wtorek, 31 grudnia 2013

Książe 8. Coś o czym nawet nie śmiałem marzyć...

A więc, tak jak obiecałam:
Nowy rozdział Księcia ^^
Nieco krótki.
Za krótki.
Ale mam na to dobre usprawiedliwienie!
Mało czasu miałam...
Bo u mnie w domu nie szanuje się mojej pracy, więc zdanie "Muszę napisać wpis" niestety, ku mojemu wielkiemu smutkowi, nie zwalnia mnie ze sprzątania...
T_T
***
Szedł powoli wpatrując się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem.
Nie będzie już jak dotychczas. Nie będą razem spać ani spędzać razem poranków. Nie będą już RAZEM w taki sposób w jaki byli zazwyczaj.
Nie płakał.
Łzy nie chciały lecieć, bo gdzieś w głębi serca od dawna się tego spodziewał. Domyślał się, że prędzej czy później Irmel zostanie mu zabrany, tak samo jak poprzednio jego mistrz.
Zabrano mu człowieka, którego kochał jak ojca, a teraz odebrano mu jego miłość.
Znów jest sam.
~~~
 Od paru godzin siedział w kuchni i nic nie robił, bo w sumie nic do roboty nie było. Wszystko co zawiązane ze ślubem i weselem było dopięte na ostatni guzik, więc gapił się tępo w ścianę i co jakiś czas pozwalał wyrwać się z piersi cichym westchnieniom.
Z głębokiego zamyślenia wyrwał go hałas dobiegający z korytarza. Odgłosy szarpaniny i krzyki sukcesywnie zbliżały się do drzwi kuchni. Gdy był już pewien, że jeden z głosów należy do Agniego, a drugi do Sebastiana, zszedł z krzesła, na którym siedział i wsunął się pod ciężki, mahoniowy stół.
Mój widok w niczym im nie pomoże.
Z tą myślą drzwi do kuchni otworzyły się z rozmachem i do środka wpadł Agni. Tak właściwie to został wrzucony do pomieszczenia przez czarnowłosego, który właśnie zamykał drzwi kluczem. Założył nerwowo część długich włosów za ucho, wziął głęboki oddech i odwrócił się w kierunku Agniego, który wbijając paznokcie w blat, o który się opierał, desperacko szukał jakiejś drogi ucieczki. Białe włosy przyklejone do zalanych łzami polików, nierówny oddech i panika w oczach. Wyglądał jak dzikie zwierze zapędzone w pułapkę, z której nie ma wyjścia.
- Już nie masz jak uciec. Nie tym razem. - powiedział Sebastian zwracając całą uwagę Agniego na siebie. - Więc skoro już tu jesteśmy, to może porozmawiamy?
- Zaciągnąłeś mnie tu! Nie będę o niczym z tobą rozmawiać! Wypuść mnie!
- Nie wyjdziesz dopóki nie uznam, że wszystko jest wyjaśnione. - powiedział i schował klucz w wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
- Książe będzie zły. Oboje powinniśmy być na górze. Sebastian wypuść mnie.
- Dobrze wiesz, że to co mówisz to bzdury. Właściwie to mamy już wolne, teraz wszyscy będą pić do rana, więc nic tam po nas. Nikt nam nie będzie teraz przeszkadzać, bo wszyscy się bawią. Idealny moment na wyklarowanie paru spraw. - Sebastian patrzył na niego spokojnie swoimi głębokimi, czarnymi oczami obserwując każdy jego ruch.
- Co chcesz wyjaśniać? - zapytał cicho odwracając wzrok.
- Od kiedy? - powiedział łagodnie, stawiając krok w kierunku białowłosego.
- N-nie podchodź. - powiedział jeszcze ciszej niż wcześniej tym razem dodatkowo przygryzając wargę by powstrzymać się od płaczu.
- Od kiedy?
- Od dawna. - odpowiedział w końcu.
- Dlaczego nic nie mówiłeś?
- A ty byś powiedział?! Powiedziałbyś swojemu najlepszemu przyjacielowi, że co noc o nim śnisz?! Że nie potrafisz sobie wyobrazić bez niego życia?! Powiedziałbyś? Wątpię.
- To chore... - Sebastian zmarszczył brwi, a z oczu Agniego popłynęły łzy.
- Te słowa... Dlatego nic nie mówiłem, bo wie...
- Nie przerywaj mi - Sebastian powiedział tonem nie znającym sprzeciwu - To chore, że unikałeś mnie przez ten cały czas właśnie z tego powodu. Jestem absolutnie wściekły na ciebie i twoją głupotę, Agni. MARZĘ o tym, żeby ci teraz przyłożyć
- Więc dlaczego tego nie zrobisz...? -  w pomieszczeniu zabrzmiało ciche pytanie Agniego, na które Sebastian uśmiechnął się delikatnie.
- Bo jest coś o czym nawet nie śmiałem marzyć. - odpowiedział i podszedł do niego. Odgarnął białe kosmyki z mokrego policzka całkowicie osłupiałego Agniego, który wlepiał w niego szeroko otwarte oczy. Sebastian nachylił się lekko i gdy jego usta były dosłownie milimetr od ust białowłosego zaśmiał się cicho i wyszeptał:
- Mógłbyś chociaż zamknąć oczy .
Po czym pocałował go namiętnie, żarliwie, z tęsknotą.
~~~~
Po szybkim uzgodnieniu czyj pokój jest bliżej, Agni i Sebastian szybko usunęli się z kuchni, pozostawiając Kona pod stołem ze smutnym uśmiechem na ustach.
Przynajmniej im się udało.
Dłuższą chwilę zajęło mu zdecydowanie się na wyjście spod stołu i opuszczenie kuchni.
Szedł korytarzem mijając bardziej lub mniej pijanych ludzi. Widocznie wesele było naprawdę udane. bo mało kto się nie uśmiechał. Nawet obsługa chodziła trochę weselsza niż zwykle.
Gdy tak przyglądał się gościom dotarł do schodów i z zamiarem znalezienia się w swoim pokoju zaczął powoli schodzić po schodach. Nagle poczuł na swoim ramieniu dłoń.
- Już ci lepiej? Na sali nie wyglądałeś za dobrze. - usłyszał za sobą i poczuł jak robi mu się słabo. - Kon?
- Ah tak - odpowiedział siląc się na beztroski ton - Już wszystko w porządku. Wyszedłem wcześniej z ceremonii, żeby się uspokoić i już jest dobrze.
- Ciesze się - Irmel westchnął z ulgą.
Obok nich znikąd pojawiły się dwie służki.
- Panie, pokój i Pani Vivien już oczekują twojego przybycia. - powiedziała jedna z nich.
- Ehhh.. Już, już. - odpowiedział zmęczonym tonem
-Panie, Wielmożny Korneliusz pyta czy będzie miał Pan chwilę, by zamienić z nim słówko na osobności.
- Przekaż mu, że dziś w nocy będę z Vivien. Chyba nie trudno się domyślić, że będę raczej zajęty. - powiedział z irytacją i odszedł w pośpiechu. 
A Kon?
Kon po raz pierwszy w życiu usłyszał jak jego własne serce rozpada się na milion kawałków.
_______________________________________________________________

Właśnie zdałam sobie sprawę, że to ostatni wpis przed końcem tego roku.
Na przestrzeni tych ostatnich miesięcy przybyło tu troszku obserwatorów (przez co skaczę pod sufit ze szczęścia ^^ od dwóch do szesnastu ! Nawet nie przypuszczałam, że będzie tak dobrze ^^)
Chciałabym żebyśmy za rok byli w podobnym składzie ^^ (no żebym nie zanudziła Was na śmierć).
Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was w tym roku i że w następnym także nie zawiodę :3
A tak! Zapomniałabym!
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ^^

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Przerwa Świąteczna

Wesołych Świąt kochani ^^
Chciałam Wam życzyć...
chyba przede wszystkim spełnienia marzeń.
O i jeszcze dużo prezentów, no bo kto ich nie lubi :3
Hmmm... może jeszcze zdrowia?
Mama zawsze mówi, że jak zdrowie będzie to i reszta się znajdzie.
Tak więc zdrowia też Wam życzę.
Życzę Wam żebym dodawała więcej wpisów...
To takie trochę bardziej dla mnie samej, ale też się przyda ^^
No i cóż, to chyba wszystko ^^
Bo jak napisze, że szczęścia to będą już trochę oklepane te życzenia, nie?

Teraz co do wpisów... 
Do końca świąt nie przewiduje dodania niczego poza jednym rozdziałem Księcia.
 Nie wiem kiedy dokładnie, ale wiem, że przed końcem grudnia na pewno możecie spodziewać się ciągu dalszego perypetii Kona i Irmela.
W te święta jestem absolutnie odcięta od komputera, więc tylko tyle mogę Wam obiecać przed końcem roku.

No to tyle ^^
Jeszcze raz Wesołych Świat ^^

Libster Award #5

Zostałam nominowana przez Siaa Sia do Liebster Blog Award za co jestem jej bardzo wdzięczna ^^ I przepraszam, że biorę udział dopiero teraz... Jakoś mi się.. zapomniało.

Pytania na które mam odpowiedzieć:

1. Cecha, której nie lubisz u innych?
Niepotrzebna brawura i skrajny egoizm/narcyzm. (Są wyjątki, ale bardzo rzadkie.)
2. Motto życiowe?
"I tak umrzesz"...(?) Nie wiem, czy można to uznać za motto życiowe. Jest raczej pesymistyczne i mało ambitne. Zazwyczaj używam go gdy mam wszystkiego dość... Może "Karma to dziwka" byłoby lepsze? To jest z kolei wulgarne, a ja staram się (naprawdę !) unikać wulgaryzmów.... Jeszcze może być "Shit happens", ale czy to jest motto to nie mam pojęcia.
3. Miejsce, którego nie lubisz ponad wszystkie?
Cmentarze. Nie lubię być w miejscach gdzie wiem, że ktoś kiedyś umarł... Wgl mam swoją teorię co do chodzenia na cmentarze. Uważam, że ludzie powinni spoczywać w spokoju, a nie... Non stop ktoś do nich łazi i zawraca dupę własnymi problemami... Oni już nie żyją więc i tak mało co ich obchodzi... Poza tym, wkurzałoby mnie jakbym spokojnie sobie leżała i zażywała wiecznego odpoczynku, a tu ktoś cały czas łaziłby mi nad głową, albo, co gorsza, gadał z moim grobem. No świr jakiś.
4. Trzy rzeczy, które wzięłabyś/wziąłbyś na bezludną wyspę?
Nóż, jakaś lina i książka Bear Grylls'a.
5. Czy śpiewasz lub grasz na jakimś instrumencie?
Tak śpiewam, jak rodziny nie ma w domu (biedni sąsiedzi). Grałam kiedyś na gitarze klasycznej, ale cóż.. już nie gram. Chciałam zacząć grać na perkusji/gitarze elektrycznej, ale teraz zmieniło mi się na pianino/fortepian... Także nie wiem xD
6. Co myślisz o grze Sims?
Pamiętam te długie, zimne popołudnia, które spędzałam u mojej przyjaciółki tworząc rodzinkę i potem robiąc różne głupie rzeczy, jak zabieranie simowi drabinki od basenu. Ehhh to dzieciństwo, aż się łezka w oku kręci.
7. Dlaczego postanowiłeś/aś prowadzić bloga?
Jakoś tak wyszło... już chyba kiedyś pisałam jak dokładnie... 
8. Czy lubisz marchewki?
Tak... Chyba? Nie wiem.. To pytanie jest tak proste, że sprawia wrażenie jakby coś się za nim kryło... Nie no, nic do nich nie mam. Marchewki są spoko.
9. Najgorsza (w sensie zły charakter) postać książkowa o jakiej czytałeś/aś?
Chyba nie mam takiej. Każda postać ma swoją historię i nawet jeśli jest "zła", to zazwyczaj ma swoje powody, które potrafię w pewnym stopniu zrozumieć.
10. Czy zrobiłeś/aś kiedyś coś naprawdę baaardzo dziwnego? Jak tak to co?
Hmmm... Rozpisałam bardzo szczegółowy plan porwania Taemin'a z Shinee i Sandeul'a z B1A4, zamknięcia ich w mojej komórce i traktowania jako osobistych... ktosiów? Znaczy nie wiem, bo robili by duużo rzeczy od aegyo po śpiewanie mi do snu... Więc moich osobistych koreańców? LOL
11. Co myślisz o matematyce?
Zło w czystej postaci. Zakładam, że kochanka diabła ma na imię Matematyka (nawet nie chcę wyobrażać sobie jak wyglądają ich czułe słówka...)

Moje pytania:
1. Twój ulubiony zapach?
2. Lubisz święta? Jeśli nie/tak, to dlaczego?
3. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
4. Ukochane zwierzę?
5. Wierzysz w przyjaźń do grobowej deski?
6. Jak chciałabyś mieć na imię?
7. Masz rodzeństwo?
8. Gdzie mieszkasz (miasto)?
9. Jest jakaś książka, którą absolutnie wielbisz?
10. Masz jakieś hobby (oprócz pisania)
11. Co chcesz robić w życiu?

A nominuję:
Każdy kto to widzi może czuć się nominowanym ^^

niedziela, 1 grudnia 2013

Książe 7. Wszytsko dla jego dobra...

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie...
Może jedynie tonę sprawdzianów, 
ale w tym wypadku mogłam napisać notkę czy coś...
W każdym razie - przepraszam za brak jakiejkolwiek informacji ode mnie co do wpisu.
No ale już jestem ^^
 Z Księciem :]
O taaak :3
***
W pokoju w którym siedzieli zrobiło się jakby zimniej.
- Tak bardzo nie chciałem żeby wiedział. - szloch białowłosego wypełnił całe pomieszczenie.
- Agni, spokojnie. Możesz przecież powiedzieć, że... że chodziło ci o miłość do przyjaciela. Już dobrze, coś wymyślimy. - Kon starał się go pocieszyć delikatnie głaszcząc jego ramie - Będzie dobrze.
- Nie uwierzy - powiedział potrząsając głową - przyjaciół się nie całuje. Nie w taki sposób. - dodał i znów zaniósł się tłumionym przez własne ręce płaczem.
- Pocałowałeś go?! - Kon prawie podskoczył na krześle, a widząc kiwającą głowę Agniego zaraz zapytał - Jak zareagował? Co powiedział?
- Nie wiem - Agni pociągnął nosem, podniósł głowę i spojrzał na Kona jak na idiotę - uciekłem.
Nagle w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
W oczach Agniego pojawiło się czyste przerażenie, a z twarzy momentalnie odpłynęła cała krew.
Ktoś ponowie z wyraźnym zniecierpliwieniem zadudnił w dębowe drzwi.
- Prosz... - powiedział Kon i oberwałby od Agniego w głowę gdyby nie szybki unik.
- Co ty wyprawiasz?! - wysyczał przyciągając czerwonowłosego za poły koszuli. - Może po prostu od razu weźmiesz nóż i wbijesz mi go w plecy? - powiedział starając się nie podnosić głosu.
- A jeżeli to coś ważnego? Na przykład jakieś polecenie od Irmela? - Kon zapytał przechylając lekko głowę i unosząc brwi ku górze.
Agni pociągnął parę razy nosem, najwyraźniej wyliczając wszystkie za i przeciw, po czym powiedział na tyle głośno by osoba za drzwiami była w stanie usłyszeć:
- Proszę!
Ktoś nacisnął klamkę i otworzył drzwi zamaszystym ruchem.
Sonia wyglądała na naprawdę bardzo złą.
- Co wy tu do cholery robicie?! Nie przebrani! Nie naszykowani! Ślub zaczyna się za pół godziny, a ciebie nigdzie nie ma! Głównego koordynatora! Czy ty w ogóle myślisz, Agni na Boga! Zbieraj się do kupy i na górę! - wzięła krótki oddech i kontynuowała - Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że Sebastian się wszystkim zajął! Ty masz już tylko wyjść i ładnie wyglądać. Gdyby Pan się o tym dowiedział to nie wiem czy kazałby ci tylko latać! - przeniosła spojrzenie na Kona - Ty też nie lepszy! Książe szuka cię od jakiejś godziny i wychodzi z siebie! Miałeś nieść obrączki! I dupa! Nie było cię na próbie, nic! Zero myślenia! Za ciebie musi iść Eliza, wiesz jak się dziewczyna stresuje?! Ruszać dupska i do roboty, ale już!
Nawet się nie obejrzała jak została sama w pokoju.
***
Cała rezydencja wyglądała jakby nabrała głębokiego oddechu i znów zaczęła żyć. Kryształowe żyrandole zawieszone wysoko pod sufitem lśniły blaskiem tysięcy małych szkiełek. Przez monumentalne witryny okien wpadało światło księżyca i powoli pojawiających się gwiazd, nadając holowi wyczuwalnej w powietrzu magii. Nad całym parterem górowały białe marmurowe schody przyozdobione chabrowymi wstęgami. Każdy pojawiający się gość był prowadzano na sam ich szczyt do sali zaślubin, a ten kto uważał, że sam hol wyglądał pięknie, wchodząc do sali musiał na chwilę przystanąć z zachwytu. 
Środek idealnie białego parkietu zdobił wąski pas intensywnie niebieskiego dywanu. Po obu jego stronach rozstawione były pięknie rzeźbione krzesła z białego drewna, obite granatowym aksamitem. Wiraże okien przysłonione były... kaskadami niebieskich kwiatów, podobnie jak większość portali nad drzwiami.
Na końcu chabrowego dywanu stał ołtarz z tego samego drewna co krzesła, przyozdobiony tuzinami kwiatów we wszystkich odcieniach niebieskiego, od błękitu, przez chaber po granat.
Wszyscy, zarówno goście jak i służba, wydawali się być niesamowicie podekscytowani. 
Wszyscy oprócz trzech osób.
Agni, który rzucał nerwowe spojrzenia po całej sali nadzorując usadzenie gości jednocześnie starając się panicznie unikać przenikliwego spojrzenia Sebastiana.
Drugą z trzech osób był sam Sebastian, stojący po drugiej stronie sali, dokładnie naprzeciw Agniego. Widocznie starając się ściągnąć jego uwagę na siebie, wlepiał w niego wzrok odkąd tylko zjawił się w sali.
Ostatnią osoba, która absolutnie chciałaby być wszędzie indziej byle nie tu, ta która wolałaby stawić czoła dwustu smokom i pokonać dwa razy tyle wiedźm. Osoba która za wszelką cenę nie chciała widzieć na własne oczy tego ślubu, był Kon.
Starał się cieszyć, naprawdę. Przez pierwsze piętnaście minut.
Potem już nawet nie próbował.
Ślub.
Ślub Irmela.
Dlaczego to brzmiało tak okropnie?
Dlaczego sama ta myśl wywoływała w nim złość i smutek, o które w życiu by się nie podejrzewał?
Z każdą sekundą robił się coraz bardziej smętny, bo każda sekunda przybliżała go do dwóch słów, których tak bardzo nie chciał usłyszeć.
"Tak, chcę."
NIE! NIE! NIE! - ryczało mu w głowie.
Nie chce tego widzieć, nie chce tego słyszeć, nie chce, nie chce, NIE CHCE.
Czuł jak trzęsą mu się ręce i jak zimny pot spływa po jego plecach.
- Kon? - usłyszał nad swoją głową głos, którego potrzebował najbardziej. - Kon, wszystko w porządku? - chciał podnieść głowę i na niego spojrzeć. Chciał zajrzeć w jego głębokie, jasne oczy i powiedzieć, żeby się nie martwił. Chciał się do niego przytulić i jeszcze raz poczuć jego zimne palce wśród swoich włosów, ale zdał sobie sprawę, że jeżeli to zrobi, nie będzie w stanie... Nie będzie w stanie znieść tego, że go straci. Zrozumiał co miał na myśli Agni. Już wie co znaczy kochać kogoś tak bardzo, że można zrobić dla niego absolutnie wszystko. Nawet przemilczeć swoje uczucia, wszystko, wszytko dla jego dobra - Kon? - usłyszał zmartwiony głos i szybko pokiwał głową nie unosząc jej.
- Wszytko dobrze - powiedział siląc się na radość w głosie. Próbował się uśmiechnąć sam do siebie, ale zamiast uśmiechu na jego twarzy pojawił się grymas smutku. Stał ze spuszczoną głową i próbował opanować nadchodzące fale bólu, tego nieopisanego wewnętrznego bólu, który odczuwamy po stracie.
- Nie wyglądasz najlepiej, pokaż mi się - Irmel brzmiał na jeszcze bardziej zaniepokojonego.
- Jest dobrze - powtórzył szybko - To stres - z jego gardła wydobył się sztuczny, nienaturalny śmiech.
- Proszę Państwa, proszę powstać. Uroczystość zaślubin czas rozpocząć - usłyszał grzmiący w całej sali głos Sebastiana i poczuł jak uginają się pod nim kolana.
Po sali przebiegł szmer i naraz wszystko ucichło.
Nieśmiało zabrzmiała wiolonczela, po chwili dołączyły do niej altówka oraz skrzypce i w sali rozbrzmiała melodia marszu Medelsona.
Najwyraźniej przez wielkie wrota weszła panna młoda, bo w sali znów pojawiły się szmery.
"...piękna!"
"...cholerny szczęściarz.."
"Ja to bym taką..."
Gdy Panienka Vivien doszła do ołtarza muzyka wraz z tłumem ucichła i głos zabrał ksiądz:
- Zebraliśmy się tu dziś by połączyć węzłem małżeńskim dwójkę tych wspaniałych ludzi. Wraz z ich małżeństwem oprócz ich serc oraz dusz połączą się również ich kraje. A więc, czy ty Vivien, Pani ziem zachodnich, chcesz tego mężczyznę, władcę ziem północnych, za męża?
- Tak chcę - odpowiedziała z hamowaną radością, a Konowi zrobiło się niedobrze. Nie wytrzyma dłużej. Już nie da rady. Wycofał się po cichu z tylnego rzędu nawet na chwilę nie podnosząc wzroku na ołtarz i parę narzeczeństwa, a już za parę chwil... parę małżonków.
Nie chce tego widzieć.
Najciszej jak mógł wymknął się przez wciąż otwarte wrota.
- A ty o Panie ziem północnych, chcesz tą...
Nie chce tego słyszeć.