poniedziałek, 10 września 2012

Gwiezdne Łzy 7

 Taaaaaaak!!!
Moje natchnienie powrócił!
Jeeeny jakie to był straszne rozstawać się z nim na tak długo...
Tak czy siak jest wpis. a jak jest wpis to znaczy że jest dobrze. A jak jest dobrze to ja jestem happy i jest super.
no to Enjoy
:3
 ***
- Jeżeli to żart, to wyjątkowo nie śmieszny - powiedziała Idea spoglądając to na bibliotekarza to na Aarona.
- Biorąc pod uwagę to, że sama doszłaś do wniosku, że jesteśmy gwiazdami to ty powinnaś żartować sobie z nas.- Pan Desmond był irytująco podekscytowany, szczerzył się jak głupi i nerwowo gestykulował - Od zawsze wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Ideo jestem skłonny powiedzieć, że jesteś jednym człowiekiem na ziemi, który potrafi zobaczyć to znamię. Fascynujące! Człowiek potrafiący rozpoznać gwiazdę! Ideo jesteś fenomenem w dziedzinie naszej nauki! Gdyby tylko Instytut Galaktyczny sie o tobie dowiedział...
-... to zostałaby królikiem doświadczalnym, a następnie eksponatem w muzeum - dokończył Aaron uśmiechając się przy tym złośliwie do dziadka.
- W sumie racja.
"Czy on się zasmucił?! Wolałby mnie oglądać jako figurkę na wystawie?! Zajebiście... Po prostu zajebiście"
- Ale co wy tu robicie? W sensie jak? To znaczy dlaczego?... mam na myśli, no w sensie że...-"Jąkam się... jak niedorozwinięta. Pięknie, genialnie można by rzec. Robię z siebie idiotkę"- No wiecie o co mi chodzi!! - wybuchła w końcu, widząc jak Aaron i bibliotekarz coraz szerzej się uśmiechają.
- Tak wiemy - parsknął cicho chłopak - No więc dziadka wygnali parę wieków temu, za pewne nieporozumienie. Natomiast mnie stosunkowo niedawno, za adorowanie pewnej kobiety.
- Za wychwalanie kobiety? A to źle? U was to kobiety zabiegają o facetów? Nie, nawet jeśli, to chyba nie wygnaliby cie z królestwa za parę drobnych komplementów. Dziwnie tam u was...
- Źle wszystko zrozumiałaś. Nie za komplementowanie kobiety Gwiazdy, a za wychwalanie kobiety, w sensie że człowieka.
- A to niedobrze ponieważ...?
- Ponieważ gwiazdy nie mogą. Znaczy nie może nam się podobać ktoś z ziemi. Znaczy... dziadku, wytłumacz to jej - spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Bycie gwiazdą jest wynagrodzeniem za cierpienia przeżyte za życia na ziemi. Jest to inne, lepsze życie, dlatego musi być ono idealne. Nie ma w nim miejsca na bunty, niedociągnięcia. Wszystko co wychodzi poza prawo jest po prostu usuwane. Jednym z paw jest to, że gwiazda nie może pożądać niczego co ziemskie, bo to kraina bólu, cierpienia i zła. Bardzo rzadko, ale jednak, zdarzają się gwiazdy, którym do ziemi lub do jakiegoś człowieka tęskno. Jeśli gwiazda przejawia jakiekolwiek zainteresowanie ziemią, zostaje przeprowadzone w jej sprawie wnikliwe śledztwo. Jego wyniki zostają odesłane do sądu najwyższego, tam natomiast decydują, czy gwiazda zasługuje na banicje czy tylko na upomnienie. Temu tu, ostałoby się na upomnieniu gdyby nie to iż dzień przed osądzeniem go wyszedł na ulice i zaczął wyśpiewywać serenady o kobiecie piękniejszej niż wszystkie Komety i Panna Luna razem wzięte. O jej niezmierzonym pięknie i inteligencji i o tych wszystkich innych idiotyzmach, o których zakochani głupcy potrafią gadać godzinami.
Idea przeniosła wzrok na Aarona.
- To chyba dobrze, że zesłali cie na ziemię. możesz się z nią spotkać, porozmawiać, rozkochać w sobie i takie tam, nie wiem o tym za wiele. To nie moje klimaty - zaśmiała się.
- Rozkochać w sobie hmm? - uśmiechnął się smutno pod nosem - tylko widzisz ona ma teraz 58 lat, męża i dzieci a możliwe że i wnuki.
- Ale powiedziałeś że zostałeś wygnany stosunkowo niedawno - Idea zmarszczyła brwi.
- 40 lat dla gwiazdy to jak 4 lata dla ciebie, ale nie w przeliczeniu a w odczuciu. Dobra inaczej, ile mam lat? Na ile wyglądam?
- 18? 19?
Aaron uśmiechnął się triumfalnie.
- Na tyle się właśnie czuję, i na tyle wyglądam, ale mam nieco więcej, nadążasz? Nie? W takim razie przedstawię ci się tak jak przedstawiałem się w królestwie - tu delikatnie ujął jej dłoń i zgiął się w niskim ukłonie - mam przyjemność przedstawić się Panience jako Aaron z konstelacji ósmej, galaktyka pierwsza. Odrodzony 783 lata temu. - ucałował ją w dłoń po czym wyprostował się, przejechał ręką po włosach i uśmiechnął się czarująco - Kurde chyba wyszedłem z wprawy, kiedyś dziewczyny mdlały po czymś takim. Serio, nie przechwalam się.
"No nie dziwię im się, Kurdę czy tylko mi zrobiło się gorąco? Mogę się założyć, że jestem cała czerwona. Zaraz będzie gorzej, bo pewnie zacznę się jąkać... o taaak ".
- N-N-N- Ekhem- niewątpliwie. - zawiesiła się na chwilę - moment, powiedziałeś 783 lata temu? O kur...
- Słucham ? -zapytał Pan Desmond z wyrzutem.
- Przepraszam, to z zaskoczenia -powiedziała zakrywając sobie usta - naprawdę przepraszam.
- Miarkuj się, młoda damo - skarcił ją - rozumiem, że jesteś nieco zdezorientowana, ale zważaj na swe słowa.
- Bardzo pana przepraszam - powiedziała szturchając Aarona, który dławił się ze śmiechu- naprawdę mi przykro. To.. się.. więcej.. nie.. powtórzy. - w każdej z przerw bezlitośnie dźgała Aarona w bok.
- No, tak ma być. A skoro wszystko z naszej strony jest już jasne, poprosimy ciebie o to samo.
- ..? To znaczy?
- Widziałaś już trzy gwiazdy. Ja i Aaron to dwie. W takim razie kim jest trzecia osoba? - obydwoje wpatrywali się w nią z napięciem.
- Nie wiem z której jest konstelacji, ani z jakiej galaktyki czy ile ma lat. Wiem tylko jak ma na imię. A i to nie jest pewne u takiej gnidy.
- Coś się stało?
- Ten... Ten niesamowicie irytujący, nietaktowny i pozbawiony jakiegokolwiek wyczucia idiota, najgłupszy ze wszystkich facetów jakich przyszło mi spotkać, a musicie wiedzieć, że to nie byle lada obelga ponieważ mieszkam na Bałutach, gdzie ludzie inteligencją nie grzeszą - złapała oddech. - na imię miał Kastiel.
- Dziadku, Kastiel? Skąd znam to imię? To... - spojrzał na bibliotekarza - nieee.. nie może być. A jeżeli? Dziadku?
- Ideo, opisz nam go najdokładniej jak tylko możesz - Pan Desmond był cały blady, jakby zobaczył ducha.
- Wysoki. Ciemne, długie włosy. Zielone oczy, pełne usta.
- To on. - wyszeptał Pan Desmond teraz już biały jak kreda.
- Kto?
- ON - powiedział Aaron - Książę Kastiel, brat Króla Heliosa.
- Ah... książę. Książę!?
"No tak... wyjebałam z domu księcia...
Mój geniusz czasem po prostu idzie na spacer zostawiając mnie sam na sam z głupotą...
KSIĄŻĘ...
Kurwa"

5 komentarzy:

  1. Jesteś genialna! Czekam na następny twój wpis!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite jest to opowiadanie *o* Mykam czytać następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu nie mogłam ze śmiechu!!! SERIO, nawet teraz sie śmieję :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle. A potem się w nim zakocha, tia? Zawsze tak jest ;) Ale może ty zmienisz regułę...

    OdpowiedzUsuń