poniedziałek, 17 września 2012

Gwiezdne Łzy 8

 Dobra.. 
Dzisiaj będzie moja pierwsza dedykacja...
 O.O
A więc ten wpis dedykuje mojej Yuki,
 dałaś radę i przeczytałaś! 
Oby tak dalej!
A dla pozostałych którzy czytają tego blooga, nowy wpisik i 
Enjoy
:3
 ***
- Książę?! Co do ch... - tu urwała, bo poczuła na sobie palące spojrzenie bibliotekarza - to znaczy... o co tu chodzi?
- Zaraz wszystko ci wytłumaczymy, obiecuje, ale najpierw, czy płakałaś może przez niego? - nastała cisza. Idee aż wmurowało.
- Skąd? Skąd ty..?
- Całe szczęście - całe powietrze z nich uszło, tak jakby to była super wiadomość, ale.... PRZECIEŻ NIE BYŁA!!! - A właśnie, dziadku, to o nią ci chodziło? Inaczej byś mi jej nie przedstawiał.
Pan Desmond uśmiechnął się podejrzanie... Coś jej się nie podobało w tym uśmiechu.
Po tych słowach Aaron poskoczył parę razy w miejscu, a następnie z całą swoją siła naskoczył na stopę Idei. Łzy stanęły jej w oczach i zaczęły spływać po policzkach. Nie czekała jednak na wyjaśnienia. Od razy zamachnęła się i strzeliła mu prawym sierpowym prosto w twarz. Aaron zachwiał się, a zaraz potem padł jak długi zakrywając twarz rękoma.
- Zdajesz sobie KURWA sprawę z tego jak to boli?! - wydarła się na niego, chciała go dobić paroma kopniakami między żebra, ale skończyło się na przeciągłym jęku... 
- Życie ci nie miłe, czy co? Wrogów szukasz? - darła się rozmasowując nogę - jesteś jakiś psychiczny czy co?  Cholera jeszcze ręka mi spuchnie... No pięknie kurwa... Co ci strzeliło do łba idioto?!
- Co tam twoja ręka! Spójrz na moją twarz! - zaskomlał przeglądając się w witrynie biblioteki - jak ja się teraz ludziom pokaże!? Taka śliwa pod okiem, masakra. 
- Podejdź bliżej to ci poprawie z drugiej strony! Sama bym podeszła, ale wyobraź sobie, że NIE MOGĘ!
- Ideo, uspokój się - powiedział Pan Desmond - Gwiazda musi sprawić aby wybrana przez nią osoba uroniła choćby jedną łzę. To taki jakby wybraniec. Gwiazda musi sobie takiego znaleźć w przeciągu stu lat od przybycia na ziemię. A musisz wiedzieć, że to bardzo niewiele czasu na znalezienie odpowiedniego człowieka. - tłumaczył pomagając jej wstać z podłogi - Przeze mnie też płakałaś, pamiętasz? Drugi dzień po otwarciu biblioteki. Przewróciłaś się między regałami, znaczy ja podłożyłem ci nogę - "Uśmiechnął się. No nie... on się uśmiechnął!"
- To był Pan?!  Miałam wtedy obitą całą twarz! Ciotka chciała jechać na policje i zgłaszać pobicie!
- Tak trzeba, po prostu.
- Ale po co?! Dlaczego?! Dlaczego to muszą być akurat łzy? Dlaczego nie, no nie wiem uśmiech albo cokolwiek innego.

- Tak zszywamy się z twoją duszą. Inaczej zgaślibyśmy na ziemi, a to jest gorsze od czegokolwiek innego.
- Ogarniam, ale nie zmienia to faktu, że robicie to BEZ MOJEJ ZGODY! Tak sobie po prostu idziecie ulicą wybieracie: A może ta? Niee ma za krótkie nogi.. A ta? eee... Nieładne włosy.
- Hahaha nie to nie tak, wybieramy osoby wyjątkowe, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak niewielu wybrańców jest na ziemi. A ty jesteś jednym z nich! Więcej, jesteś wybrańcem samego Księcia Kastiela! Coż za zaszczyt!
- Dupa a nie zaszczyt - mruknęła pod nosem - Nie macie jakichś przyjemniejszych sposobów na zszycie się z kimś?! Płacz, łzy! Co za idiota to wymyślał?!
- W sumie słyszałem o takim jednym sposobie, ale w twoim przypadku na pewno by nie przeszedł - odpowiedział po chwili Pan Desmond.
- A chodzi o? - "pff.. nie przeszedł...a co to ja jestem jakaś ułomna?"
- Pocałunek - odrzekł Aaron uśmiechając się zniewalająco. [Tak jakby zniewalająco mogłoby być słowem, które w pełni oddaje to co sobie wyobraziłam xD ]
-  ahh... - cholera, ten chłopak... - ekhem... A jeżeli ja nie chcę mieć z tym cieciem nic wspólnego - widząc pytające spojrzenie Aarona dodała - nie chodzi o ciebie, tylko o tego drugiego. A co jeśli ja nie chce go już więcej widzieć na oczy? Hmm? Co wtedy?
- To tak jakby nie jest możliwe, teraz ty jesteś częścią jego, a on ciebie. Ty płaczesz, on o tym wie. Śmiejesz się a i on jest weselszy. Rozumiesz?
- No ale ja nie chce!
- Po prostu to zaakceptuj. - westchnął Pan Desmond - To oznacza tylko tyle, że jesteś wyjątkowa. Gwiazda zanim się z kimś zszyje długo tę osobę obserwuję. Ma na nią oko i czuwa nad nią. To taki anioł stróż. A ty masz ich już trzech.
- Co za dużo to nie zdrowo - zamarudziła.
- Dziewczyno ty to masz cios, trenowałaś coś? - zapytał Aaron.
- Tak obijanie mord zboczeńcom i innym takim w mojej bramie.
- Oh..
- Ideo, wracaj do domu, książę może tam na ciebie czekać.
- Dobrze, pójdę ale jeżeli go spotkam, i będzie chciał się do mnie odezwać, choćby słowem to tak mu wpier... - spojrzała na bibliotekarza - Czy zdaje sobie Pan sprawę z tego, jak irytującym potrafi Pan być?
- Tak, zdaję i chwała mi za to. - uśmiechnął się szeroko - Aaronie pójdziesz z nią.
- Nie potrzebuję niańki. - żachnęła się.
- Ty może nie, z księciem może być gorzej, szczególnie jeżeli ty będziesz w pobliżu.
Chwilę potem byli już w drodze do jej domu. Szli w absolutnej ciszy. Idea kulała, ale starała się nie pokazywać jak bardzo bolała ją noga. Po prostu trochę kuśtykała.
- Przepraszam - usłyszała - Naprawdę przepraszam. - Szedł ze spuszczoną głową.- Nie chciałem żeby bardzo bolało. Przepraszam. - Nie patrzył je w oczy.
- Żałujesz? Że to ja?
- Nie.
- To nie przepraszaj. Nie przepraszaj za coś czego nie żałujesz, bo to nie ma sensu. I jak do mnie mówisz, to mów do cholery do mnie, a nie do chodnika czy butów. Ogarniasz?
Uniósł głowę i spojrzał na nią zaskoczony. Uśmiechnął się i powiedział: 
- Nie, na 100% nie żałuję.

2 komentarze: