środa, 22 stycznia 2014

Gwiezdne Łzy 23

Jeszcze 10 min do 00:00 więc oficjalnie wyrobiłam się z wpisem ^^
Ryczałam pisząc ten rozdział jak głupia...
Chyba bardziej jak przy tym gdzie Idea umarła.
No dobra, w niedziele widzimy się z Księciem i resztą ferajny ^^
No to mam nadzieję, że sprostałam zadaniu jeżeli chodzi o ten rozdział, bo bardzo się go bałam.
***
Siedziała w miękkim fotelu, a spojrzenia pozostałych w pokoju omal ją w niego nie wgniotły. Feliks stał pod ścianą nerwowo obgryzając paznokcie, Pan Desmond patrzył na nią wzrokiem mówiącym "Nie tego się po Tobie spodziewałem, młoda damo". Aaron nawet się nie hamował, po prostu wlepiał w nią gały pełne furii.
- No co? - bąknęła w końcu.
- "No co?"... "NO CO?!" - Idea miała wrażenie, że z uszu blondyna zacznie buchać para - Dlaczego tu jesteś? Dlaczego podsłuchiwałaś? Dlaczego raz nie możesz zrobić tak jak wszyscy inni by zrobili?! Zostać w łóżku z ogromnym bólem głowy i pozwolić sobie zapomnieć. - gniew w jego głosie powoli ustępował rozpaczy. - Gdybyś nie pamiętała byłoby ci o wiele łatwiej.
- O wiele łatwiej co? - zapytała.
- Żyć do cholery! Byłoby ci o wiele łatwiej żyć, nie pamiętając tego.. tego wszystkiego! I jeszcze teraz wiesz... - Aaron zakrył twarz dłońmi, opadł z powrotem na fotel i westchnął ciężko. Zapadła głucha cisza, której Idea nie odważyła się przerwać. Czuła się nieswojo i miała straszny mętlik w głowie.
Jakim cudem mogła stać się Łzą Kastiela? Kiedy? Dlaczego?
Przecież nigdy wcześniej go nie spotkała.
Kastiel musiał mieszkać na ziemi parę setek lat temu, to niemożliwe żeby była jego Łzą.
To wszystko nie miało absolutnie żadnego sensu.
- Jak to w ogóle możliwe? - Pan Desmond nadal wyglądał na nieco skołowanego całą sytuacją, a zagubienie w jego oczach prawie dorównywało temu, które prezentowała Idea.
- Nie wiadomo - Aaron nadal trzymał twarz schowaną w dłoniach - Ale to tłumaczy wiele, a nawet jestem skłonny powiedzieć, że prawie wszystko. Dzięki temu, że miała w sobie kawałek duszy Kastiela była w stanie tak długo przeżyć po zszyciu się z nami wszystkimi. Potrafi zobaczyć nasze znamiona gwiazd, bo sama jest w pewnym sensie gwiazdą, no przynajmniej cząstka jej jest. Jej ciało tak dobrze adaptowało każdą niebiańską pieczęć i pomimo, powiedzmy sobie szczerze, dość przeciętnego wyglądu przyciągała zdecydowanie zbyt wiele spojrzeń.
- Potrafisz prawić komplementy Aaron, nie ma co - Idea żachnęła się nieco, żeby rozluźnić atmosferę, która nie za bardzo jej odpowiadała.
- Ja tylko stwierdzam fakty - powiedział blondyn podnosząc głowę i ukazując widniejący na swojej twarzy grymas złości. - Faktem jest też to, że większą część duszy Kastiela posiadasz teraz ty, a to jak możesz się domyślić wcale nie najlepiej. Właściwie to gorzej być nie mogło.
- Co się.. co się z nim teraz stanie? - zapytał cicho, jak dotąd nie odzywający się Feliks.
W pokoju zapanowała głucha cisza. Pan Desmond wyglądał jakby zbierało mu się na wymioty, natomiast twarz Aarona przybrała kolejny wyraz z bardzo szerokiej palety. Tym razem był to wyraz smutku.
- Spadnie, a biorąc pod uwagę stan w jakim zostawiliśmy go na górze to stanie się to niedługo.
- Jak źle z nim było? - bibliotekarz zapytał cicho z wyraźnym przerażeniem w głosie.
- Nie wiem czy powinniśmy.. - powiedział Feliks, rzucając pełne obawy spojrzenie w kierunku Idei.
- Może po prostu ustalmy, że było z nim źle i...
- Chce wiedzieć - Idea patrzyła ze zdecydowaniem w oczy blondyna, dając mu do zrozumienia, że nie ma innego wyjścia jak tylko jej powiedzieć. - Chce wiedzieć co się stało po tym jak... umarłam. Co do minuty.
Feliks i Aaron wymienili zmartwione spojrzenia. Po krótkiej ciszy Aaron westchnął cicho.

[teraz będzie retrospekcja, czyli wracamy do momentu gdy Idea umarła]

- Obudź się - w pomieszczeniu rozległa się cicha prośba Kastiela, który wciąż trzymając dłoń Idei gładził ją po lodowatym policzku. Kilka ciepłych łez bezgłośnie spływało po jego twarzy by w końcu równie cicho spaść.
Feliks oddychał nierówno trzęsąc się od wstrzymywanego płaczu. Za nim z opuszczoną głową stał Aaron i ściskając jego ramie próbował dodać mu otuchy, choć sam ledwo hamował łzy.
Helio stał w ciszy wpatrując się w całą scenę z maską obojętności i znudzenia.
- Kastiel. - do uszu wszystkich dobiegł ciepły głos Słońca - To już nie ma sensu. Odsuń się od niej i daj im wrócić na Ziemie. - Choć jego słowa brzmiały troskliwie i kojąco to wyraz jego twarzy wciąż pozostawał taki sam. - Kastiel, daj już spokój pozwól im zabrać ją do domu.
Aaron spojrzał na niego z czystą furią w oczach.
- Nie mów tak jakby cokolwiek obchodził cię jej los. - powiedział głosem przepełnionym gniewem, natomiast Helio nawet na niego nie spojrzał.
- Pozwól jej wrócić do siebie, do jej domu. Tak będzie najlepiej.
- Zamknij się! Nie masz prawa mówić tak jakbyś chciał dla niej dobrze podczas gdy nie zrobiłeś nic żeby jej pomóc!  W porównaniu z nią... W porównaniu z nią jesteś kompletnym zerem. Tchórzem chowającym się za swoją siłą. Jeżeli ktoś taki ma być moim bogiem, to wolę zginąć w kompletnych ciemnościach niż wiedzieć, że żyję dzięki twojemu światłu. - blondyn kontynuowałby gdyby nie nadal lekko trzęsąca się dłoń Feliksa, która chwyciła go za ramię.
- Wystarczy - powiedział cicho, jakby bez życia. - Już wystarczy. To wszystko i tak już nie ma sensu. Wracajmy. - spojrzał w kierunku Heliosa i uśmiechnął się blado, ze zmęczeniem i głębokim smutkiem w oczach - Przepraszam. Za niego i za to wszystko, bo to nie twoja wina, prawda? - jego uśmiech znikł z twarzy. Teraz przed Heliosem stał człowiek, który stracił kogoś bardzo bliskiego, ktoś kogo każdy ruch ukazywał smutek i cierpienie. Ktoś kto stracił młodszą siostrę. Feliks podszedł do Kastiela, który wciąż tkwił w tej samej pozycji co chwilę temu i położył delikatnie swoją dłoń na jego ramieniu. - Kastiel, pożegnaj się z nią, dobrze?
Czarnowłosy przez moment wpatrywał się w Ideę wzrokiem wołającym o choćby najmniejszy ruch, o jakikolwiek znak, że jednak... lecz nic takiego się nie stało. Nachylił się lekko ku niej i oparł swoje czoło o jej. Jedną ręką wciąż ściskał jej dłoń drugą niespiesznie gładził jej włosy.
- Czyli jednak nie zdążyłem ci nic wyjaśnić - powiedział cicho - A tak bardzo chciałem żebyś wiedziała. - nachylił się niżej, tak że ich nosy się stykały, a usta dzieliły milimetry - Idea... - powiedział jakby z nadzieją, że otworzy oczy, lecz mijały minuty i nic się nie działo. Zielonooki nieco mocniej ścisnął jej dłoń - Żegnaj - szepnął złączając ich usta.
Pocałunek był delikatny i, co bolało najbardziej - nieodwzajemniony. Z zamkniętych oczu Kastiela popłynęły gorące łzy znacząc przy tym policzki Idei, które jeszcze chwilę temu chorobliwie blade teraz nabierały zdrowego koloru.
Pozostali, którzy wszystkiemu się przyglądali nie mogli wierzyć własnym oczom gdy pierś Idei zaczęła miarowo podnosić się i opadać. Kastiel odsunął się od niej i wciąż trzymając za dłoń ucałował w czoło. Wstał, przeszedł parę kroków i opadł bezwładnie na kolana.
Jak na rozkaz wszyscy rozbiegli się  po pokoju. Feliks podbiegł do Idei, sprawdził jej puls, który był tak spokojny jakby właśnie ucinała sobie drzemkę.
Helio ruszył w pośpiechu do Kastiela. Położył dłoń na jego plecach i momentalnie zbladł.
- Kastiel, coś ty zrobił?! - krzyknął biorąc twarz czarnowłosego w dłonie. - Kastiel! Spójrz na mnie! - nieobecny wzrok zielonookiego skierował się na twarz Słońca - Kastiel, gdzie jest do cholery twoja dusza?! - Helios przez sekundę patrzył na niego z istnym przerażeniem, po czym przeniósł wzrok na Ideę. - Nie... To nie możliwe. Zabierzcie Księcia do jego komnaty i wezwijcie medyka. - rzucił w powietrze, jednak obok niego jakby znikąd znów pojawiło się dwoje strażników. Nie czekając poderwał się na równe nogi i podszedł do Idei. Musnął końcami palców jej dłoń i aż otworzył usta. - Żeby coś takiego... musiałaby być jego Łzą, żeby.... - Słońce zakrył swoje usta ręką - To się nie dzieje. To nie ma prawa się dziać!
- Co? - Aaron zapytał z niedowierzaniem w głosie, bo mimo iż wszystko łączyło się w jedną całość to i tak trudno było mu w to uwierzyć.
- Zabierzcie ją natychmiast na Ziemie. Natychmiast. Jeżeli zostanie tu choćby minutę dłużej to Kastiel spadnie. - powiedział gwałtownie zwracając głowę w stronę Aaron i Feliksa - Mówiłem żeby nie schodził na Ziemię. Ostrzegałem go, ale on zawsze jest mądrzejszy.
- Zaraz - Feliks przerwał mu nieco skołowany - Przecież go wygnałeś.
- O czym ty mówisz? Po co miałbym skazywać własnego brata na banicje? - odpowiedział podirytowany tak głupim pytaniem - Sam chciał zejść na Ziemię.
- A co z misją odzyskania Łez? - Aaron parzył na Słońce z niezrozumieniem.
- Tylko dzięki Łzą można tu wrócić i to jedyny ewentualny powód dla którego Kastiel ich szukał. A teraz zabierzcie ją stąd. Już. - powiedział i otworzył drzwi wyjściowe.
***
Szli szybko korytarzem by na jego końcu odnaleźć schody i salę, w której pojawili się w zamku po raz pierwszy.
Aaron nie wiedział czy ma być szczęśliwy czy wściekły więc po prostu stał ze zmarszczonymi brwiami i Ideą na rękach.
Feliks oddychał płytko starając się poukładać sobie wszystko w głowie, bo niektóre informacje nie chciały zostać przyjęte do jego świadomości.
 - Teraz wyślę was z powrotem. Macie pilnować żeby nikt się już z nią nie zszył i żeby nawet nie próbowała tu wracać. - złotowłosy odgarnął kosmyki włosów za ucho i wyciągnął dłoń nad twarz Idei - Nie będzie pamiętać niczego co tu się wydarzyło. Możliwe że w ogóle straci pamięć - powiedział i uśmiechnął się krzywo - Nie wiem jak zareaguje, bo jest mieszanką dwóch różnych dusz, więc gdy się obudzi może was nie pamiętać.
Oczy Feliksa pokryła tafla łez. Widząc to Helio westchnął ciężko i dodał:
- To tylko najgorszy scenariusz. - pstryknął przed twarzą Aarona, a ten zamienił się w złoty pył. Feliks wytrzeszczył oczy i przeniósł przerażone spojrzenie na Heliosa. - Wysłałem go na Ziemie. - wytłumaczył przewracając oczami.
Chłopak odetchnął z ulgą.
- To teraz pstrykniesz na mnie? - zapytał nieśmiało, a przez twarz Heliosa przebiegł cień rozbawienia.
- Tak, teraz pstryknę na ciebie. - powiedział ciepłym tonem.
- Opiekuj się Kastielem - Feliks rzucił zanim Słońce zdążył wysłać go z powrotem. Helio patrzył na niego w ciszy przez długą chwilę i pstrykając swoimi długimi palcami odpowiedział:
- Opiekuj się Ideą.

[koniec retrospekcji, wracamy do tego co się dzieje aktualnie]

Gdy Aaron i Feliks skończyli swoją opowieść Idea siedziała w fotelu i czuła na plecach strugę zimnego potu, za to jej oczy...
Jej oczy płonęły z wściekłości.
CO ZA... KOMPLETNY KRETYN!
Uratował ją, no i git! Świetnie!
Szkoda tylko, że teraz sam umrze.
Już rozumiała złość Aarona.
O rany, tak bardzo chciała go teraz zobaczyć tylko po to by mu porządnie przyłożyć.
- To co robimy? - zapytała w końcu.
- Nic nie robimy. Helios powiedział, że mamy cię pilnować i że masz nie zbliżać się do nieboskłonu.
- O nie, coś zrobimy. Zawsze co się da zrobić. - powiedziała wstając - Znam kogoś komu cuda zajmują tylko trochę więcej czasu niż rzeczy niemożliwe.
"Czas wziąć sprawy w swoje ręce i przestać polegać na facetach Idea, oni nigdy nic nie robią dobrze." pomyślała wyciągając telefon i wybierając numer do pewnej pięknej blondynki.
- Tak coś czułam, że zadzwonisz. - usłyszała w słuchawce.