czwartek, 13 grudnia 2012

Gwiezdne Łzy 14

O ludzie jak mi było ciężko wziąć się za ten rozdział. 
Dopadł mnie świąteczny leń.
Tak wiem, święta dopiero za 2 tygodnie, a ja zawsze byłam leniem, ale to taka specjalna odmiana, którą przejawia większość społeczeństwa właśnie w święta Bożego Narodzenia.
Tak mi się nic nie chce, że nawet jak mam zrobić "ą" to mnie krew zalewa, bo muszę nacisnąć dwa klawisze na raz.
Do tego wszystkiego Yuki mnie przydybała na GG i nie chciała wypuścić. Yuki to zuo!!!!
Ehh.. No ale cóż, leń czy nie leń, Yuki czy nie Yuki, wpis wypadałoby dodać....nie?
Tak więc, oto jest wpis.
Enjoy 
:3
***
Chłopcy stali, wyraźnie zdziwieni tak nagłą zmianą zdania, patrząc z niedowierzaniem i niemym pytanie w oczach: Jak?
- Wiecie, ma się swoje sposoby - zaśmiała się Nala widząc ich miny. - Dobra, Idea ruszaj się idziemy cię przebrać. W tym czasie chłopaki wymyślą gdzie by cię tu zabrać. - powiedziała wypychając Idee z biblioteki - To widzimy się tu za godzinę chłopaki - rzuciła jeszcze przez ramię, zostawiając ich całkowicie osłupiałych.
~~~~
- Co jest nie tak z tymi ciuchami? - zapytała Idea, coraz bardziej podirytowana. Była właśnie ciągnięta za rękę przez Nale tak, jak niesforne dziecko jest ciągane przez matkę.
- Jak to co? Serio chciałaś spędzić swoje szesnaste urodziny w brudnych spodniach, poplamionej bluzce i dziurawych trampkach? 16 urodziny ma się tylko raz!
- Każde urodziny ma się tylko raz - odgryzła się - i każde wglądają tak samo.
- W takim razie sprawimy, że te będą wyjątkowe - powiedziała Nala wchodząc z Ideą do jej domu - ale do tego potrzebne nam będzie to wielkie pudło, w którym trzymasz wszytkie ładne, słodkie i urocze rzeczy, które nie oglądały światła dziennego odkąd trafiły w twoje ręce.
-  Jakoś nie miałam okazji żeby ich użyć - skłamała wyjmując z szafy spore tekturowe pudło.
- No więc ta jest idealna. - powiedziała Nala zaglądając do środka - O jejciu tu jest tyle ślicznych rzeczy, w co by cię tu ubrać? W sumie chyba lepiej będzie najpierw cię umalować.
- Dobra, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. Jeżeli ktoś zejdzie na zawał z przerażenia na mój widok, to cała odpowiedzialność spada na ciebie.
- Oj zobaczysz, ludzie będą padać, ale z zachwytu.
Półgodziny później Idea stała przed lustrem i pewnie przetarłaby oczy ze zdziwienia, ale teraz miała umalowane rzęsy, więc Nala surowo jej tego zabroniła. Włosy, które zazwyczaj w nieładzie opadały falami na ramiona teraz były proste jak struna i sięgały prawie połowy pleców. Ciemne rzęsy gęsto opatulały jej oczy, a cienkie kreski brązowego eyeliner'a delikatnie je [oczy] podkreślały. Brzoskwiniowy top z dużym, czarnym napisem kusząco zsuwał się z jednego ramienia, do tego białe rurki, parę bransoletek, kolczyki i brązowa torebka.
- Wyglądasz genialnie - westchnęła Nala.
- No - wymsknęło się Idei - To znaczy, ujdzie.
- Tylko dlaczego mam wrażenie, że czegoś brakuje?
- Może dla tego, że nie mam butów.
- Buty! - Nala pobiegła w głąb mieszkania po to by po chwili wrócić z parą ślicznych, brązowych botków. - No, teraz jest idealnie.
- Nala jeśli nie chcemy się spóźnić to musimy już wychodzić.
- Dobra. Dzwonił Aaron i powiedział, że mamy się udać do kawiarni "Antique".
- Dzwonił? Kiedy?
- Jak się przebierałaś, a teraz tak jak już sama stwierdziłaś, musimy się zbierać.
~~~~
 Kawiarnia, którą wybrali chłopcy znajdowała się w głębi podwórza jednej z łódzkich ulic. Unosiła się w niej przyjemna, ciepła atmosfera oraz aromat najróżniejszych kaw, tak że chciałoby się wejść i nie wychodzić. Zamiast sztywnych krzeseł stały wygodne, mięciutkie fotele i sofy. Każdy stolik był inny, co tylko dodawało lokalowi uroku. Za kontuarem stało parę kelnerek i kelnerów uśmiechających się uprzejmie i zachęcająco. Nala weszła pierwsza do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu chłopców. Znalazła ich siedzących w kącie i dyskutujących nad czymś zawzięcie. Pomachała im i udała, że robi wejście na bębnie [no wiecie takie daddadadadadam] następnie otworzyła drzwi i do środka weszła Idea.
Idea niepewnie przeszła przez środek lokalu i usiadła przy stoliku chłopaków. Żaden nic nie mówił, tylko się gapili.
- Jeżeli któryś z was się teraz nie odezwie wrócę do domu, przebiorę się, a potem wrócę i skopię wam dupy.
- To jednak ona - odetchnął Aaron.
- Mówiłem wam, że to Idea. Przecież bym poczuł gdyby była podstawiona.
- Ale.... przecież ona nie wygląda jak Idea - sapnął Feliks.
- Nala, wychodzę - powiedziała i wstała. Zaraz potem została delikatnym, ale nie akceptującym sprzeciwu ruchem ściągnięta na sofę obok Kastiela.
- Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnął się, tyle że nie tak zwyczajnie jak to się zwyczajni chłopcy uśmiechają, ale tak wiecie, tak jak to tylko Gwiazdy potrafią, tak że Idei wyssało całe powietrze z płuc.
- Przepraszam, mogę przyjąć zamówienie? - zapytał kelner, który wyrósł jak spod ziemi.
- Tak, oczywiście. Ja poproszę ciastko z kremem i mrożoną cafe latte. - odpowiedziała Nala po chwili przeglądaniu menu. - Dla Serafa pewnie bananowy shake i sernik z truskawkami - Seraf tylko pokiwał głową uśmiechając się na samo wspomnienie o cieście.
- Ciasto karmelowe i cynamonową kawę z dodatkowym cukrem.
- A dla Ciebie? - zapytał kelner nie odrywając wzroku od Idei - Co mogę Ci podać?
- Ciasto czekoladowe z wiśniami i orzechowe cappuccino.
- Oczywiście, już podaje - uśmiechnął się czarująco i już miał odchodzić lecz zatrzymało go stanowcze chrząknięcie. Odwrócił się niechętnie i z wymuszonym uśmiechem spojrzał na Kastiela.
- Tak? - zapytał z jadem w głosie - Coś jeszcze?
- Ostatnie razy dwa, a i.... coś ci upadło - powiedział Kastiel podając kelnerowi karteczkę z numerem telefonu, który zostawił na stole obok Idei.
- Ah... Następnym razem będę uważał - odpowiedział trzęsącym się od złości głosem.
- Miejmy nadzieję, że nie będzie następnego razu - powiedział z uśmiechem na ustach i trwał w nim dopóki kelner nie zniknął mu z pola widzenia.
- Idea, przecież on cię jawnie podrywał - wykrzyknęła Nala - Serio, nie widziałaś tej karteczki?
- Co, jakiej karteczki? Sory zamyśliłam się. Zresztą nawet jeśli bym zauważyła... to co? Nie jestem dobra w te klocki i tak by nic z tego nie wyszło. Zresztą nie był w moim typie.
- Ha! Czyli jednak go obczaiłaś. Skoro ci się nie podobał, bo jak to ujęłaś "nie był w twoim typie" to jaki jest twój typ?
- Nie mam obowiązku ci o tym opowiadać. - powiedziała Idea wytykając przy tym język.
- Zagrajmy w butelkę! - wykrzyknął nagle Seraf.
- Co my mamy po 12 lat żeby w to grać?  - prychnął Feliks.
- W butelkę! W butelkę!! W butelkę!!!! - zaczął się wydzierać na cały lokal, więc nie było innego wyjścia jak tylko się zgodzić.
- Eee... Jak się w to gra? - zapytał Kastiel.
- Kręcimy butelką, ten kto kręcił zadaje temu którego wskazał korek pytanie lub daje jakieś zadanie. Wybiera osoba pytana. Po odpowiedzi lub wykonaniu zadania kręci osoba, która była pytana i tak w koło Macieju.
- No dobra, mam jakąś butelkę po wodzie. - powiedziała Nala robiąc miejsce na stole - Idea dziś jest twój dzień więc w nagrodę możesz kręcić pierwsza.
- O super.- "Cóż za wyróżnienie, mogę rozpocząć gre w którą nie mam ochoty grać. Jej... uhu...."
 Idea zakręciła butelką. Korek wskazał Feliksa.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Uuuu... No więc pomyślmy... Słyszałam, że grasz w zespole. Więcej, słyszałam, że nie tylko grasz ale i śpiewasz. Zaśpiewaj coś.
- Nie ma ochoty w to grać. - stwierdził nagle.
- Hmmm.... No więc uznajmy, że osoba która wygra dzisiejszą grę w butelkę, czyli wykona wszystkie zadania i odpowie na wszystkie pytania zgodnie z prawdą, będzie mogła zażyczyć sobie czegokolwiek od jubilatki. Idea, poświęcisz się? Dla dobra gry? Dla dobra naszych uszu? - tu Nala wymownie spojrzała na Serafina.
- Niech będzie. - westchnęła cierpienniczo. - To jak Feliks? Śpiewasz?
- Despite the lies that you're making
Your love is mine for the taking
My love is
Just waiting
To turn your tears to roses... tyle powinno wam wystarczyć. - "oooo czyżby się zarumienił, uroczo."
- Teraz ty kręcisz.
Tak też zrobił. Butelka wskazała, o ironio, Idee.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał złośliwie.
- Prawda.
- ....Dlaczego się na to zgodziłaś? Na to wszystko? Wyjście, te ubrania, makijaż nawet ta gra, dlaczego?
- Nala obiecała, że te urodziny będą inne niż poprzednie? Więc robię wszystko to na co nie mam w ogóle ochoty. Jak na razie jest znośnie - uśmiechnęła się ładnie - Znowu ja! - sięgnęła po butelkę szybko zmieniając temat.
- Poczekaj! Nie chodziło mi o to, chodziło mi o powód, przyczynę. Co cię do tego skłoniło, no wiesz, wtedy w bibliotece.
- To już jest drugie pytanie, musisz poczekać na swoją kolej - wywinęła się na myśl, że musiałaby im powiedzieć czym szantażowała ją Nala.
Zakręciła ponownie butelką.
Kastiel.
- Prawda czy wyzwanie? - "Weź wyzwanie, weź wyzwanie, weź wyzwanie!"
- Prawda.
- No tooo~~... za co zostałeś wygnany? - Przy stole zapadła dziwna cisza...."Czyżby temat TABU? Ups... Taktowna Idea zawsze spoko" - Nie w sumie nie chce teraz tego słuchać. Czy bardzo będzie wam przeszkadzać jeśli nagnę trochę zasady i zmienię pytanie? Jakiś sprzeciw? Nie? Okej, to.....jaki jest twój ulubiony kolor? - "Gdyby nie to, że jesteśmy w miejscu publicznym.... oj gdyby nie to, to poleciałby ostry facepalm.. Co to w ogóle było za pytanie?! Jaki jest twój ulubiony kolor? Ja pierdole, ile ja mam lat żeby pytać chłopaka o takie rzeczy... o ludzie, czasem sama nie wierzę jak bardzo beznadziejna jestem. Przydałoby się obejrzeć parę komedii-romantycznych, tam cały czas w to grają, nie? Nie? Ja tam nie wiem... Zawsze usypiam po słowach 'Reżyseria..Muzyka itd.'..Romansidła to nie moja działka "
Kastiel uśmiechnął się pod nosem. "Jeżeli chciał to zrobić dyskretnie to coś mu nie wyszło."
- Zielony.
- Zielony? Dlaczego zielony? - "Niby o gustach się nie dyskutuje... no ale weźcie no... zielony?"
- To jest drugie pytanie. - "Brawo, też umiem liczyć.." - poczekaj do następnego razu - i znów ten zabójczy [dosłownie] uśmiech. "Przyrzekam kiedyś, po prostu zacznę go dusić i nie puszczę dopóki nie zrobi się na twarzy fioletowy."
Kastiel zakręcił butelką, która wskazała na Nale.
- Wyzwanie - odpowiedziała zanim została zapytana.
-  No to... - wstał, podszedł do niej i powiedział coś na ucho. Nala uniosła brwi, ale zaraz uśmiechnęła się podstępnie. Kastiel wrócił na swoje miejsce koło Idei  - Możesz zaczynać.
Po tych słowach Nala wstała i usiadła koło Feliksa, położyła swoja rękę na jego ramieniu i delikatnie musnęła nosem jego szyję. Chłopak cały spłoną czerwienią i zesztywniał [bez podtekstów proszę!!!! Wy zboczeńce :P]. Nagle Nala wstała z uśmiechem na twarzy i wróciła na swoje miejsce.
- Zaliczyłam? - zapytała zadowolona z siebie.
- Jak najbardziej - powiedział Kastiel dusząc się ze śmiechu. Po chwili Aaron i Nala dołączyli do niego, natomiast Idea nie ogarniała. Spojrzała na Feliksa, który teraz, miało się wrażenie, starał  się zapaś w fotel. Był cały czerwony i ten wyraz zakłopotania pomieszanego ze złością widniejący na jego twarzy. Nie mogła się powstrzymać, też zaczęła się śmiać.
- Tak więc, teraz ja kręcę. - stwierdziła Nala gdy już wszyscy się uspokoili a twarz Feliksa przybrała normalny odcień..
Wypadło na Idee.
- Prawda czy wyzwanie?
"Dobre pytanie. Z Nalą trzeba uważać... Jak walnie mi jakieś zadanie typu to przed chwilą to prędzej wyliżę całą podłogę w tej kawiarni niż zrobię coś takiego. Pytaniem też może mnie zagiąć. No co ja mam teraz zrobić?!"
- Prawda...?- bardziej zapytała niż stwierdziła. Oczy Nali zabłysnęły niebezpiecznie. "Zły wybór. Bardzo zły."
- Ideo, twoim obowiązkiem jest teraz...
- Nie zrobisz tego.. - powiedziała z niedowierzaniem
- Powiedzenie nam wszystkim... hmm.. Jaki jest twój ideał faceta i dlaczego nie podobał ci się kelner. - "Ten wzrok to spojrzenie drapieżnika patrzącego na swoją ofiarę...o tak, Nala jest sadystką i to w stu procentach..."
- A jeśli nie chce?
- Spotka cię kara, o której ci się nawet nie śniło - znowu ten błysk w oku. - Wiesz zawsze możemy porozmawiać o tym co ci chodzi po głowie gdy się uśmiecha - "Psychopatka, ona po prostu kocha się nade mną znęcać."
- Najpierw wygląd czy co? - zapytała zrezygnowana.
- Zaczynaj od czego chcesz. I pamiętaj, ja wiem kiedy kłamiesz. - powiedziała poprawiając się w fotelu, rozsiadła się tak, jakby czekała ją dobra historyjka - Prosimy.
- No to jeśli chodzi o wygląd to nie mam jakichś szczególnych upodobań- zaczęła niepewnie - znaczy mógłby być trochę wyższy ode mnie i mieć długie włosy.
- Czyli odrzuciłaś Pana kelnera, bo miał nieodpowiednią długość włosów? - zapytał Seraf robiąc minę jakby rozwiązywał naprawdę trudną krzyżówkę.
- Nie, to nie dlatego. Ja.. nie jestem taka - tu wskazała na siebie - na co dzień wyglądam zupełnie inaczej, więc nie było nawet opcji żeby wziąć ten numer. Poza tym nie lubię powierzchownych gości. Są denerwujący, jeszcze bardziej niż ci którzy biją cie bez powodu - spojrzała w stronę Aarona - budzą cię w środku nocy - przeniosła wzrok na Feliksa - lub spadają z nieba - zerknęła w stronę Kastiela. - Tak więc, podoba mi się gdy chłopak potrafi mnie rozśmieszyć, a czasem może nawet zezłościć, ale bez przesady. Gdy mnie słucha a nie tylko udaje i gdy jest sobą, zawsze i wszędzie. To chyba wszystko. "Znaczy prawie, ale tego ostatniego nie powiem na głos."
- Na pewno? Ale jesteś pewna? Bo mi się zdaje, że nie do końca. - "Uhh  ty.. ty.. ty sadystyczna psychopatko niech cię i te twoje "zdolności" szlag trafi!"
- Nie nazwałabym siebie psychopatką, ale jak uważasz - Nala zaczęła się śmiać - A więc?
- mam być dla niego najważniejsza. - wymarotała pod nosem.
- Co? - zapytali chórem wszyscy oprócz Kastiela który chyba usłyszał. W końcu siedział obok niej.
- Gówno kurwa, nie powiem tego drugi raz.
- Idea, bo porozmawiamy inaczej - fuknęła Nala.
- A ty co? Moja matka jesteś?
- Idą~~~~~~~ ciastka!!!!! - wydarł się Serfin na widok kelnera niosącego zamówienie.
Każdy dostał to co chciał i reszta popołudnia minęła im na rozmowie o wszystkim i o niczym. Nie grali już w butelkę, jakoś wszytskim się odechciało. Wieczorem gdy rozchodzili się do domów chłopcy poszli przodem, a Nala i Idea szły z tyłu. Gdy stanęli przed kamienicą Idei rzuciła im klucze, a sama została jeszcze chwilę z Nalą.
- Dzięki. - powiedziała cicho.
- Za co? - zdziwiła się Nala.
- No, za dzisiaj. Było naprawdę... fajnie? Tak chyba właśnie tak było. Pierwszy raz od paru lat dobrze się bawiłam w swoje urodziny.
- Mam dla ciebie prezent, prawie bym zapomniała.
- Jaki?
- Zapytaj Kastiela dlaczego zielony jest jego ulubionym kolorem.
- No dobra, a gdzie ten prezent?
- To jest właśnie on.
- Żartujesz? Po co mam się go o to pytać?
- Zaufaj mi.
- Ale po co?
- Po prostu zapytaj. Nic na tym nie stracisz, a możesz wiele zyskać. - powiedziała odchodząc - Dobrej nocy.
- Taa... Dobranoc.
"Kolor... Co może mi dać kolor...?"
Uniosła wzrok i spojrzała na niebo i... nie westchnęła. Pierwszy raz od bardzo dawna nie czuła tej dziwnej nostalgii. Pierwszy raz od bardzo dawna czuła się... szczęśliwa? Przeniosła spojrzenie na swoje otwarte okna w których paliło się już światło. Nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła i hałasy dobiegające właśnie stamtąd.
 "Co za łomy!" pomyślała i wbiegła na klatkę schodową z uśmiecham na twarzy.

2 komentarze:

  1. Nie chcę tworzyć konta, żeby specjalnie to skomentować, więc pojawiam się jako Anonim. ^^ A więc tak- Jesteś zajebistą osobą, masz OGROMNY talent i chyba żadne, naprawdę żadne opowiadanie nie spodobało mi się tak bardzo jak to *.* Po prostu kocham. A tak na marginesie to dużo mnie to kosztuję, bo takie słówka nie w moim stylu ;) Pisz dalej ^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. . . . O matko chyba się rumienię. . .
      Kurde zatkało mnie, a musisz wiedzieć że rzadko mi się to zdarza...
      Dziękuję?
      Nie no, serio.
      Dzięki
      :3

      Usuń