czwartek, 28 czerwca 2012

Gwiezdne Łzy 3

Powinnam mieć go już z głowy - pomyślała skręcając w bramę - Uhh... Co za dziwny wieczór...
Przyspieszyła kroku. Jeszcze tylko skręci w lewo i będzie przy wejściu na swoją klatkę schodową.
Nie wiadomo w którym momencie zaczęła biec.
Zakręt.
Drzwi na klatkę.
Ufff.....
Oparła głowę o framugę. Odetchnęła parę razy. Odwróciła się i z całą swoją siłą przywaliła w kogoś głową.
- Przepraszam, przepraszam! Zamyśliłam się trochę. Jeszcze raz bardzo przepraszaaa... - uniosła nieco głowę -AAAAAAAAAAAAAAAAA! Co jest!? Przecież ty byłeś tam, a teraz ty tu i.... JAK!
- To nie jest teraz ważne. Mam do ciebie taka małą sprawę i byłbym wdzięczny gdybyś..
- Spadaj - przerwała mu, omijając jednocześnie szerokim łukiem.
- Ale to naprawdę ważne. Wysłuchaj mnie, nie zajmę ci dużo czasu... Proszę! - uparcie szedł za nią po schodach.
- Idź w cholerę
- Proszę...
- Odwal się.
- Wysłuchaj mnie..
- Zdzwonie po policje!
- Tylko chwila!
- LUDZIE!!!  ZBOCZENIEC MNIE NAPASTUJE!!! POMOCY...!
- Tylko chwila, proszę!
- RATUNKU...! - Co to się z tym krajem dzieje... Spróbuję jeszcze raz..- GWAŁCĄ! POMOCY!- Nosz cholera jasna...
- Po prostu mnie wysłuchaj... - niestrudzenie szedł za nią coraz bardziej ją irytując.
Nagle Idea zrobiła gwałtowny zwrot w jego kierunku. Stanęła bardzo, bardzo blisko niego.
- Spierdalaj, rozumiesz? - powiedziała tonem, który mroził krew w żyłach.
Ten trik zawsze działał. 
Działa na szkolnych prześladowców. 
Działał na nauczycieli. 
Podziała też na niego.
Na serio miała go dość. Dziwny typ. Niech już sobie pójdzie i da jej spokój.
Stanął jak wryty.
"Ha! Wiedziała, że zadziała... Zawsze działało."
Uśmiechnął się.
"No i teraz biegnij do mamusi.... CO!?"
Zdawało jej się. Nie mógł się uśmiechnąć.
nie, Nie,NIE, NIE, NIE, NIE, NIE!!!!
A jednak, on się z niej śmiał i to w najlepsze.
- Z czego rżysz?!
- Ty próbowałaś być straszna? - powiedział ocierając łzy śmiechu - Nie no nie mogę.. Hahahaha...
"Jak tak dalej pójdzie to mu przewalę, a wtedy to ja go będę napastowała nie on mnie."- pomyślała.
- Nie bierz tego do siebie, ale ty nie możesz być straszna... Jesteś dziewczyną. Dziewczyny nie mogą być straszne.
"Kurwa co mi tam, może nawet wnieść oskarżenie o pobicie, ale w tym momencie nie myślę o niczym innym jak o tym, żeby rozsmarować jego twarz na ścianie."
- Jeszcze słowo, a przyrzekam, że zostanie z ciebie mokra plama, złamasie. - wycedziła zgrzytając zębami.
Znowu zaniósł się śmiechem.
Wzięła trzy oddechy. I kontynuowała wspinaczkę po schodach. Wyjęła klucze, otworzyła drzwi. Weszła do domu i gdy już miała je zamknąć miedzy drzwiami a framugą pojawiła się stopa.
- Ała...- miała ochotę walnąć głową o pobliską ścianę - Błagam... Wysłuchaj mnie!
- Ty chyba sobie żartujesz. Przedstawię ci całą to sytuację z mojego punktu widzenia. Nie mam łatwo w życiu więc jak co wieczór poszłam się nad sobą poużalać. Nagle w czasie moich przemyśleń jaka to beznadziejnie żałosna jestem z nieba, poczekaj powtórzę kładąc większy nacisk na to sformułowanie, Z NIEBA KURWA, spadłeś ty. Schodząc z dachu doszłam do wniosku, że jedzenie pizzy sprzed tygodnia nie było niajlepszym pomysłem i teraz męczą mnie halucynacje. Doczłapałam się do domu, jednak wyszło na to iż to nie urojenia tylko ,ku mej rozpaczy, jakiś debil sie do mnie przyczepił. A teraz stoi przede mną i oczekuje, że wpuszczę go do domu jak gdyby nigdy nic i zaproponuje mu kawy. A co!
- Właściwie to wolę herbate - uśmiechnął się
- Właściwie to zastanawiam się ile lat odsiadki dają za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Jak sądzisz?
- Proszę....
- AAA! Masz 10 min i ani sekundy dłużej.
"Czuje, że będę tego żałować"  - pomyślała zamykając za nim drzwi.

niedziela, 3 czerwca 2012

Gwiezdne Łzy 2

Ruszyła w stronę starej bramy mijając bok kamienicy. Przystanęła na chwilę i jak co wieczór przyjrzała się wspaniałemu graffiti. Są osiedla, na których budynki są po prostu pomazane przez idiotów, lecz są też takie, na których ludzie z talentem dodają starym budynkom odrobine życia. Na takim właśnie osiedlu mieszkała Idea. Przed nią widniało wspaniałe dzieło niejakiego Zonka. Przedstawiało ono ogród, ale nie byle jaki. Wszystkie rośliny, kwiaty, drzewa, krzewy były z kamienia. Nie zmieniało to faktu, że wyglądały jak żywe. Nad tym wszystkim widniał napis „Welcome to Stone Garden ”.   
Obróciła się na pięcie i przeszła jeszcze parę metrów aż doszła do na wpół martwego drzewa opartego o stare komórki. Wspięła się po nim i usiadała na jednej z nich. 
Chłonęła widok nieba całą sobą.
Nadciągała chmura. Nigdzie niespiesząca się, dostojna. Przepływała po niebie z taka gracja, że Idea poczuła ukłucie zazdrości. Zawsze tak było. Gdy tylko ujrzała chmury na niebie czuła się zazdrosna, bo nigdy nie będzie tak blisko gwiazd jak one.
Czuła... Wiedziała, że ziemia nie jest miejscem dla niej. Tylko skoro tak, to dlaczego stała się zwykłym, bezwartościowym i nic nieznaczącym człowiekiem, a nie piękną, idealną i lśniącą na niebie gwiazdą. 
Uśmiechnęła się smutno. 
- Moje życie jest totalna porażką.
 Nie wiadomo skąd pojawiła się łza. Po niej następna i jeszcze jedna. 
O nie! Nie mogła pozwolić sobie na płacz. Wtedy całkowicie straciłaby szacunek do swojej osoby. Łzy były jedyna rzeczą, jedyna słabością, której u ludzi absolutnie i nieodwołalnie nie tolerowała.
 Spojrzała na gwiazdy. Tak bardzo chciała by coś się teraz wydarzyło, jednakże nie wydarzyło się nic. Następne słone krople spłynęły po policzku bez pozwolenia. Idea podsunęła kolana aż pod samą brodę i schowała w nich głowę. Wiedziała, że jutro będzie czuć do siebie silny wstręt, ale to będzie jutro. Dziś już nie powstrzyma łez. Musi się wypłakać, przed księżycem, przed chmurami i przed gwiazdami, które w swej doskonałości zadają jej tyle bólu będąc aż tak nieosiągalnymi. 
Zaniosła się cichym szlochem.
 Po paru godzinach wyrównała oddech i otarła łzy, które nadal płynęły z jej oczu. Spojrzała w niebo. Musiało jej się wydawać ale mogłaby przysiąc, że gwiazdy były odrobinę bliżej. Przetarła oczy. 
Pewnie jest śpiąca i tyle. 
Bolała ją głowa, obraz rozmazywał się od łez i jeszcze wydaje jej się, że gwiazdy się do niej zbliżyły
Oszalałam - pomyślała. 
Przyjrzała się uważniej każdej gwieździe po kolei. Po chwili stwierdziła, że nie wszystkie gwiazdy, a jedna gwiazda z każdą chwilą rośnie. To ta, którą od tak dawna podziwiała. Była ona najwspanialszym tworem jakim kiedykolwiek w życiu dane jej było zobaczyć. 
 W jednej chwili gwiazda zaczęła zbliżać się w zaskakującym tempie. Z każdym kolejnym metrem jej blask się zmniejszał, a ona przybierała postać.... człowieka!?!?!
- Teraz to juz na serio zwariowałam, to pewne. - powiedziała wstając gwałtownie, bo własnie zorientowała się, że wytwór jej chorej wyobraźni spadnie dokładnie na nią. Przesunęła się w bok. 
 "Coś" grzmotneło o dach dokładnie w miejsce, w którym uprzednio siedziała, robiąc przy tym nie lada hałasu. Idea poczuła, że nogi sie pod nią uginają więc na powrót usiadla przyciągając je jak najbliżej ciała. Przyglądała się nieruchomemu (jak sądziła) trupowi. Niespodziewanie domniemany nieboszczyk poruszył się i obrócil na plecy. Potem powoli usiadł wyrzucając z siebie potok przekleństw, których Idea istnienia nawet nie podejrzewała. Wstał, otrzepał ubranie z kurzu i innch takich. Rozejrzał się i zatrzymł wzrok na Idei.
 Wstrzymała oddech.
Podszedł i przykucnął bardzo blisko niej. Przyglądał się jej przez chwilę.
- Płakałaś? - odezwał się w końcu.
Szliście kiedyś parkiem w ciepłe jesienne popołudnie? Jeśli tak, to na pewno słyszeliście też szelest wygrzanych przez słońce liści poruszanych przez wiatr. Własnie tak brzmiał jego głos. Ciepły, kojący, budzący zaufanie.
- Nie. - nie miała zielonego pojęcia dlaczego skłamała. 
Chociaż nie, właściwie wiedziała. Nikomu z własnej woli by się do tego nie przyznała.
- Kłamiesz, widziałem cię. 
- To po co się głupio pytasz skoro wiesz? Idiota. 
- Że co?
- Najpierw udawał, że nie widział, teraz udaje że nie słyszy. Jesteś chory czy jak? - Idea łatwo się denerwowała w dziwnych sytuacjach, a ta do normalnych na pewno nie należała.
- Słucham?
- Na serio jesteś debilem...
- Powtórz wolniej i głośniej, nic nie słszę. Chyba sobie coś uszkodziłem jak rąbnąłem o dach.- mówiąc to zaczą dziwie potrzącac głową jakby chciał pozbyć sie niewidzialnych resztek wody z ucha.- No teraz powinno być lepiej. Jestem Kastiel, miło mi się poznaaa... a ty gdzie się wybierasz?!?!?!
- Jak najdalej od ciebie! - krzykneła zeskakując z dachu.
Czy to możliwe? 
Czy to jej się po prostu się śni? 
Uszczypnęła się w rękę. Zabolało. 
Nie, na pewno nie śni. 
Ale... Czy to się w ogóle dzieje dzieje naprawdę?!

sobota, 2 czerwca 2012

Gwiezdne Łzy 1 PROLOG

Jest to moje pierwsze poważne opowiadanie...
i mój pierwszy poważny wpis 
(wgl pierwszy raz jakaś taka poważna jestem :P) 
więc proszę być dla mnie w miarę wyrozumiałym :) 
i komentować, komentować!

***
Ten wieczór był przyjemnie ciepły. Pierwszy taki od dłuższego czasu.Wakacje zaczęły się dwa dni wczeniej, więc żadne niepotrzebne myśli związane ze szkołą nie miały w tym momencie najmniejszego znaczenia.

Siedząc na parapecie okna Idea oddawała się swojemu ulubionemu zajęciu. Wpatrywała się w gwiazdy. Podziwiała księżyc, który na bezdennym morzu ciemnogranatowego nieba wydawał się być latarnią.
Latarnią, która pomagała odnaleźć właściwą drogę każdemu, tylko nie jej.

Uwielbiała przyglądać się gwiazdom. Właściwie jej najskrytszym, najbardziej niewykonalnym z niewykonalnych marzeniem było stać się jedną z nich.
Nie marzyła o wielkiej miłości czy masie modnych ciuchów. Ona chciała być gwiazdą, i pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek innego na świecie.

Westchnęła.

Wyciągnęła rękę do nieba, do gwiazd, w taki sposób, jakby chciała złapać jedną z nich. Następnie zacisnęła dłoń, przysunęła ją bliżej oczu i otworzyła.
Była pusta.

- Moja życie jest porażką - skwitowała cicho ze zrezygnowaniem.

Nie wytrzyma dłużej siedzenia na tyłku. Musi się otrząsnąć. Musi zapomnieć o tych idiotycznych mrzonkach, które czasami w przypływie dobrego humoru nazywała marzeniami.

Przed wyjściem zerknęła w lustro. Jej długie brązowe włosy sięgające za łopatki delikatnie falowały zawijając się na końcówkach, a niesforny kosmyk, odstający od całej reszty, wywiną się w dziwaczną spirale całkowicie zaprzeczając prawu grawitacji.
Bystre zielone oczy uważnie obserwowały go przez przez moment, zmieniając w końcu obiekt obserwacji. Przyjrzała się krytycznie swojemu odbiciu. Nie należała do chudych dziewczyn, ale w sumie lubiła swoje "krągłości".

Czarne spodnie, czerwona bluzka z logo jej ulubionego zespołu i ukochane trampki. Przeciętny strój, przeciętnej dziewczyny. Szybko znudziło ją gapienie się w lustro.

Wychodząc zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w stronę schodów. Szybko po nich zbiegła przeskakując po parę stopni na raz.

Gdy wyszła na zewnątrz poczuła jakby pierwszy raz w życiu mogła swobodnie oddychać. 
Dusiła się w domu, w którym siedziała całymi dniami sama. Czasem wpadła ciocia żeby zostawić jej pieniądze na zbliżający się miesiąc i to było całe jej towarzystwo w przeklętych czterech ścianach.

Odetchnęła głęboko rześkim powietrzem.