środa, 14 maja 2014

Pomysł + Namida = opóźnienia, przeprosiny i Gwiezdne Łzy.

Wpadłam na pewien pomysł, który bardzo mi się podoba, więc go po prostu zrealizuje.
Niestety oznacza to dodanie wpisu później.
Jednak...
Pomysł ten gwarantuje Wam, że tym wpisem będą Gwiezdne Łzy.
Tak... To tyle.
Przepraszam, że tak wszystko się przedłuża, ale przyrzekam, że warto będzie czekać.
Bo pomysł jest fajowski.
^^
Tak, tak nie ma co. 
Nawet jeżeli nie będzie w nim widać jak wiele roboty i zaangażowania w niego wcisnę (oj lepiej żeby tak nie było, bo się normalnie wkurzę) to będzie bić ode mnie satysfakcja ~ A dlaczego to się dowiecie później... 
Może :P

niedziela, 4 maja 2014

2. Ze śmiercią w sumie to niewiadomo jak.

No to ten ^^ 
Jestem... po miesiącu.. 
Żyje...
Rany nie wiem jak to się stało.
Taka niesubordynacja, normalnie niewybaczalne.
Poprawię Wam jednak humor wieścią następującą:
następny wpis to albo Gwiezdne Łzy albo Książe (chyląc się ku temu drugiemu bardziej, gdyż, iż, ponieważ Wen tak zarządza... ale kto wie, może mu się jeszcze trzy razy zmieni... O patrzcie go... śmieje się szuja...)
No to tyle ~~ Dajcie znać czy nie wyszłam z formy ^^;
 ☠ ☠ ☠
- Masz mnie za debila? - zapytałem po chwili z nutą gniewu w głosie. - Pytam na poważnie. Czym się zajmujesz?
- Już ci powiedziałem - odpowiedział cicho.
Spojrzałem na niego z czystym rozczarowaniem.
Przez chwilę, przez niewielki ułamek czasu myślałem, że znalazłem kogoś, z kim mógłbym się dogadać... A jednak los nie jest tak hojny jak mi się wydawało. Zdecydowanie pośpieszyłem się z wyborem współlokatora. Trzeba było poczekać parę dni, jak nie tygodni zanim się zgodziłem.
Lustrowałem przez moment jego łagodne rysy, teraz poważnej i widocznie zrezygnowanej twarzy. Nie wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, nie zauważyłam też żadnych nerwowych ruchów, ocierania dłoni czy nosa.
Nie kłamał, albo bardzo głęboko wierzył w to co mówił.
- Odpowiesz, czy masz zamiar utrzymywać, że to co powiedziałeś jest prawdą? - zapytałem z rozgoryczeniem i nie otrzymując żadnej reakcji z jego strony dodałem z nieskrywaną złością - Świetnie. - po czym wstałem z sofy i udałem się do mojego pokoju, by następnie trzasnąć drzwiami z siłą jakiej nie powstydziłby się nawet Razjel.
Stojąc pod drzwiami odetchnąłem głęboko parę razy, przeczesałem palcami zmierzwione po drzemce czarne loki i westchnąłem ciężko.
Właśnie zrobiłem mojemu nowemu współlokatorowi awanturę o jego prace...
. . . Czas na refleksje . . .
 Do cholery, należało mu się!
"Jestem śmiercią" przedrzeźniałem go w myślach. "Mhm~ Miło mi poznać, zając wielkanocny, do usług!" Bądźmy poważni, nie jesteśmy już w przedszkolu żeby wierzyć w bajki.
Okej, powiedzmy, że chwilowo nie byłbym do końca świadomy tego co robię i teoretycznie wziąłbym go na poważnie... TEORETYCZNIE wierzę, że jest prawdziwą śmiercią.
Kto przyznałby się do tego, że jest kostuchą, nawet jeżeli to byłaby najszczersza prawda. Uwaga... NIKT.
Sms mnie zaskoczył. Przez chwilę naprawdę myślałem, że jest... płatnym mordercą czy coś... Ale równie dobrze mógłby być grabarzem, a w sms'ie były osoby, których pogrzeby mają odbyć się w najbliższym czasie.
Nawet jeżeli byłby tym... mordercą na zlecenie to nie dałby rady pozabijać wszystkich tych osób w tak krótkich odstępach czasu...
Istny kurna assassin.
Ehhh...
Potrzebuję prysznica...
Wyjąłem z szafy pierwszą lepszą piżamę i nadal pod wpływem już lekko ostudzonych emocji otworzyłem z rozmachem drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu zaraz za nimi z rozdziawionymi ustami i ręką gotową do zapukania, stał nie kto inny jak Charon. Patrzyłem na niego sekundę czy dwie i zanim zdążył się odezwać, wyminąłem go, zmierzając do łazienki.
- Levi um... - powiedział zanim zniknąłem w odmętach błękitnych kafelków. - Możemy... możemy pogadać?
- No nie wiem - odpowiedziałem głosem ociekającym ironią - Nie jestem pewien, czy przeżyłbym rozmowę ze śmiercią.
- Levi... To, to nie jest tak - powiedział i westchnął cicho. - Pozmawiamy? - zapytał i spojrzał na mnie swoimi wielkimi, jasnymi oczyskami. Wpatrywały się we mnie spojrzeniem szczeniaka, który nasikał na nowy dywan i bardzo, bardzo nie chce dostać lania. - Levi..?
A ja lubię psy...
- To zależy od tego o czym będziemy rozmawiać. - odpowiedziałem dobitnie.
- Możemy porozmawiać o - tu odchrząknął nieswojo - o mojej pracy. - uśmiechnął się blado - Jeśli tylko chcesz.
Zapadła głęboka cisza - z jego strony wyczekująca, a ja się z nim po prostu droczyłem.
Nie lubię ludzi, którzy biorą mnie za idiotę. Nie dogaduję się z nimi, ale jego... jego nie da się nie lubić.
Spójrzcie tylko na niego. Cały poddenerwowany. Na serio myśli, że jestem na niego wściekły.
Zmarszczyłem brwi, bo znów przeszyło mnie to dziwne uczucie. Stałem tak wpatrując się w niego, w jego oczy i coś było nie tak.
Coś...
Ale co?
Przekrzywiłem nieco głowę.
Co mi w nim tak bardzo nie pasowało?
No i już... tyle z rozmowy. Teraz będę myślał tylko o tym.
- Nie chce mi się z tobą gadać - powiedziałem w końcu, obserwując z dziwnym ukłuciem za żebrami jak jego wyraz twarzy widocznie smutnieje. Patrzyłem na niego starając się nie pokazywać, że w sumie to chciałbym z nim pogadać, ale jestem pewien, że nie byłbym w stanie się skupić. Gapiłbym się na niego tak jak gapię się teraz i myślał: co tak naprawdę jest z nim nie tak...? - Później - dodałem - Porozmawiamy później, dobrze?
Zanim zamknąłem drzwi od łazienki zdążyłem zauważyć jego ciepły uśmiech i oczy, które aż błyszczały szczęściem.
Jeszcze raz, co właściwie mi w nim nie pasowało?
☠ ☠ ☠
Stałem pod prysznicem, rozkoszując się uczuciem gorącej wody, rozlewającej się strumieniami po moim ciele.
Pacjent: Charon Nex
Kolor włosów: bliżej niezidentyfikowany (??) dziwny, mysi, prawie szary blond....
Rasa: biała....albinos? Strasznie blady
Oczy: Jasne, piwne... duże, czyste.... Da się je w ogóle opisać???
Uśmiech: ciepły, przyjazny, niewinny... niewinny?!... bardzo niemęski ?
Uwagi: zaburzenia psychiczne; myśli, że jest śmiercią. Wywołuje nagłe uczucia niepokoju w badającym.
. . .
Z taką analizą pacjenta oblałbym na stówę. Gdzie tło psychologiczne? Założenia choroby?
Nie ma.
"Wywołuje nagłe uczucia niepokoju w badającym." 
Nagłe uczucia niepokoju to początki męskiej depresji lub nerwicy, także wychodzi, że to ja mam problem, nie on.
Sęk w tym, że ja zawsze miałem czuja co do ludzi. Jak ktoś mi się nie podobał, to prędzej czy później okazywał się być szują. Jak kogoś lubię, to owy ktosiek koniec końców jest w porządku.
Charona lubię, ale momentami nie wiem w sumie co on robi w moim mieszkaniu. Są chwile, w których zastanawiam się jakim cudem w ogóle zgodziłem się na jego wprowadzkę, a zaraz potem stwierdzam: Hej! Przecież Charon jest spoko.
Lubię go. Jest okej. Troszczy się o mieszkanie, nie robi bałaganu, jest miły, nawet trochę opiekuńczy, ale to coś gdy patrze na niego trochę dłużej... To prawie czysty niepokój.
Wygląda zwyczajnie, niemal przeciętnie, a jednak jego normalność mnie przeraża.
Im więcej o tym myślę, tym bardziej nie wiem, czy mu ufać, czy wywalić za drzwi, gdy tylko wygaśnie umowa.
Westchnąłem ciężko.
Może powinienem po prostu przymknąć na to wszystko oko. 
Może się mylę i Charon jest zwykłym, najzwyklejszym człowiekiem, który wobec monotonii swojego życia wyodrębnił w swojej podświadomości drugą osobowość, której życie jest pełne przygód, ponieważ jest ona śmiercią.
. . .
Jestem śmieszny.
Powinienem napisać komedię o popadaniu ze skrajności w skrajność.
Z zamyślenia wyrwały mnie moje własne zęby uderzające o siebie, robiąc przy tym spory hałas.
Prysznic musiał oblewać mnie wodospadem lodowatej wody już od paru minut, bo nogi i palce u rąk miałem absolutnie odrętwiałe.
Także tego...
Wykąpałem się.