sobota, 5 stycznia 2013

Gwiezdne Łzy 15

 Heeeeeejka!!!
Moje ziomki witam oficjalnie w nowym roku.
Zapraszam na krótki, ale wielce emocjonalny rozdział.
Enjoy
:3
 ***
- A więc wszyscy zgodnie twierdzicie, że nic się nie zepsuło? - zapytała patrząc na każdego z nich podejrzliwie. Pokiwali głowami siedząc na sofie jak na skazaniu - Nic a nic? - znów zapytała  z nieco gorzej skrywana irytacją - Nic się nie stłukło? Nic nie pękło? - ponownie przytaknęli. Idea podeszła do telewizora w którym ziała spora dziura i oparła się o niego. Nachyliła się nieco i z otworu w ekranie wyjęła pilot. - Ale jesteście pewni? - żądza mordu wylewała się z niej, tak że prawie można to było zobaczyć gołym okiem. Oczy płonęły, a głos drżał od dławionej złości.
- Chyba się zorientowała - szepnął Aaron do Kastiela, na tyle nieudolnie, że wszyscy inni którzy znajdowali się w pokoju, w tym Idea, mogli to usłyszeć.
Ścisnęła swoje skronie, bo jakoś tak nagle, głowa ją zaczęła boleć, choć słowo "boleć" jest dość delikatnym określeniem. "Napierdalać" to słowo pasuje jak ulał.
- O co poszło? - zrobili dość głupie miny, tak jakby nie spodziewali się tego pytania - Zakładam, że nie rzucaliście w siebie moim pilotem bez powodu. No chyba, że nagle zapragnęliście zniszczyć moje okno na świat. Tak więc pytam: o co poszło? - Zgodnie milczeli przyglądając się dywanowi, który teraz stał się najwyraźniej arcy ciekawym obiektem obserwacji. Idei było trochę słabo, do tego ból głowy nie ustępował, przeciwnie nasilał się - Hej! Zadałam pytanie, więc oczekuję odpowiedzi! I patrzcie na mnie jak do was mówię! Ej! - Nagle zakręciło jej się w głowie tak, że musiała przytrzymać się telewizora żeby nie upaść. - Nie ważne - powiedziała po chwili, czując, że brakuje jej tchu. - Przemyślcie swoje zachowanie czy coś takiego... - poczuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
Świat się rozmazał, a chwilę potem otaczała ją tylko ciemność
~~~~
Obudziły ją jakieś krzyki.
Otworzyła oczy i spróbowała usiąść. Pod jej czaszką wybuchły fajerwerki bólu, a przed oczami zatańczyły kolorowe plamy. Opadła zrezygnowana na poduszki.
Zaraz, jest w łóżku?
Deja vu?
- Feliks myślałem, że już to omawialiśmy! Nie możemy jej powiedzieć! - Aaron? Brzmiał dość desperacko.
- To wy tak uważacie! Ona ma prawo wiedzieć! - Idea wstała z łóżka ignorując ból głowy i podeszła jak najbliżej drzwi. Nie, ona wcale nie podsłuchuje! No może troszkę, ale to przecież nic takiego. - Obiecaliście mi, że powiecie jej o tym gdy tylko pojawią się pierwsze objawy! Minęły dwa dni a ona jeszcze się nie wybudziła. - spała 2 dni?! No to fajno... -  Jej zdrowie was w ogóle obchodzi?! Ona was w ogóle obchodzi?
- Feliks nie jesteś jedynym, który się o nią martwi, ale mamy swoje powody!
- Chuj mnie obchodzą wasze powody Aaron, i gdy tylko otworzy oczy, po prostu jej to powiem. Bez względu na was czy wasze zasrane powody. Nie będę bezczynnie stał i patrzył jak ona... jak ona - głos mu się łamał. No nie... serio? Popłakał się? Przecież to nie mogło być nic tak poważnego. Choć w sumie rzeczywiście nie czuła się najlepiej, głowa nadal ją bolała i cały czas miała problemy z oddychaniem. Znowu coś mówili, jednak tym razem na tyle cicho, że musiała praktycznie przylgnąć do drzwi żeby cokolwiek usłyszeć.
- I co zrobisz gdy jej powiesz? - teraz produkował się Kastiel - Co ona zrobi gdy się dowie? Jak się będzie z tym czuła? To już nie będzie nasza Idea. Uspokój się i pomyśl. Nie tylko ty się o nią martwisz. Ja... My też. Dlatego na razie daj spokój.
- Ale..
- Na razie... Tylko na razie. Idź się ogarnąć, a my sprawdzimy co z pieczęcią.
Pieczęć?
Idea podwinęła bluzkę.
Jednej z trzech gwiazdek brakowało.
A potem wszystko działo się bardzo szybko.
Drzwi na których Idea opierała się całym ciężarem swojego ciała otworzyły się, a ona wpadła z impetem do pokoju w którym odbywała się cała "rozmowa".
Na chwilę w mieszkaniu zapanowała absolutna cisza. Chłopaki stali bladzi jak ściana i tacy jakby trochę zapowietrzeni. Pierwszy z osłupienia ocknął się Feliks i rzucił się w jej stronę. Objął ją i mocno przytulił tak, że jej problemy z oddychaniem nieco się pogorszyły.  Powoli zaczynało jej brakować powietrza.
- Feliks?  - powiedziała ledwo łapiąc oddech.
- Nigdy więcej tak nie rób - powiedział wilgotnym głosem. Trochę ją zatkało.
- Jeśli zaraz mnie nie puścisz to nie wiem czy tym razem w ogóle się obudzę. - Odsunął się i odwrócił głowę w bok. Taa.. w ogóle nie było widać mokrych policzków i zaczerwienionych oczu. A przynajmniej Idea udawała, że tak było.
- Emm... Idea ile słyszałaś z naszej eee.. rozmowy.
Skłamać czy nie?  Kurde no..
- Całkiem sporo, można powiedzieć...
- To znaczy?
- Pójdę na spacer - jak nie wiesz co powiedzieć, zmień temat! Genialna strategia. Zawsze działa. Osoba z którą rozmawiasz jest chwilowo wytrącona z równowagi więc masz szansę na ucieczkę.
- Nigdzie nie idziesz, nie w twoim stanie. - powiedział a raczej prawie wykrzyczał Aaron.
- A jaki jest tak właściwie mój stan? - zapytała złośliwie. Cisza... - Tak więc, idę na spacer.
- Jest 23!
- Nie widzę przeszkód.- powiedziała i wróciła się do sypialni. Chciała się przebrać ale usłyszała jak ktoś wchodzi do pokoju. - Jeszcze jeden krok, a dowiesz się czym jest zły dotyk - rzuciła nie odwracając się  nawet. Usłyszała śmiech. Kastiel. - Jeżeli jeszcze raz powiesz coś w stylu, że kobiety nie mogą być straszne, bo coś tam, to ja będę przyczyną zmiany twojego poglądu na świat, rozumiesz? A teraz wyjdź łaskawie, przecież nie pójdę nigdzie w pidżamie.- Moment. Ona jest w pidżamie. Kto...? - Kastiel, kto mnie w to przebrał?
- Nala.
- Dobrze, a teraz wyjdź.
- Nie.
- Co?
- Sama powiedziałaś, w pidżamie nigdzie nie pójdziesz, tak więc nie wyjdę.
- Pffff, serio myślisz, że to podziała.
Wzięła swoje rzeczy wyminęła go i poszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła się przebierać. Była  w trakcie zdejmowania bluzki usłyszała pełne zażenowania chrząkniecie. Odwróciła się.
Taaak.
Przy umywalce stał czerwony Feliks.
- Won.
- Ale ja..
- WON!!!!
Wybiegając z łazienki starał się nie patrzeć na Idee przez co jego twarz zaliczyła spotkanie stopnia pierwszego ze ścianą, na co Idea wybuchła oczywiście histerycznym śmiechem.
Po 10 minutach wyszła z łazienki ubrana nadal śmiejąc się pod nosem. Nie wchodziła nawet do pokoju, od razu poszła założyć buty i wyszła z domu. Chwilę później była już na zewnątrz.
Cisza. Spokój.
Ruszyła w kierunku parku.
- Biedny Feliks - usłyszała nad uchem - Przeżył szok.
- Kastiel, poszłam na spacer. Sama. Rozumiesz? SAMA. Mam ci to przeliterować?
- Sama ze mną, poza tym muszę cię pilnować.
- Musisz?
- Źle zabrzmiało? A co ty na: Chce cię pilnować. Lepiej?
- Co kto woli. - powiedziała uśmiechając się.
Chodzili po parku w absolutnej ciszy dopóki Idei nie zrobiło się słabo. Nie powiedziała o tym, ale to jest chyba logiczne. Po prostu, ni z tego ni z owego usiadła na ławce i zaczęła przyglądać się niebu, jak to miała w zwyczaju. Kastiel poszedł w ślad za nią.
- Dlaczego zielony? - rzuciła od niechcenia.
- Co? - zapytał trochę zbity z tropu.
- Twój ulubiony kolor to zielony, prawda? Dlaczego?
- Cóż... wiele ładnych rzeczy ma ten kolor. Drzewa, szmaragdy, twoje oczy, trawa, jabłka.
- Sorry, mógłbyś powtórzyć przedostatnie?
- Trawa?
- Nie nie, to przed tym.
- Szmaragdy?
- Po szmaragdach i przed trawą.
- Twoje oczy?
- Ehh.. Okropnie oklepany tekst. - zerknęła na niego kątem oka.- Stary, co ty robisz ze swoim życiem.
- Też się zastanawiam.- zdziwiona odwróciła do niego głowę. Jego twarz była naprawdę blisko jej twarzy. 
Chwilę później Kastiel leżał na ziemi rozmasowując szczękę.
- Nigdy więcej tego nie rób! - wrzasnęła, a potem usiadła, bo znowu poczuła, że traci grunt pod nogami, nie koniecznie przez pieczęć.
- Dlaczego? - zapytał bardzo spokojnie, siadając obok niej.
- Bo tak! - pisnęła.- Wracamy. Znudziło mi się spacerowanie.
- Tak, tak.

3 komentarze:

  1. dobre, dobre, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Nie mogę doczekać się następnej części! :)
    Zapraszam do siebie na: at-night-i-dream-about.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń