czwartek, 10 stycznia 2013

Książe 2. Boję się...

 Yuki,
 to wszystko dla ciebie [choć i tak uważam że będzie "fajne" i nic więcej -_-"]
Btw. `at-night-i-dream-about` jesteś moim pierwszym obserwatorem wiesz?
Coś czuję że cię kocham :]
A do wszy~~~~stkich moich pozostałych i kochanych czytelników
zapraszam na Księcia
Enjoy
:3
***
Chodził po pokoju nie mogąc się uspokoić. Usiadł w fotelu tylko po to by zaraz wstać i po raz kolejny przebyć odcinek między drzwiami a balkonem. Powtórzył tą czynność jeszcze parę razy i poczuł że krew go zalewa! Jak on śmiał! Ten.. ten.. niewolnik! Zabawka! Kundel! Zwrócił się do niego po imieniu w obecności innego sługi! W dodatku na wieść o chłoście zaczął się śmiać. Nie błagać o litości i przebaczenie, tylko śmiać.
AAAA!!!
Kąpiel nie pomogła w żadnym stopniu, nawet fakt że padało nie poprawiał mu humoru i nie przywracał upragnionego spokoju i harmonii.
Do tego ta nieznośna migrena. Czuł że jego głowa zaraz eksploduje, a odbijający się w niej echem śmiech wcale nie pomagał. Na domiar złego był naprawdę zmęczony, wiedział jednak że nie uśnie co wcale nie polepszało stanu rzeczy. W końcu nie wytrzymał. Wyszedł ze swoje komnaty na korytarz. Jego posiadłość składała się z dwóch pięter, parteru i podziemia w którym mieszkała i jadała służba. Tam tez znajdowała się kuchnia i pralnia. Parter i pierwsze piętro były praktycznie nie używane. Bo jakoś nie było okazji by użyć sali balowej czy pokoi gościnnych, a nawet jeśli taka okazja się zdarzała to była bezwzględnie odrzucana. Ostatnie, najwyższe piętro było na jego wyłączność. Biblioteka, bawialnia, jego komnata oraz jadalnia, tylko on na nim przebywał, cała służba miała surowy zakaz pokazywania się na tym korytarzu podczas jego pobytu w posiadłości, oczywiście istniały wyjątki od tej zasady. Wyjątek w postaci Agniego. No chyba że Irmelin sam prosił o pojawienie się kogoś ze służby na jego piętrze. Jednak to zdarzało się rzadko, bo gdy już do tego dochodziło to owa osoba nie dożywała rana.
Tak więc teraz wystarczy że zejdzie na niższe piętra, spotka kogoś ze służby i każe przynieść sobie coś na migrenę.
~~~~
Krążył po parterze i pierwszym piętrze od 30 minut i nie uwidział żywej duszy. Migrena z minuty na minutę stawała się nie do zniesienia. Nie miał wyjścia. Musi zejść do podziemi. Starał się tego nie robić, bo pomimo tego że to JEGO służba i JEGO dom, to należny im się trochę prywatności.
5 minut później szedł jednym z ciemnych i cichych korytarzy przeznaczonych tylko dla podwładnych. Tak jak i reszta posiadłości, był skąpany w aksamitnej ciemności przez którą przełamywała się strużka jasnego światła wydobywającego się z uchylonych drzwi na końcu korytarza. Stamtąd też co chwila dochodziły go salwy śmiechu. Zakradł się pod drzwi i zajrzał przez szparę do środka.
W niewielkim pokoju przy paru świecach cała jego służba siedziała wokół Kona i co chwila wybuchała śmiechem.
- Dzielny jesteś, nie powiem, ani razu nie pisnąć, nawet jeśli chłosta była na gołą skórę. - powiedział Agni ocierając łzy śmiechu.
- To nie ja jestem dzielny tylko ty słabowity - ta wypowiedź spotkała się z kolejnym chóralnym śmiechem - Poza tym czym ty jesteś, mój drogi, przy smoku?
- Walczyłeś ze smokiem? - zapytała jedna z pokojówek, jak ona miała? A tak, Sonia.
- Z dwoma - odpowiedział wzruszywszy ramionami - Jednak smoki to nic w porównaniu do czarownic. Te to są chytre. Jedna chciała mnie zamienić w kota a druga zjeść, jeszcze inna chciała mnie jako ozdobę nad kominek. Nie powiem prezentowałbym się co najmniej świetnie, ale miałem wtedy inne widoki na przyszłość, tak więc musiałem odmówić.
- Opowiedz coś jeszcze! Kon, opowiedz coś jeszcze! - zawołali chórem. Wszyscy. Nawet Agni. Jego stonowany, opanowany i zawsze chłodny Agni.
- Co by tu...? - zamyślił się na chwilę. - O wiem! Pewnego dnia wraz z moim opiekunem wędrowaliśmy przez rozległe lasy północy i zanim się obejrzeliśmy zastał nas zmrok. Pamiętam, że tej nocy księżyc był naprawdę ogromny. Mój mistrz, pomimo moich sprzeciwów, postanowił zorganizować postój. Rozpalił ogień i położył się spać. Ja starłem się usnąć, wierzcie mi, ale nic z tego nie wyszło, głównie przez księżyc który świecił jaśniej niż słońce za dnia. Wybrałem się na mały zwiad. Tak więc zwiedzałem las starając się nie oddalać za nadto od naszego obozowiska. Jakieś dziesięć minut marszu później znalazłem piękną polanę z niewielkim oczkiem wodnym, które było nieskazitelnie czyste, a nad jego powierzchnią unosiła się delikatna mgła. W pewnym momencie pojedyncza chmura zasłoniła księżyc i zrobiło się zupełnie ciemno. Usłyszałem łoskot wody, tak jakby ktoś z niej wychodził. Księżyc ponownie oświetlił polankę, a ja zamarłem.
- Z przerażenia? - wtrąciła Sonia.
- Nie, z zachwytu, bo na drugim brzegu jeziora stał wysoki, piękny mężczyzna ubrany w kosztowne stroje.W świetle Luny wyglądał prawie jak duch czy zjawa, jednak to w żaden sposób nie ujmowało jego urodzie. Długie sięgające niemal pasa włosy powoli, bez pośpiechu splatał w warkocz i dopiero gdy skończył przeniósł na mnie spojrzenie. Nie mogłem się ruszyć czy choćby coś powiedzieć i byłem prawie pewien, że to jego sprawka. Nieznajomy ruszył w moim kierunku. Nie pamiętam dokładnie co czułem gdy zobaczyłem, że zamiast iść dookoła jeziorka on wchodzi na taflę wody i idzie po niej ********. Najzwyczajniej w świecie, tak jakby to nie było nic niemożliwego.Wreszcie dotarł do mnie i położył dłoń na mojej głowie. Zmierzwił mi włosy, odwrócił i delikatnie pchnął w kierunku z którego przybyłem. Nogi same mnie poniosły w stronę lasu, mimo że ja szczerze wolałem tam zostać i chociaż poznać jego imię. Tak bardzo chciałem z nim porozmawiać. - westchnął - Rano obudził mnie mój opiekun. Nie pamiętałem jak się kładłem czy przynajmniej jak dotarłem do obozowiska, więc uznałem to za bardzo realistyczny sen. Gdy ruszyliśmy w drogę, opowiedziałem o tym mojemu mistrzowi, od tak żeby zabić nudę. Strasznie mnie zbeształ za włóczenie się po nocy w lesie bez jego wiedzy. Powiedział, że zawędrowałem na uroczysko. Tak więc, to był pierwszy raz gdy spotkałem wodnika. Potem mistrz trochę mi o nich opowiedział. Są bardzo neutralnie nastawione do ludzi, jednak nigdy się do nich nie odzywają. Nie dlatego, że nie chcą tylko dlatego, że ich głos hipnotyzuje i każdy kto go usłyszy topi się w ich jeziorach. Nie mają na to żadnego wpływu dlatego wolą po prostu nic nie mówić. Czasem piszą coś na wodzie albo na ziemi.
- Ahhh! To musiało być wspaniałe! - westchnęła kucharka, Lucy - Też bym chciała spotkać takiego wodnika. Piękny powiadasz? Ah! Ah! Ah!
- Ależ nie musisz szukać daleko, moja kochana - odparł Kon - Irmel jest do niego bardo podobny.
W całym pokoju nastała kompletna cisza, po czym wszyscy wybuchli śmiechem. Nawet Irmelin.
- Z czego się śmiejecie? Mówię serio.
- Naucz się mówić Pan, chłopcze bo chłostom nie będzie końca, to po pierwsze. Po drugie nie mów tego tak jakbyś mówił serio bo to naprawdę brzmi zabawnie, po trzecie nie powtarzaj tego przypadkiem Panu bo każe cię głodzić przez tydzień.
- Kiedy to prawda! - powiedział zdenerwowany. Odpowiedział mu gromki śmiech. - Irmel jest naprawdę do niego podobny. Ma tak samo ładne włosy i piękną twarz. Do tego uważam że jest bardzo fajny, tylko lubi się wygłupiać i udawać spokojnego. To zabawne gdy się denerwuje i próbuje zachować spokój. Tak mu fajnie brew lata.
Cały pokój zaniósł się śmiechem. 
Znów wraz z Księciem.
Czyli chłopak pomimo kary uważał go za "fajnego"? 
Mały masochista.
Od jakichś 5 minut książę bez żadnych zahamowań stał w drzwiach i.... uśmiechał się. Jakoś nikt nie zwracał na niego uwagi, dopóki Lucy nie zerknęła w kierunku drzwi. Szturchnęła dławiącego się ze śmiechu Agniego który najpierw spojrzał na nią a następnie powędrował za jej spojrzeniem, potem zrobił się biały jak kreda. Wszyscy inni poszli w ślad za nimi. W pokoju panowała dziwna i nieprzyjemna cisza.
- Irmel! - wykrzyknął Kon - Co tam?
- A nic. Pada. - powiedział nadal się uśmiechając.
Nigdy się nie uśmiechał. 
Nigdy. 
Więc jeżeli to robił to musiało zwiastować coś strasznego, a przynajmniej tak myślała większość służby. I normalnie tak by właśnie było.
- Serio? Uwielbiam deszcz!  - Książe uniósł brew w geście zdziwienia.
- W takim razie przyjdź dziś do mojej komnaty. Z całej posiadłości, z mojego balkonu jest najpiękniejszy widok na niebo.
- Mogę? Serio mogę!
- Tak. - rzucił przez ramię idąc w kierunku schodów.
A w pokoju nadal panowała grobowa cisza.
Każdy spoglądał na Kona ze smutkiem i współczuciem. Po paru minutach Agni wstał i otworzył przed nim drzwi.
- Chodźmy - powiedział smutno.
~~~~

Stał na balkonie i przyglądał się zachmurzonemu niebu. Niepokój i złość minęły, sam nie wie kiedy. Migrena też powoli ustępowała. Dźwięk rozbijających się kropel wody był taki... kojący.
Westchnął.
Westchnął?
Co się z nim dzieje?
Złościł się, śmiał a teraz wzdycha.
Czyż nie jest Panem z kamieniem zamiast serca?
Uśmiech to nie jest coś na co pozwalał sobie od tak. To samo tyczy się wybuchów złości czy choćby niewinnych westchnięć.
Coś, o co od dawna przestał się podejrzewać, zalęgło się w nim na nowo.
I znów, będzie musiał się tego czegoś pozbywać. A uczucia jest naprawdę trudno wyplenić. Jak już chwycą człowieka to nie puszczają łatwo.
Usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi.
-  Ale wielki pokój! - wykrzyknął Kon rozglądając z zaciekawieniem, tak jakby starał się wychwycić i zapamiętać każdy szczegół komnaty.
Po chwili poszukał wzrokiem Irmelina, gdy napotkał jego spojrzenie uśmiechnął się promieniście i podszedł do niego. Jak dotąd książę zasłaniał mu cały widok, więc dopiero gdy Kon podszedł bliżej mógł zobaczyć piękne ciemno-granatowe niebo z którego na ziemię opadały ciężkie krople deszczu.  Przez moment po prostu stał i patrzył, a  jego oczy zalśniły blaskiem fascynacji. 
- Piękne - wyszeptał. - Wiesz dlaczego lubię deszcz? - zapytał po chwili milczenia. - Bo jest po prostu piękny. - powiedział najwyraźniej nie czekając na odwiedź - Wiesz kiedyś słyszałem, że wodniki mogą mówić tylko podczas deszczu. - Znowu milczeli, słychać było tylko krople rozbijające się o ziemię. - Gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, to pomyślałem, że to może on.
- Rozczarowany? - prychnął pod nosem i aż sam się zdziwił swoją reakcją. 
- Nie, ani trochę. - powiedział i uśmiechnął się od ucha do ucha -  Z tobą mogę rozmawiać, nie jesteś iluzją czy snem. - Kon podszedł bliżej niego - Nie jesteś, prawda?
- Sprawdź. -  odpowiedział Irmel na co Kon zrobił trochę głupią minę. Moment później dźgnął księcia w bok, a ten sapnął ze zdziwienia. Spojrzał na Kona piorunującym wzrokiem, on tylko się zaśmiał po czym ponowił dźgnięcia. Od nich przerzedł do bezczelnego łaskotania.
W małej szamotaninie wpadli do pokoju. Irmelin zaczynał już płakać ze śmiechu. Głośnego i niepohamowanego śmiechu. 
Przebyli pokój i wylądowali na wielkim łóżku. Kon przestał go łaskotać i opadł na pościel obok niego chichocząc.
Irmel uspokajając się zauważył, że wcale tego nie chciał. 
Nie chciał spokoju. 
Nie chciał?
Leżeli tak przez moment, a Irmelin poczuł się sennie.
Zaraz... sennie?
Może uda mu się usnąć.
Położył się i przykrył, nie zwracając już większej uwagi na Kona. W końcu zaczął usypiać. 
Po chwili poczuł jak coś... ktoś wślizguje się pod kołdrę.
- Co ty...? - zapytał zdziwiony i już nieco zaspany.
- Posuń się trochę.
- Co?
- Mówię: posuń się.
- Ale... Co?
Przez dłuższą chwilę nie otrzymywał odpowiedzi. I gdy już był gotowy na to, że się jej nie doczeka usłyszał cichę  
- Po postu się boję
- Czego?
- Że okażesz się snem. - powiedział jeszcze ciszej.
- Przecież dałem ci dowód, że..
Wtedy stało się coś czego Irmelin, delikatnie mówiąc, się nie spodziewał.
Chłopak wtulił się w niego ściskając za jego koszulę.
- Proszę...
Książę westchnął bezsilnie, a ostatnią jego myślą przed zaśnięciem było to, że ten chłopak naprawdę musi być masochistą.
_________________________________________________________
******** przyp. autora Wcale nie kradnę wizerunku takiemu jednemu co to się głową kościoła katolickiego kiedyś tam zrobił, jak mu było? Chrystus? No więc Mr. J nie ma tu nic do rzeczy, rozumiemy się? Mam nadzieje ;3

sobota, 5 stycznia 2013

Gwiezdne Łzy 15

 Heeeeeejka!!!
Moje ziomki witam oficjalnie w nowym roku.
Zapraszam na krótki, ale wielce emocjonalny rozdział.
Enjoy
:3
 ***
- A więc wszyscy zgodnie twierdzicie, że nic się nie zepsuło? - zapytała patrząc na każdego z nich podejrzliwie. Pokiwali głowami siedząc na sofie jak na skazaniu - Nic a nic? - znów zapytała  z nieco gorzej skrywana irytacją - Nic się nie stłukło? Nic nie pękło? - ponownie przytaknęli. Idea podeszła do telewizora w którym ziała spora dziura i oparła się o niego. Nachyliła się nieco i z otworu w ekranie wyjęła pilot. - Ale jesteście pewni? - żądza mordu wylewała się z niej, tak że prawie można to było zobaczyć gołym okiem. Oczy płonęły, a głos drżał od dławionej złości.
- Chyba się zorientowała - szepnął Aaron do Kastiela, na tyle nieudolnie, że wszyscy inni którzy znajdowali się w pokoju, w tym Idea, mogli to usłyszeć.
Ścisnęła swoje skronie, bo jakoś tak nagle, głowa ją zaczęła boleć, choć słowo "boleć" jest dość delikatnym określeniem. "Napierdalać" to słowo pasuje jak ulał.
- O co poszło? - zrobili dość głupie miny, tak jakby nie spodziewali się tego pytania - Zakładam, że nie rzucaliście w siebie moim pilotem bez powodu. No chyba, że nagle zapragnęliście zniszczyć moje okno na świat. Tak więc pytam: o co poszło? - Zgodnie milczeli przyglądając się dywanowi, który teraz stał się najwyraźniej arcy ciekawym obiektem obserwacji. Idei było trochę słabo, do tego ból głowy nie ustępował, przeciwnie nasilał się - Hej! Zadałam pytanie, więc oczekuję odpowiedzi! I patrzcie na mnie jak do was mówię! Ej! - Nagle zakręciło jej się w głowie tak, że musiała przytrzymać się telewizora żeby nie upaść. - Nie ważne - powiedziała po chwili, czując, że brakuje jej tchu. - Przemyślcie swoje zachowanie czy coś takiego... - poczuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
Świat się rozmazał, a chwilę potem otaczała ją tylko ciemność
~~~~
Obudziły ją jakieś krzyki.
Otworzyła oczy i spróbowała usiąść. Pod jej czaszką wybuchły fajerwerki bólu, a przed oczami zatańczyły kolorowe plamy. Opadła zrezygnowana na poduszki.
Zaraz, jest w łóżku?
Deja vu?
- Feliks myślałem, że już to omawialiśmy! Nie możemy jej powiedzieć! - Aaron? Brzmiał dość desperacko.
- To wy tak uważacie! Ona ma prawo wiedzieć! - Idea wstała z łóżka ignorując ból głowy i podeszła jak najbliżej drzwi. Nie, ona wcale nie podsłuchuje! No może troszkę, ale to przecież nic takiego. - Obiecaliście mi, że powiecie jej o tym gdy tylko pojawią się pierwsze objawy! Minęły dwa dni a ona jeszcze się nie wybudziła. - spała 2 dni?! No to fajno... -  Jej zdrowie was w ogóle obchodzi?! Ona was w ogóle obchodzi?
- Feliks nie jesteś jedynym, który się o nią martwi, ale mamy swoje powody!
- Chuj mnie obchodzą wasze powody Aaron, i gdy tylko otworzy oczy, po prostu jej to powiem. Bez względu na was czy wasze zasrane powody. Nie będę bezczynnie stał i patrzył jak ona... jak ona - głos mu się łamał. No nie... serio? Popłakał się? Przecież to nie mogło być nic tak poważnego. Choć w sumie rzeczywiście nie czuła się najlepiej, głowa nadal ją bolała i cały czas miała problemy z oddychaniem. Znowu coś mówili, jednak tym razem na tyle cicho, że musiała praktycznie przylgnąć do drzwi żeby cokolwiek usłyszeć.
- I co zrobisz gdy jej powiesz? - teraz produkował się Kastiel - Co ona zrobi gdy się dowie? Jak się będzie z tym czuła? To już nie będzie nasza Idea. Uspokój się i pomyśl. Nie tylko ty się o nią martwisz. Ja... My też. Dlatego na razie daj spokój.
- Ale..
- Na razie... Tylko na razie. Idź się ogarnąć, a my sprawdzimy co z pieczęcią.
Pieczęć?
Idea podwinęła bluzkę.
Jednej z trzech gwiazdek brakowało.
A potem wszystko działo się bardzo szybko.
Drzwi na których Idea opierała się całym ciężarem swojego ciała otworzyły się, a ona wpadła z impetem do pokoju w którym odbywała się cała "rozmowa".
Na chwilę w mieszkaniu zapanowała absolutna cisza. Chłopaki stali bladzi jak ściana i tacy jakby trochę zapowietrzeni. Pierwszy z osłupienia ocknął się Feliks i rzucił się w jej stronę. Objął ją i mocno przytulił tak, że jej problemy z oddychaniem nieco się pogorszyły.  Powoli zaczynało jej brakować powietrza.
- Feliks?  - powiedziała ledwo łapiąc oddech.
- Nigdy więcej tak nie rób - powiedział wilgotnym głosem. Trochę ją zatkało.
- Jeśli zaraz mnie nie puścisz to nie wiem czy tym razem w ogóle się obudzę. - Odsunął się i odwrócił głowę w bok. Taa.. w ogóle nie było widać mokrych policzków i zaczerwienionych oczu. A przynajmniej Idea udawała, że tak było.
- Emm... Idea ile słyszałaś z naszej eee.. rozmowy.
Skłamać czy nie?  Kurde no..
- Całkiem sporo, można powiedzieć...
- To znaczy?
- Pójdę na spacer - jak nie wiesz co powiedzieć, zmień temat! Genialna strategia. Zawsze działa. Osoba z którą rozmawiasz jest chwilowo wytrącona z równowagi więc masz szansę na ucieczkę.
- Nigdzie nie idziesz, nie w twoim stanie. - powiedział a raczej prawie wykrzyczał Aaron.
- A jaki jest tak właściwie mój stan? - zapytała złośliwie. Cisza... - Tak więc, idę na spacer.
- Jest 23!
- Nie widzę przeszkód.- powiedziała i wróciła się do sypialni. Chciała się przebrać ale usłyszała jak ktoś wchodzi do pokoju. - Jeszcze jeden krok, a dowiesz się czym jest zły dotyk - rzuciła nie odwracając się  nawet. Usłyszała śmiech. Kastiel. - Jeżeli jeszcze raz powiesz coś w stylu, że kobiety nie mogą być straszne, bo coś tam, to ja będę przyczyną zmiany twojego poglądu na świat, rozumiesz? A teraz wyjdź łaskawie, przecież nie pójdę nigdzie w pidżamie.- Moment. Ona jest w pidżamie. Kto...? - Kastiel, kto mnie w to przebrał?
- Nala.
- Dobrze, a teraz wyjdź.
- Nie.
- Co?
- Sama powiedziałaś, w pidżamie nigdzie nie pójdziesz, tak więc nie wyjdę.
- Pffff, serio myślisz, że to podziała.
Wzięła swoje rzeczy wyminęła go i poszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła się przebierać. Była  w trakcie zdejmowania bluzki usłyszała pełne zażenowania chrząkniecie. Odwróciła się.
Taaak.
Przy umywalce stał czerwony Feliks.
- Won.
- Ale ja..
- WON!!!!
Wybiegając z łazienki starał się nie patrzeć na Idee przez co jego twarz zaliczyła spotkanie stopnia pierwszego ze ścianą, na co Idea wybuchła oczywiście histerycznym śmiechem.
Po 10 minutach wyszła z łazienki ubrana nadal śmiejąc się pod nosem. Nie wchodziła nawet do pokoju, od razu poszła założyć buty i wyszła z domu. Chwilę później była już na zewnątrz.
Cisza. Spokój.
Ruszyła w kierunku parku.
- Biedny Feliks - usłyszała nad uchem - Przeżył szok.
- Kastiel, poszłam na spacer. Sama. Rozumiesz? SAMA. Mam ci to przeliterować?
- Sama ze mną, poza tym muszę cię pilnować.
- Musisz?
- Źle zabrzmiało? A co ty na: Chce cię pilnować. Lepiej?
- Co kto woli. - powiedziała uśmiechając się.
Chodzili po parku w absolutnej ciszy dopóki Idei nie zrobiło się słabo. Nie powiedziała o tym, ale to jest chyba logiczne. Po prostu, ni z tego ni z owego usiadła na ławce i zaczęła przyglądać się niebu, jak to miała w zwyczaju. Kastiel poszedł w ślad za nią.
- Dlaczego zielony? - rzuciła od niechcenia.
- Co? - zapytał trochę zbity z tropu.
- Twój ulubiony kolor to zielony, prawda? Dlaczego?
- Cóż... wiele ładnych rzeczy ma ten kolor. Drzewa, szmaragdy, twoje oczy, trawa, jabłka.
- Sorry, mógłbyś powtórzyć przedostatnie?
- Trawa?
- Nie nie, to przed tym.
- Szmaragdy?
- Po szmaragdach i przed trawą.
- Twoje oczy?
- Ehh.. Okropnie oklepany tekst. - zerknęła na niego kątem oka.- Stary, co ty robisz ze swoim życiem.
- Też się zastanawiam.- zdziwiona odwróciła do niego głowę. Jego twarz była naprawdę blisko jej twarzy. 
Chwilę później Kastiel leżał na ziemi rozmasowując szczękę.
- Nigdy więcej tego nie rób! - wrzasnęła, a potem usiadła, bo znowu poczuła, że traci grunt pod nogami, nie koniecznie przez pieczęć.
- Dlaczego? - zapytał bardzo spokojnie, siadając obok niej.
- Bo tak! - pisnęła.- Wracamy. Znudziło mi się spacerowanie.
- Tak, tak.

czwartek, 3 stycznia 2013

Libster Awards #1

 WoW!!! 
Zostałam nominowana normalnie się tak się cieszę się że się normalnie nie mogę ogarnąć!


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.



1. Z jaką postacią z anime przespałbyś się/wziął ślub/zabił ją? Wymienić, oczywiście, trzy różne. ;)
Oj... trudne pytanie, trudne.
Przespałabym się z Masato Hijirikawa z Uta no prince - sama: Maji love 1000%.
Wzięłabym ślub z Gilbertem z Pandora Hearts, Byakuya z Bleach, L z Death Note lub Neji z Naruto (Przepraszam! Nie mogłam wybrać jednego!)
Zabiłabym Sakure z Naruto, nie cierpię jej :/
2. Piosenka, której nie możesz słuchać, bo Cię szlag trafia?
NIENAWIDZĘ DISCO POLO... wszelkiego rodzaju i jest tylko parę nie pisanych wyjątków. 
3. Anioły, czy demony? ;)
Niegrzeczne anioły, Mrau! 
4. Masz jakieś kolekcje?
Nie, ale to się zmieni! Gdy tylko zapanuję nad światem! Buahahahaha! Ekhem...
5. Co teraz masz na sobie? ;>
Zielone spodnie i czarna bluzę z Death Note 
6. Ulubione słodycze?
 Kisiel... liczy się?
7. Gdzie widzisz się za 10 lat?
Ta - je - mni - ca.. A dobra co mi tam! 
Widzę się w wielkiej ale przytulnej willi z paroma ciachami jako lokajami którzy na każde moje polecenia będą odpowiadać: Yes, my Lady. A rozkazy będą mieli różne... Oj różne...
8. Ulubiony odgłos?
 Odgłos deszczu.
9. Ulubiony zapach?
Jaśmin.
10. Jakie krążą o Tobie plotki?
Od lat planuję zagładę kościoła i brakuje mi piątej klepki...
11. Jak powinien zacząć się idealny weekend?
Emmm.... Nie jak a o której...
Idealny weekend powinien zacząć się od pobudki ok 10:00... dobra 10:10 w końcu to weekend, zaszaleję a co! A żeby ten weekend zaczął się naprawdę idealnie pobudki powinno dokonać mega-super-ekstra ciacho o białych albo zielonych oczach.

Moje pytania:
1. Z jaką postacią z anime przespałbyś się/wziął ślub/zabił ją? Wymienić, oczywiście, trzy różne. ;)
2. Piosenka której nie możesz przestać słuchać?
3. Ulubione anime?
4. Co chcesz robić w przyszłości?
5. Lubisz kisiel? Jeśli tak to jaki smak? ;>
6.Najukochańszy pisarz / bloger?
7.Ulubiony smak lodów?
8. Prawdziwa miłość to taka która... [max 4 słowa.]
9. Ulubiony zwierze?
10. Ukochany zespół?
11. Wielbiony przez ciebie człowiek [np. członek jakiegoś zespołu, pisarz, mangaka czy coś]?


No a że jestem straaaasznym leniem i nie chce mi się wypisywać 11 moich ulubionych <a wierzcie że znalazło by się wielu więcej>  to nominuję każdego blogera który zagląda do mnie od czasu do czasu żeby se czytnąć moje notki :P Proszę tylko o to aby zostawił się [czyt. adres swojego bloga] w komentarzu. No to tyle 
:3