sobota, 1 marca 2014

1. Ze śmiercią po imieniu.

Tak więc tego...
NIESPODZIANKA  ^^
Ummm... zaczynam nowy projekt.
Taki nowy nowy :3
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Taaaak...
To mój pierwszy tak długi rozdział od jakiegoś czasu, więc...
Dajcie znać czy jest ok, dobra?

☠ ☠ ☠
Poszukiwany współlokator
Dwie sypialnie (jedna do użytku osobistego) oraz salon, kuchnia i łazienka (wspólne). Niewysoki czynsz (rachunki dzielone na pół). Mile widziana osoba dbająca o porządek.
Kontakt: 501-xxx-xxx

W ciemnym pokoju pomiędzy stosami książek i piętrzącymi się brudami, przy biurku siedział niski brunet wgapiając się w monitor komputera kolejną minutę.
- Może być? - wymamrotałem sam do siebie - Chyba jo...
Jeszcze raz przyjrzałem się krytycznie ogłoszeniu.
Dobra, jest ok, można drukować.
- Levi rusz tu swoje jestestwo! Pożegnałbyś się! - dźwięk donośnego, niskiego głosu dobiegającego z przedpokoju potoczył się po całym mieszkaniu.
Westchnąłem cicho.
- I co się drzesz? - powiedziałem pewny, że usłyszy. Sprawdziłem jeszcze czy mam odpowiednią ilość tuszu w drukarce, włączyłem drukowanie i poszedłem odprawić mojego, teraz już byłego, współlokatora. Wyszedłem z pokoju i mijając jasną kuchnię oraz przestronny salon dobrnąłem do małego przedpokoju.
Przy drzwiach wyjściowych stał wysoki, dobrze zbudowany szatyn o nienagannie ułożonych włosach, z szerokim uśmiechem na twarzy i wypchanymi do granic możliwości torbami na ziemi.
- Będziesz dzwonił, nie? - zapytał zanim zdążyłem się odezwać i nie czekając na jego odpowiedź rozłożył ręce w zapraszającym geście.
Popatrzyłem na niego z mieszaniną politowania i rozbawienia.
- Sugerujesz coś? - zapytałem unosząc jedną z brwi.
- No chodź - skinął na mnie jedną ręką - Wiem, że tego chcesz. - dodał poszerzając uśmiech.
- Chyba śnisz - prychnąłem cicho, ale postawiłem krok w jego kierunku. Ex-współlokator przytulił mnie mocno, a ja poklepałem go przyjacielsko po plecach.
- Będę tęsknił stary - powiedział smutno, ale wiedziałem, że się uśmiecha. W końcu kto by się nie ciszył ze stypendium za granicą.
- No - przytaknąłem.
- I kto cię będzie teraz socjalizował, gdy mnie zabraknie? Wychodź do ludzi, bo umrzesz tu całkiem sam i nikt nie zauważy. - nutka ojcowskiego tonu w jego głosie wywołała u mnie cichy uśmiech.
- Dzięki Razjel za tą jakże cenną radę. - powiedziałem wbijając boleśnie jeden z knykciów między jego żebra. Jęknął cicho z bólu, ale zaraz potem zaczął się śmiać. Z kieszeni Razjela wydobył się fragmet jakiejś dubstep'owej melodyjki.
- To moja taksówka - powiedział wypuszczając mnie ze swojego niedźwiedziego uścisku - Dbaj o siebie, Levi. I dzwoń! - podniósł swoje torby i wyszedł na korytarz - Cześć! - krzyknął przez ramię zamykając za sobą drzwi.
- Cześć - powiedziałem już bardziej do siebie niż do niego, przekręcając zamek i wracając do pustego mieszkania.
☠ ☠ ☠
Tydzień po rozwieszeniu ogłoszeń i wyprowadzce Razjela, powoli zaczynałem tracić moją - i tak już nikłą - wiarę w ludzkość. Każdy kolejny telefon w sprawie pokoju coraz bardziej psuł mi nerwy i szczerze zaczynałem nienawidzić swojego dzwonka.
- Tak słucham? - odebrałem ze zmęczeniem.
- No siemson. Ja w sprawie tego ogłoszenia, nie? Aktualne ta..? - Osobie po drugiej stronie słuchawki udało się porazić mnie swoją głupota już pierwszym wypowiedzianym przez nią zdaniem.
Wow, bijemy rekordy.
- Emm... Owszem, nadal aktualne. - odpowiedziałem wracając do rzeczywistości.
- No to git, bo ja jestem tego.. no - kobieta beknęła głośno po czym kontynuowała - zainteresowana jestem, nie?
- . . .
- Halooooooo? Jest tammm  ktoo? - bardzo rzadko zdarza się żeby czyjś głos przypominał drapanie gwoździem po szybie.
- Przepraszam, to chyba jednak pomyłka. - powiedziałem i wdusiłem czerwoną słuchawkę.
Ludzie to kompletni kretyni. - zdążyłem pomyśleć i w pokoju rozbrzmiał po raz kolejny utwór, który w przyszłości będzie budził we mnie chęć mordu.
- Tak słucham? - powiedziałem z nutą rozdrażnienia.
- Dobry wieczór, dzwonię w sprawie ogłoszenia. Mam parę pytań, mogę je teraz zadać? - głos mężczyzny był nużący. Brzmiał jak stary, zmęczony życiem nauczyciel... może fizyki, choć jestem prawie pewien, że nie dobijał nawet do 30.
- Ummm... Tak, proszę pytać.
- A więc tak, czy jesteś w związku? A jeśli tak, to czy głośno uprawiasz sex? Nie lubię gdy budzą mnie w nocy jęki. Często jesz ostre potrawy? Śmierdzące bąki też nie są najprzyjemniejsze. Jak często się masturbujesz, bo...
I koniec rozmowy.
Jeszcze jeden taki telefon i przyrzekam - będę mieszkał sam. Jeżeli nie dam rady z czynszem to ewentualnie wezmę drugą robotę na pół etatu, nie chce mieszkać z idiotą lub jakimś dziwakiem.
Zaczyna poważnie brakować mi Razjela. Miał swoje wady. Był głośny, wiecznie uśmiechnięty tak jakby nie istniały problemy nie do rozwiązania, miał silną potrzebę ojcowania mi i uspołeczniania mnie, ale... brak mi go trochę. Za przyjaciółmi zawsze się tęskni, choć po latach mieszkania razem, można powiedzieć, że słowo "przyjaciele" jest trochę za delikatne żeby określić naszą relacje.
Bracia - to jest lepsze.
Znacie tą cienką linię między postrzeganiem kogoś jako przyjaciela a członka waszej rodziny. Ta linia urywa się, niestety na stałe, gdy wiecie o drugiej osobie zdecydowanie ZA DUŻO. Tak jest właśnie z nami. Wiemy o sobie takie rzeczy, o których istnieniu często chciałbym zapomnieć.
Nie zmienia to faktu, że bez niego jest w domu trochę za cicho, za nudno i za spokojnie.
Od paru dni dostaję napadów nagłej i silnej potrzeby posprzątania lub pouczenia się, co samo w sobie jest dziwne. Jako student psychiatrii nie muszę się nawet za bardzo wysilać żeby dojść do wniosku, że zaczynam wariować będąc sam w domu.
Z zamyślenia wyrwała mnie przerażająca melodia. Odebrałem z niekrytą niechęcią w głosie:
- Tak słucham?
- Umm, dzwonię w sprawie ogłoszenia. Nadal aktualne? - głos mężczyzny był bardzo... czysty. Gdybym miał go komuś opisać, to zapewne nie potrafiłbym tego zrobić.
- Tak. - odpowiedziałem szorstko.
- Ah, to świetnie. - ulga w głosie chłopaka brzmiała podejrzanie prawdziwie. - Są jakieś konkretne wymagania co do wynajmującego?... Oprócz tego, że ma nie bałaganić? - dodał z lekkim rozbawieniem zanim zdążyłem odpowiedzieć.
- Byłoby miło gdyby nie palił, choć mieszkanie ma balkon, więc nie byłoby to aż tak wielkim problemem  - odpowiedziałem powoli nie do końca wierząc w to, że ta rozmowa jest tak bardzo normalna. Żadnych pytań o masturbacje lub bąki po jedzeniu. Żadnego drażniącego głosu, ani maniery mówienia jak idiota.
- A to nie ma problemu, nie palę. To nie zdrowe. - zaśmiał się - Ummm... możemy umówić się na spotkanie? Chciałbym zobaczyć mieszkanie i omówić parę spraw osobiście.
- No dobrze, jutro ok. 17? Wcześniej raczej nie, bo mam wykłady. - powiedziałem po chwili zastanowienia
- 17 jest w porządku - odpowiedział radośnie.
- Masz pod ręką coś do pisania? Podam ci adres.
☠ ☠ ☠
Wpadłem na klatkę jakby goniło mnie stado wygłodniałych zombie.
17:30
Jestem spóźniony na godzinę, którą sam zaproponowałem. Nie mogłem nawet uprzedzić gościa, że się spóźnię, bo padła mi komórka.
Wbiegłem na 4 piętro cały zdyszany, spocony z przekrzywionymi okularami i na wpół otwartą torbą w jednej ręce oraz teczką z materiałami na zajęcia w drugiej.
Przed moimi drzwiami stał trochę wyższy ode mnie chłopak ze słuchawkami na uszach. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się łagodnie, choć mam wrażenie, że powstrzymywał się od śmiechu.
Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie.
- Może ci pomóc? - zapytał chowając słuchawki i bez czekania wziął ode mnie teczkę i torbę.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, padł mi telefon, a potem jeszcze była kolejka do rektoratu, potem uciekł mi tramwaj, potem okazała się, że tramwaj jest zepsuty i musiałem iść na pieszo.
Otworzyłem szybko drzwi i wpuściłem go do środka. Przechodząc obok lustra, które wisiało w przedpokoju omal nie dostałem zawału na swój widok.
- Jeszcze raz przepraszam, zazwyczaj się nie spóźniam i nie wyglądam jak sapiący, szalony naukowiec - powiedziałem uklepując sterczące na wszystkie strony, mokre włosy i poprawiając przekrzywione okulary.
- Spokojnie, też się trochę spóźniłem. - odpowiedział uśmiechając się przyjaźnie, a przynajmniej takie wrażenie sprawiał owy uśmiech dopóki nie spojrzałem ponownie w lustro. Włosy, które zdążyłem jako tako ułożyć znów wywijały się w niesforne loki we wszystkie strony świata. Nie uśmiechał się do mnie tylko się ze mnie śmiał.
No tak. GENIALNE PIERWSZE WRAŻENIE.
Westchnąłem ciężko i wziąłem od niego kurtkę.
Teraz mogłem mu się dokładniej przyjrzeć.
Tak jak zauważyłem przy wejściu jest ode mnie nieco wyższy. Szczupły, przeciętnie wyglądający chłopak, najwyżej 22 letni.
- Choć pokaże ci mieszkanie - rzuciłem przez ramię i weszliśmy w głąb pomieszczenia. - Kuchnia jest oddzielona od salonu kontuarem. Zazwyczaj przy nim właśnie jem, bo na duży stół nie ma miejsca. Poza tym dzięki temu pomieszczenie sprawia wrażenie większego. Okna niestety wychodzą na ulice, więc w południe może być trochę głośno. - Zerknąłem na niego kątem oka. Mysi odcień blondu na jego włosach łudząco przypominał siwiznę. - W tym korytarzu są  sypialnie. Ta jest twoja. Dokładnie na przeciw moja. Główną zasadą tego domu jest: Ja nie wchodzę do Ciebie, ty nie wchodzisz do mnie.
- Dość zrozumiałe - przytaknął, a ja zmrużyłem podejrzliwie oczy. Coś mi nie pasowało, ale jeszcze nie wiedziałem co.
- Na końcu korytarza jest łazienka połączona z toaletą. To tyle. A! Jest jeszcze balkon w salonie. No, teraz to serio koniec.
- Mogę się przejść jeszcze raz po mieszkaniu? - zapytał.
Spojrzałem na niego uważnie.
Jasne, piwne oczy kryły w sobie pokłady inteligencji i coś czego nie da się zidentyfikować.
- Spoko - powiedziałem w końcu.
Spacerował chwilę po mieszkaniu, rozglądał się. Zajrzał do łazienki i do pokoju, który miałby należeć do niego. Wyjrzał przez okna w salonie i wyszedł na balkon.
- Lepiej być nie mogło - powiedział stojąc już w wyjściu. - Kiedy mogę się wprowadzić?
- A kiedy ci pasuje?
- Jutro? - zapytał nieśmiało i niepewnie.
- Dobra, jutro jestem cały dzień w domu.
- W takim razie do jutra. - uśmiechnął się i wyszedł.
☠ ☠ ☠
Chłopak, wbrew pozorom, nie miał za wiele rzeczy. Zaledwie dwa pudła i jedną dużą torbę. Także wieczorem następnego dnia wszystko było już przywiezione, rozpakowane, a umowa na wynajem podpisana.
Siedzieliśmy teraz w salonie w fotelach na przeciw siebie, popijając herbatę.
- W sumie to nic o tobie nie wiem - powiedziałem po chwili komfortowej ciszy.
- Ja o tobie też, jakby na to nie patrzeć - odpowiedział śmiejąc się cicho.
- Rzeczywiście... Nazywam się Levi, 21 lat. Drugi rok psychiatrii na Uniwersytecie Medycznym. Pracuję dorywczo w pobliskiej bibliotece. Miło mi, ale nie uścisnę ci dłoni, bo nie chce mi się wstawać - powiedziałem i wziąłem łyka ciepłej herbaty ze swojego kubka.
- Charon, od paru miesięcy mam 23 lata, niczego nie studiuję, choć gdybym mógł i miał czas, to pewnie coś bym sobie wybrał. - powiedział uśmiechając się.
- A co cię tak zajmuje? - zapytałem zaciekawiony.
- Praca. Można powiedzieć, że jest całym moim życiem, ale to byłoby zabawne porównanie.
- Gdzie pracujesz? - teraz byłem naprawdę zaintrygowany.
- Tajemnica - powiedział i choć z jego twarzy nie schodził uśmiech i ton głosu pozornie się nie zmienił, to w tej odpowiedzi słychać było stanowczość.
- No co ty, nie może być tak źle.
- Uznajmy, że się wstydzę - powiedział rozbawiony moją dociekliwością lub swoją odpowiedzią. Nie jestem pewny.
☠ ☠ ☠
- Już znalazłeś sobie kogoś na moje miejsce? Jakąś kobitkę może? No przyznaj się, to pewnie jakaś biuściasta piękność. - w salonie dźwięczał nieco zniekształcony głos Razjela. Od paru dni wysyłał mi niezliczoną ilość smsów z błagalną prośbą o rozmowę wideo. Dziwnym trafem stało się to zaraz po wiadomości, że jego pokój został już zajęty.
- Razjel, skończ. Zgodziłem się na rozmowę, bo podobno miałeś coś ważnego do przekazania, więc czekam.
- A tak, prawda. Zaraz przechodzę do tej ważne sprawy tylko powiedz czy ma ładne cycki.
- Nie mam, ale zawsze mogę się o jakieś postarać - usłyszałem nad uchem śmiech Charona, który właśnie nachylał się nade mną i uśmiechał serdecznie do kamerki. Sam zacząłem się śmiać po zobaczeniu miny Razjela.
- Cieszę się, że nie izolujesz się od ludzi - chrząknął z zażenowaniem i zaraz dodał by zmienić temat - Jak na wykładach?
- W porządku - odpowiedziałem - W chust nauki, ale to normalne. Za to facet, z którym pracuje złapał grypę i muszę przejąć jego godziny do końca tygodnia. Nie wiem czy przeżyje taką harówę. - westchnąłem ciężko. W tle kliknęły zamki, Charon musiał już wyjść do pracy.
- Będzie dobrze stary. A ten facet.. umm... jak on się w ogóle nazywa?
- Charon.
- No to ten Charon, czym on się zajmuje? - zapytał jakby z niepokojem.
- Nie wiem - odparłem - A co?
- Jak to nie wiesz? - zapytał marszcząc brwi.
- Nie chciał się tym za bardzo chwalić, więc nie wnikałem. Za jakiś czas pewnie sam mi powie.
- Umm... Nie chcę cię straszyć czy coś, ale on jest dziwny. - powiedział z zaniepokojeniem.
- To znaczy?
- Jak to "to znaczy"? Przecież masz oczy, tak? Coś mu się stało w twarz jak był mały, czy jest taki straszny z natury i ten głos... Stary, ja to bym się bał spać razem z nim w jednym bloku, a co dopiero w jednym mieszkaniu.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Razjelem. - zapytałem podejrzliwie - Razjel nie obrażał ludzi bez podstawy, a ty to teraz robisz ćwoku.
- Levi, może powinienem załatwić ci nowe okulary, bo chyba te już ci nie służą. Kazałem ci się socjalizować, ale bez przesady. Ten człowiek jest... Boże nawet nie wiem czy istnieje słowo żeby go opisać, bo jestem pewny, że 'przerażający' tego nie oddaje.
- Przestaje podobać mi się ta rozmowa i zaczyna mnie nudzić. Zadzwoń jak zaczniesz być sobą dupku. - powiedziałem ze zmarszczonymi brwiami oraz kwaśnym wyrazem twarzy i rozłączyłem połączenie.
Spojrzałem na zegarek i zdałem sobie sprawę, że nie mam co robić przez całe popołudnie. Zaraz jednak mnie olśniło.
Jeśli nie masz co robić, nie marnuj okazji i idź spać !
☠ ☠ ☠
 Uchyliłem delikatnie powieki by stwierdzić, że leżę na kanapie w salonie, a za oknami zaczyna się ściemniać. Z powrotem zamknąłem oczy czując jak rozleniwienie nie odchodzi, a tylko się pogłębia.
Kocham mieć wolne.
Gdzieś za mną kliknęły zamki i do mieszkania wszedł Charon. Zdjął buty i kurtkę po czym wkroczył do salonu. Nabrał powietrza w płuca by mnie, jak się domyślam, zawołać, ale zawiesił głos, widząc mnie z wciąż zamkniętymi oczami, leżącego na kanapie.
- Śpioch - powiedział cicho do siebie i mogę przysiąc, że się uśmiechnął. Wziął z fotela materiałową narzutę i okrył mnie nią. Położył coś na ławie i poszedł do łazienki.
Charon jest naprawdę w porządku, a Razjel to dupek. Nawet jeżeli Charon nie wygląda jak Jhonny Depp czy Brat Pit to słowa 'straszny' i 'przerażający' są dużym przegięciem. Poza tym jego głos jest bardzo czysty i przyjemny dla uszu. Może nie brzmi jak śpiewak operowy, ale kto oprócz owych śpiewaków tak brzmi?
Z zamyślenia wyrwał mnie cichy dźwięk ze stołu. Uchyliłem jedno oko i źródłem hałasu okazał się być telefon Charona. Na ekranie widniało wymowne:

1 Nowa wiadomość od:
Praca
Hmmm... Kuszące. Mógłbym sobie czytnąć.
Nieeee, nie wolno mi.
Ale z drugiej strony to nie może być nic aż tak strasznego.
Kurcze, ale tak nie można.
Tylko zerknę...
A jak się skapnie?
Nie zorientuje się... Oznaczę jako nieprzeczytane zaraz po zobaczeniu o co chodzi.
Po bitwie z własnymi myślami wyciągnąłem rękę spod narzuty i sięgnąłem po telefon. Przejechałem palcem po ekranie by odblokować telefon i wcisnąłem: odczytaj.

Od: Praca
Katarzyna Łaszczyk 08:30 02.03.2014 - zawał
Jolanta Enkleska 09:00 02.03.2014 - wypadek samochodowy
Monika Enklewska 09:00 02.03.2014 - wypadek samochodowy
Maciej Enklewski 9:00 02.03.2014 - wypadek samochodowy
Agnieszka Aszkowska 09:05 02.03.2014 - wybuch butli gazowej
Małgorzata Broziak 10:10 02.03.2014 - napad z bronią
Daniel Rzęski 12:50 02.03.2014 - samobójstwo
Zofia Karat 13:00 02.03.2014 - aborcja
Przemek Milczarek 14:00 02.03.2014 - nieudany przeszczep serca
Weronika Dytand 14:25 02.03.2014 - morderstwo
Karolina Moniuszek 15:17 02.03.2014 - gwałt i pobicie
 ...
I około czterdziestu kolejnych nazwisk. Nie byłoby to takie straszne gdyby nie fakt, że data tych wszystkich wydarzeń wyznaczona była na czas przyszły. Na jutro - ściślej rzecz ujmując.Tak bardzo mnie wmurowało, że nawet nie zauważyłem gdy Charon wszedł do pokoju.
- Ej! - krzyknął, widząc swój telefon w moich rękach - Co robisz? - zapytał i zabrał mi go. Spojrzał na wyświetlacz i westchnął ciężko.
- Charon - zacząłem cienkim głosem - Co to... znaczy? - zapytałem niepewnie na co westchnął jeszcze raz i usiadł obok mnie na kanapie.
- Rany jak ludzie potrafią czasem wszystko zepsuć - powiedział, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.
- Co to za praca? Kim jesteś? - powiedziałem gdy obudziłem się z pierwszego szoku - Co to za nazwiska? I te daty? - zadawałem pytanie za pytaniem. - Charon do cholery mógłbyś chociaż na mnie spojrzeć.
Podniósł powoli głowę i utkwił we mnie swój wzrok.
- Powiedziałem już, że się wstydzę - uśmiechnął się blado.
- Słuchaj... Jeżeli jesteś - długo się zbierałem by powiedzieć to słowo - zabójcą na zlecenie czy coś to.. - przerwała mi salwa śmiechu. Charon śmiał się tak jakbym powiedział kawał roku.
- Nie. Ja nie zabijam - powiedział w końcu - Choć odbieram życie. - dodał ciszej.
- Co? - zapytałem tępo.
- Jestem śmiercią, Levi.

4 komentarze:

  1. Kurczę, na początku myślałam, że on będzie prywatnym detektywem, i potrzebuje takiego mieszkania, aby kogoś śledzić. Ale gdy się przedstawił... Musiałby sie lepiej amskować, bo od razu wiedziałam, że będzie maczał palce w śmierci...;) Choć kierując się imieniem, zgadywałam, że jest pzrewoźnikiem dusz a nie sama Śmiercią.
    Dawno nie czytałam tak technicznie dobrze napisanego opowiadania. To takie uczucie, jakby nastroić gitarę po miesiącu grania na rozstrojonej :) Jakie katharsis. Stokrotnie wdzięczna jestem!
    Hej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Co jakiś czas zerkam na Twój blog, żeby sprawdzić, czy nie pojawiło się coś nowego, a tu taka miła niespodzianka! Opowiadanie - jak zwykle świetne :D Poprawiło mi humor i podbudowało przed wieczornym wkuwaniem matematyki ;) Już nie potrafię się doczekać kontynuacji :D Jeszcze tam gdzieś Księcia widziałam, więc zaraz się za to zabieram, ale chciałam Cię tu tak tylko pochwalić i zagrzać do dalszego tworzenia! :)) Mam nadzieję, że znajdziesz odrobinę czasu na to, by radować swoich fanów :D Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za kapkę radości! Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo... jakie... no... świetne! Jesteś geniuszem! Tylko skąd pomysł na śmierć - współlokatora? To jak nie patrzeć lekko przerażające jest o.0 A ten SMS zwalił mnie z nóg! Uzmysłowił mi, że ludzie bez przerwy umierają i umierają i umierają. W ogóle to masz zawsze dziwne (w dobrym słowa tego znaczeniu) pomysły. Każdy inny! Gwiazdy, brutalny książę, śmierć... Choć przyznam się, że to opowiadanie intryguje mnie najbardziej. Tylko żeby główny bohater nie znalazł się na takiej esemesowej liście... Też bym pomyślała na jego miejscu, że mam do czynienia z mordercą! jejku... Ten Charon jest dziwny.
    A wracając do głównego bohatera- uwielbiam go! Jest świetny. Zwłaszcza z wyglądu - okularki i ta jego czupryna!
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Bo jak nie, to ten tego... zamęczę Cię komentarzami pod tytułem "pisz, pisz", "presto!!!"
    Lubisz tajemniczą atmosferę, prawda?
    Pozdrawiam serdecznie i żeby więcej takich niespodzianek! (przepraszam za tak dużą ilość wykrzykników w komentarzu...) ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że nie spodziewałam się tego xd Na początku myślałam też, że to jakiś detektyw, ale te daty. Trochę mnie zaniepokoiły, ale bardzo zaciekawiły i dodały trochę dreszczyku emocji ^^ Ja, gdybym się dowiedziała się, że mój współlokator jest śmiercią to chyba bym tam sama zamarła. Ale do odważnych świat należy! Biorę się za drugi rozdział! :D ~Ewelina ^^

    OdpowiedzUsuń