niedziela, 3 czerwca 2012

Gwiezdne Łzy 2

Ruszyła w stronę starej bramy mijając bok kamienicy. Przystanęła na chwilę i jak co wieczór przyjrzała się wspaniałemu graffiti. Są osiedla, na których budynki są po prostu pomazane przez idiotów, lecz są też takie, na których ludzie z talentem dodają starym budynkom odrobine życia. Na takim właśnie osiedlu mieszkała Idea. Przed nią widniało wspaniałe dzieło niejakiego Zonka. Przedstawiało ono ogród, ale nie byle jaki. Wszystkie rośliny, kwiaty, drzewa, krzewy były z kamienia. Nie zmieniało to faktu, że wyglądały jak żywe. Nad tym wszystkim widniał napis „Welcome to Stone Garden ”.   
Obróciła się na pięcie i przeszła jeszcze parę metrów aż doszła do na wpół martwego drzewa opartego o stare komórki. Wspięła się po nim i usiadała na jednej z nich. 
Chłonęła widok nieba całą sobą.
Nadciągała chmura. Nigdzie niespiesząca się, dostojna. Przepływała po niebie z taka gracja, że Idea poczuła ukłucie zazdrości. Zawsze tak było. Gdy tylko ujrzała chmury na niebie czuła się zazdrosna, bo nigdy nie będzie tak blisko gwiazd jak one.
Czuła... Wiedziała, że ziemia nie jest miejscem dla niej. Tylko skoro tak, to dlaczego stała się zwykłym, bezwartościowym i nic nieznaczącym człowiekiem, a nie piękną, idealną i lśniącą na niebie gwiazdą. 
Uśmiechnęła się smutno. 
- Moje życie jest totalna porażką.
 Nie wiadomo skąd pojawiła się łza. Po niej następna i jeszcze jedna. 
O nie! Nie mogła pozwolić sobie na płacz. Wtedy całkowicie straciłaby szacunek do swojej osoby. Łzy były jedyna rzeczą, jedyna słabością, której u ludzi absolutnie i nieodwołalnie nie tolerowała.
 Spojrzała na gwiazdy. Tak bardzo chciała by coś się teraz wydarzyło, jednakże nie wydarzyło się nic. Następne słone krople spłynęły po policzku bez pozwolenia. Idea podsunęła kolana aż pod samą brodę i schowała w nich głowę. Wiedziała, że jutro będzie czuć do siebie silny wstręt, ale to będzie jutro. Dziś już nie powstrzyma łez. Musi się wypłakać, przed księżycem, przed chmurami i przed gwiazdami, które w swej doskonałości zadają jej tyle bólu będąc aż tak nieosiągalnymi. 
Zaniosła się cichym szlochem.
 Po paru godzinach wyrównała oddech i otarła łzy, które nadal płynęły z jej oczu. Spojrzała w niebo. Musiało jej się wydawać ale mogłaby przysiąc, że gwiazdy były odrobinę bliżej. Przetarła oczy. 
Pewnie jest śpiąca i tyle. 
Bolała ją głowa, obraz rozmazywał się od łez i jeszcze wydaje jej się, że gwiazdy się do niej zbliżyły
Oszalałam - pomyślała. 
Przyjrzała się uważniej każdej gwieździe po kolei. Po chwili stwierdziła, że nie wszystkie gwiazdy, a jedna gwiazda z każdą chwilą rośnie. To ta, którą od tak dawna podziwiała. Była ona najwspanialszym tworem jakim kiedykolwiek w życiu dane jej było zobaczyć. 
 W jednej chwili gwiazda zaczęła zbliżać się w zaskakującym tempie. Z każdym kolejnym metrem jej blask się zmniejszał, a ona przybierała postać.... człowieka!?!?!
- Teraz to juz na serio zwariowałam, to pewne. - powiedziała wstając gwałtownie, bo własnie zorientowała się, że wytwór jej chorej wyobraźni spadnie dokładnie na nią. Przesunęła się w bok. 
 "Coś" grzmotneło o dach dokładnie w miejsce, w którym uprzednio siedziała, robiąc przy tym nie lada hałasu. Idea poczuła, że nogi sie pod nią uginają więc na powrót usiadla przyciągając je jak najbliżej ciała. Przyglądała się nieruchomemu (jak sądziła) trupowi. Niespodziewanie domniemany nieboszczyk poruszył się i obrócil na plecy. Potem powoli usiadł wyrzucając z siebie potok przekleństw, których Idea istnienia nawet nie podejrzewała. Wstał, otrzepał ubranie z kurzu i innch takich. Rozejrzał się i zatrzymł wzrok na Idei.
 Wstrzymała oddech.
Podszedł i przykucnął bardzo blisko niej. Przyglądał się jej przez chwilę.
- Płakałaś? - odezwał się w końcu.
Szliście kiedyś parkiem w ciepłe jesienne popołudnie? Jeśli tak, to na pewno słyszeliście też szelest wygrzanych przez słońce liści poruszanych przez wiatr. Własnie tak brzmiał jego głos. Ciepły, kojący, budzący zaufanie.
- Nie. - nie miała zielonego pojęcia dlaczego skłamała. 
Chociaż nie, właściwie wiedziała. Nikomu z własnej woli by się do tego nie przyznała.
- Kłamiesz, widziałem cię. 
- To po co się głupio pytasz skoro wiesz? Idiota. 
- Że co?
- Najpierw udawał, że nie widział, teraz udaje że nie słyszy. Jesteś chory czy jak? - Idea łatwo się denerwowała w dziwnych sytuacjach, a ta do normalnych na pewno nie należała.
- Słucham?
- Na serio jesteś debilem...
- Powtórz wolniej i głośniej, nic nie słszę. Chyba sobie coś uszkodziłem jak rąbnąłem o dach.- mówiąc to zaczą dziwie potrzącac głową jakby chciał pozbyć sie niewidzialnych resztek wody z ucha.- No teraz powinno być lepiej. Jestem Kastiel, miło mi się poznaaa... a ty gdzie się wybierasz?!?!?!
- Jak najdalej od ciebie! - krzykneła zeskakując z dachu.
Czy to możliwe? 
Czy to jej się po prostu się śni? 
Uszczypnęła się w rękę. Zabolało. 
Nie, na pewno nie śni. 
Ale... Czy to się w ogóle dzieje dzieje naprawdę?!

1 komentarz:

  1. Nie mogę się doczekać, kiedy się dowiem kto to jest :)

    OdpowiedzUsuń