środa, 25 września 2013

Notka informacyjna ~~

Czy ktokolwiek z Was wiedział jak ciężko jest w liceum?
Jak dużo trzeba robić i jak późno wraca się do domu?
Jeżeli tak to...
DLACZEGO NIKT MI NIE POWIEDZIAŁ ?
T_T
Tak czy inaczej, muszę powiadomić co i jak z notkami i częstotliwością ich dodawania.
Będą się pojawiać rzadziej niż przed wakacjami, mianowicie nie raz na tydzień, 
a raz na dwa tygodnie.
Jestem bardzo z tego powodu niezadowolona i wgl najlepiej byłoby gdyby ktoś zamknął szkoły i wprowadził nauczanie domowe.
. . .
Ta...
Pomarzyć se mogę.
 Następna notka pojawi się w przyszłym tygodniu w niedziele i będzie to albo Książe, albo jakiś oneshot, jeszcze nie jestem pewna.
Tak to wygląda właśnie...
Ehh
No nic, do przyszłego tygodnia ^^

czwartek, 12 września 2013

Gwiezdne Łzy 21

 Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale wiecie...
LICEUM
Tak czy siak zapraszam na Gwiezdne Łzy.
Dzieje się
***
Pomimo sączącej się nie wiadomo skąd muzyki, która zapewne miała uspokajać i wyciszać, w sali panowała ciężka atmosfera.
- Nasza umowa była nieco inna - Helio nie wydawał się być zachwycony tak dużą ilością gości.
- Tak wiem, ale to naprawdę ważne.
- Uzgodniliśmy, że jeżeli zbierzesz pięć Łez będziesz mógł wrócić, ale nie przypominam sobie nic o ludzkiej kobiecie, wygnanej gwieździe i mieszańcu - ostatnie słowo prawie wypluł.
Feliks musiał wyjątkowo działać mu na nerwy, bo gdy tylko na niego zerknął król posłał mu tak pogardliwe spojrzenie, że nawet najbardziej zadufana w sobie osoba poczułaby się jak śmieć.
- Proszę daj mi dokończyć... - czarnowłosy postawił dwa kroki do przodu.
- Nie chce tego słuchać. - powiedział odwracając się plecami do niego, natomiast twarzą do dwóch towarzyszących mu mężczyzn - Odprowadźcie księcia do jego pokoju, a ich odeślijcie.
- Ale Helio..!
- Żadnych "ale". Nie mam nic więcej do powiedzenia. Skończyliśmy rozmawiać. - Król ruszył w kierunku schodów i gdy miał postawić nogę na pierwszym z nich ktoś przytrzymał go za ramię.
- Feliks nie! - krzyk Kastiela przeszył salę.
Ale Fliks leżał już na ziemi z ręką wykręconą pod nienaturalnym kątem przez jednego ze straży. Na jego twarzy widniał grymas bólu.
- Jak mogłeś... Jak śmiałeś mnie dotknąć. - wysyczał monarcha zamachując się nogą na twarz Feliksa. Aaron zerwał się z miejsca, ale zaraz został zatrzymany przez drugiego z mężczyzn - Ścierwo - jeszcze jedno kopnięcie, tym razem w brzuch - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego kim ja jestem?  - powiedział i trzymając stopę na policzku Feliksa nachylił się nad nim - Jestem waszym bogiem. Waszym być albo nie być. Beze mnie cały wasz chory świat już dawno przestałby istnieć. Gdybym tylko chciał mógłbym skazać was na wieczne ciemności, a wtedy umieralibyście powoli i boleśnie. Czyli właśnie tak jak każdy człowiek umierać powinien... Tak jak ja musiałem umierać - dodał ciszej, chyba bardziej do siebie niż do niego, a przez jego twarz przebiegł cień strachu. Strachu przed przeszłością, przed wspomnieniami. Po chwili jednak na jego twarzy znów panował spokój - Właśnie spotkał cię prawdziwy zaszczyt. - dokończył i wyprostował się by odejść.
Jednak znów nie mógł postawić kroku na przód.
Feliks trzymał go za kostkę, ręką którą zdołał wyrwać z uścisku strażnika.
- Ona umrze - powiedział a do oczu napłynęły mu łzy.
- Taka kolej rzeczy w waszym świecie. - powiedział już spokojniej Król - A jest właśnie taka, bo wasz świat jest okrutny i nawet ja nie mogę tego zmienić.
- Jesteś naszym bogiem. Naszym być albo nie być. Sam mówiłeś. - powiedział zaciskając palce wokół kostki Heliosa jeszcze mocniej. Król odwrócił się powoli i zmierzył go wzrokiem. - Ona nie może umrzeć. - dodał patrząc prosto w jego oczy.
W sali zapanowała cisza, którą przerywała jedynie płynąca znikąd melodia.
- Dobrze. Wysłucham was. - powiedział w końcu Helio, podnosząc wzrok na resztę przybyłych. - Zabierzcie ich do komnat i przebieżcie. Nie będzie mi się hołota w ziemskich łachmanach po zamku pałętać. - gdy tylko skończył mówić obaj mężczyźni poprowadzili Kastiela, Idee i Arona w głąb złotego zamku zostawiając Heliosa i Feliksa całkowicie samych.
Feliks puścił kostkę króla i powoli podniósł się z podłogi, niestety jego nogi i obolały brzuch nie były na tyle posłuszne żeby pozwolić mu stanąć, dlatego poprzestał na opadnięciu na tyłek. Dotknął okolic w które oberwał na pozór niewielką, typowo arystokracką nogą i syknął przeciągle.
No, trochę czasu minie, zanim się zagoi. Oprócz tego ręka która była niezbyt delikatnie wykręcana paliła żywym ogniem, a z rozciętego policzka spływała stróżka krwi. Siedział tak jeszcze przez moment sprawdzając czy na pewno nic nie jest złamane, gdy zdał sobie sprawę, że Helio stoi i... po prostu mu się przygląda.
Ich spojrzenia się spotkały, a monarcha wyjął zza swojej szaty nieskazitelnie białą chustkę z materiału i rzucił ją na twarz Feliksa.
- Wytrzyj to - polecił spokojnie, wskazując na rozcięty policzek.
- TYM?! - zapytał trzymając w ręku jedwabną chustkę - Chyba żartujesz. Nie uwalę czegoś takiego we krwi, wiesz jak to się ciężko spiera?
Helio zamiast odpowiedzieć po prostu zmarszczył brwi i podszedł trochę bliżej Feliksa, po czym kucną tuż naprzeciw niego.
- Twoje imię? - zapytał odgarniając swoje długie złote kosmyki włosów za ucho.
- Feliks - odpowiedział, choć nie do końca wiedział po co mu to wiedzieć.
Król ponownie nic nie mówiąc, patrzył na Feliksa ze zmarszczonymi brwiami.
- Zabierzcie go do reszty - powiedział na pozór w powietrze, ale zaraz obok niego pojawili się ci sami dwaj mężczyźni co przedtem.
Zaledwie sekundę później pomagali Feliksowi wstać i podtrzymując go z obu stron zaczęli odprowadzać w tym samym kierunku w którym zniknęła reszta jego przyjaciół.
- Moment, chwila. Prawie zapomniałem. - Feliks wyrwał się z rąk gwiazd i pokuśtykał do Heliosa. - Dzięki - powiedział uśmiechając się promieniście. - Naprawdę dziękuję, że zgodziłeś się nas wysłuchać.
Król przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu, po czym odszedł bez słowa znikając w czeluściach złotego zamku.
***
Wszyscy w czwórkę siedzieli w złotej sali w towarzystwie dwóch strażników, którzy wydawali się mieć tylko jedną emocję - obojętność. Nie uśmiechali się, nie krzywili, nie robili grymasów czy choćby najmniejszych ruchów mięśniami twarzy. Po prostu stali przy drzwiach pilnując aby żaden z gości nie wyszedł.
Feliks owinięty bandażami i z pokaźnym plastrem na poliku siedział obok Aarona na przeciw Kastiela i Idei. Każdy z nich został przebrany w stroje tak drogo wyglądające, że od samego patrzenia Idea czuła, jak z jej portfela znikają pieniądze. Aaron i Feliks ubrali białe, jedwabne koszule szyte złotymi nićmi, do tego dopasowane kamizelki i złote spodnie.
Kastiel dostał swoje dawne dworskie szaty - ciemną  aksamitną bluzkę, czarną marynarkę z zielonymi ornamentami i tego samego koloru spodnie.
Idei do przebrania dano długą szmaragdową sukienkę z hebanowymi wykończeniami, a włosy spięto w luźny kok. Siedzieli tak w ciszy i napięciu czekając na Heliosa, którego... nadal nie było. Od ich przybycia minęło parę godzin, a Słońce jakby o nich zapomniał.
- Kastiel - odezwał się Feliks - słuchaj... gdzie on jest?
- Hmm... Nie długo powinien przyjść.
- Coś mu raczej nie śpieszno - rzuciła Aaron - Ciekawe czy tak powinien zachowywać się człowiek odpowiedzialny - zażartował i zaraz tego pożałował bo poczuł chłodne ostrze na swojej szyi.
- Złe wypowiadanie się o Jego Światłości grozi skróceniem o głowę - usłyszał nad sobą niski, ciężki głos jednego ze strażników.
- Dobra, dobra spokojnie. Zapomniałem, że w Królestwie wolność słowa to pojęcie względne.
- Aaron - Kastiel rzucił ostrzegawczo - Tesla, nie tak traktuje się gości, natychmiast przeproś i wróć na swoje miejsce - powiedział do mężczyzny stojącego za Aaronem.
- Proszę wybaczyć - powiedział strażnik zanim wrócił na miejsce obok swojego towarzysza.
Po kolejnej godzinie czekania już nie tylko Aaron, ale i cała reszta zaczęła się niecierpliwić.
Nawet zazwyczaj opanowany Kastiel podrygiwał nerwowo nogą.
- Co on do cholery robi?! - Aaron nie wytrzymał gdy zegar pokazał, że czekają już prawie pięć godzin - Zabawia się z jakimiś kometami czy coś? A może mu się zgasło, albo nagle zrobił się śpiący i walnął się do wyra na godzinkę czy dwie. Halo! Bo nam się tak jakby troszkę śpieszy - krzyknął na całe gardło. Feliks zaczął go uciszać i w pokoju zrobiło się głośno i trochę weselej niż chwilę temu.
A Idea siedziała.
Siedziała i czuła jak kręci jej się w głowie.
Oparła się delikatnie i nie do końca świadomie o Kastiela.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho.
- Nijak - odpowiedziała przymykając oczy.
- Idea posłuchaj, jak wrócimy... Jak wrócimy muszę powiedzieć ci coś.. ważnego. Bardzo ważnego. - powiedział jeszcze ciszej niż przedtem.
- Chciałeś powiedzieć: o ile wrócimy - uśmiechnęła się pod nosem.
- Trafnie ujęte - usłyszeli za sobą.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się w kierunku drzwi, w których stał nie kto inny jak Król Słońce.
***
- Kastiel, dobrze wiesz, że nie toleruje kłamstw, a to jest zdecydowanie najgorsze jakie mogłeś wymyślić. - powiedział król Słońce przyglądając się uważnie swojemu bratu. - Nie możliwym jest, żeby ludzka dusza zszyła się z trzema gwiazdami. Po prostu NIEMOŻLIWYM. Jeżeli to co mówisz byłoby prawdą, to ta dziewczyna powinna już dawno umrzeć.
- Nie kłamię ! Przysięgam że tak jest, zresztą sam możesz sprawdzić jeżeli mi nie wierzysz. - Helio przyglądał się przez chwile Idei, po czym wstał ze swojego tronu i podszedł do niej wyciągając ku niej swoją dłoń. Idea popatrzyła na niego w zdziwieniu.
- Ręka.
- Co? - powiedziała mimowolnie.
- Podaj mi swoją rękę - powtórzył nieco zirytowany król.
Nie zwlekając dłużej i nic więcej już nie mówiąc Idea podała mu swoja dłoń.
Przez całą, niezbyt krótką chwilę, miała wrażenie, że stoi w płomieniach. Od monarchy bił przerażający żar. W sumie nie powinno to być nic zaskakującego.
W końcu był Słońcem.
-  W najlepszym wypadku za parę godzin pieczęć się złamie - powiedział spokojnie - a wtedy nic nie da się zrobić. - Idea odsunęła się od niego - Nie oszukujmy się, ta dziewczyna od parunastu dobrych godzin powinna być martwa. Zamiast ciągnąć tu ze sobą żywego trupa, powinniście zabrać ją do jej rodziny żeby w spokoju mogła się z nimi pożegnać. Nie rozumiem nawet do końca w jakim celu ją tu sprowadziliście.
- Pomyślałem, że może coś wymyślisz. - powiedział cicho Kastiel.
- Dla ciebie jestem w stanie zrobić naprawdę dużo, a nawet więcej, jednakże nie sądzisz że oczekiwanie niemożliwego to trochę za dużo? Nawet jak dla starszego brata?
- Na pewno coś da się robić. Na pewno coś wymyślisz. - Kastiel starał się brzmieć jak najbardziej przekonująco.
- Wyraziłem już swoje zdanie na ten temat.
- Helio... Helio proszę, obaj dobrze wiemy, że jak chcesz to potrafisz.
- Problem tkwi w tym, że nie chce. Poza tym, dlaczego to ty starasz się mnie do czegokolwiek przekonać? Może pozwólmy mówić osobie, której powinno zależeć na tym najbardziej, w końcu to jej życie. - monarcha zwrócił swoją twarz w kierunku Idei. - No dalej. Słucham. Dlaczego jesteś tak strasznie wyjątkowa? Dlaczego mój brat tak desperacko stara się ocalić twoje, zapewne niewiele warte życie?
- Pytasz złą osobę - odpowiedziała pewnie, patrząc mu prosto w złote oczy.
- Że co? - zapytał chłodno.
- Jeżeli chcesz wiedzieć dlaczego ci tutaj uważają, że jestem kimś wartym ratowania, to powinieneś zapytać ich, nie mnie.- jej głos był stanowczy, ton cięty, a spojrzenie dowodziło pewności jej słów.
- Nie jestem pewny czy w twojej sytuacji zdecydowałbym się na używanie takiego tonu w stosunku do mnie. - oczy króla zapłonęły cichym gniewem.
 Odkąd straż zabrała ich z holu, Idea nie czuła się najlepiej. Trudno było jej się skupić na jednej rzeczy, a głowa pękała wręcz z bólu.
- Helio, nie denerwuj się, - Kastiel widząc złość brata postanowił interweniować - ona nie chciała...
- Milcz! Nie chce słyszeć od ciebie ani słowa. - rozjuszony głos złotowłosego odbił się echem w pomieszczeniu. Kastiel zacisnął usta w wąską linię i oddychając głęboko starał powstrzymać się od wybuchu. - Ty z kolei mów... teraz. - dodał kładąc nacisk na ostatnie słowo - Radzę ci z dobroci mojego serca.
- Co mam ci powiedzieć? - Idea czuła się z każdą chwilą coraz gorzej - Pytam poważnie, co mam ci niby odpowiedzieć? - już nawet nie zwracała uwagi na to co mówi. Głowa ciążyła nieprzyjemnie, a w niej samej rodziły się dziwne uczucia pochodzące... nie od niej. Tak jakby spoza jej ciała, a jednak czuła je w sobie. Strach, wściekłość, niezrozumienie, niepewność, zagubienie. Nawet miała ochotę komuś przywalić, ale to wszytko nie było jej. To nie były jej uczucia. Czuła się tak samo jak wtedy na dachu, gdy po raz pierwszy zemdlała. Zaczęła dygotać, ale nie było jej zimno. Oblał ją zimny pot i zaczęła ciskać zdezorientowanym spojrzeniem we wszystkie strony. Helio stał naprzeciw niej i przyglądał się jej uważnie. - Tak trudno ci się domyślić? - zapytała uśmiechając się słabo i zataczając lekko do tyłu. Nagle zrobiło je się bardzo niedobrze, zakręciło w głowie.- Przyjaźnimy się - powiedziała cicho z zamglonym wzrokiem - Dla mnie...są jak rodzina. Rodziny się... nie zostawia się jej... choćby nie wiem... co.
- Idea, dobrze się czujesz? - Aaron podszedł do niej, pomógł usiąść na pobliskiej sofie i dotknął jej czoła - Kastiel... Kastiel! Ona jest lodowata!
Nie mogła oddychać.Próbowała złapać oddech - na próżno.
"Kastiel się znów uśmiecha?" pomyślała coraz mniej przytomnie.
- Idea. Idea! Co robisz? - Kastiel zaśmiał się nerwowo - To wcale nie jest śmieszne! IDEA NIKT SIĘ NIE ŚMIEJE - wydarł się potrząsając ją za ramiona.
- Przykro mi Kastiel - powiedziała cichutko, jakby tylko do niego - przykro mi że nie dotrzymam naszej obietnicy.
Brała coraz płytsze oddechy...
Aż w końcu przestała.
- Idea ! - Kastiel ściskał jej dłoń potrząsając nią co chwila - Idea otwórz oczy ! Idea! - głos załamał mu się na moment, a po policzkach pociekły łzy - Idea do cholery !
- Kastiel - powiedział cicho Aaron mokrym od łez głosem - Ona już...
- NIE! NIE NIE NIE ! - krzyczał kręcąc gwałtownie głową - Zaraz się obudzi, zobaczycie... za moment. - Feliks podszedł do niego i położył swoją trzęsącą się dłoń na jego ramieniu. Przez moment chciał chyba coś powiedzieć, ale zamiast tego zaniósł się cichym szlochem.

_______________________________________________________________

;_____;