niedziela, 23 marca 2014

Heartbeat 1

 No więc taki oneshot sobie mam dla Was dzisiaj ^^
Będzie jeszcze część druga, a może nawet trzecia?
Nie jestem jeszcze pewna ^^"
Hmmm.. Ostatnio (nie zapeszając) piszę coraz dłuższe wpisy ;> 
Jakoś tak wychodzi moi drodzy i nie jest mi  tym źle, prawdę mówiąc ^^
Zainspirowane tym gifem.
 W każdym razie, dajcie znać czy może być i czy następna ma być kontynuacja czy może kolejny rozdział czegoś innego (ostrzegam, że Gwiezdne Łzy to drażliwy temat, bo... 
Nie w sumie, to nie wiem dlaczego, bo nie ważne jak bardzo staram się napisać kolejny rozdział to po dwóch zdaniach po prostu patrzę się tępo w pustą stronę :/ Grrrr... 
Wen jest kretynem)
***
Na dworze zaczynało się powoli ocieplać, a przenikliwy chłód zamieniał się w tylko trochę dokuczliwy wietrzyk. Słońce wychylało się zza chmur znacznie częściej i tym razem przyjemnie grzało w plecy, zamiast bezmyślnie oślepiać jak to bywa zimą. W powietrzu zaczynała unosić się woń nadchodzącej wiosny i nawet ptaki śpiewały radośniej niż zwykle.
W tak miłych okolicznościach nastał kolejny poranek, w którym Suga zamiast wchodzić do szkoły wejściem głównym, wchodził tym dla pracowników.
Przywitał się grzecznie z woźnymi i zdjął wytartą jeansową kurtkę.
Jak co dzień zostawił buty zarz przy wejściu, a okrycie powiesił na wieszaku wraz z płaszczami pracowników szkoły.
Nawet nie myślał o korzystaniu z szatni dla uczniów.
Wziął głęboki oddech przed wyjściem z pokoju, w którym trzy starsze panie rzucały w jego stronę zaniepokojone spojrzenia. Zacisnął szczupłe palce na ramieniu torby i uprzednio uśmiechając się do zatroskanych pań, szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.
Zaczynał polskim, więc musiał dotrzeć jedynie na drugi koniec korytarza na pierwszym piętrze. Szedł z prędkością dźwięku, trzymając się blisko ścian i starając się nie wyróżniać za bardzo w tłumie.
Rozejrzał się uważnie, czy nigdzie na horyzoncie nie pojawiła się ruda czupryna i poprawił ześlizgujące się z nosa okulary.
Dotarł do klasy, wszedł do środka, przywitał się z nauczycielką i usiadł w jednej z pierwszych ławek.
To jakiś obłęd - pomyślał wyjmując podręcznik i zeszyt.
Do klasy powoli zaczęły napływać grupki roześmianych lub zaspanych ludzi, po chwili w sali zrobiło się gwarnie i wesoło.
Na korytarzach rozbrzmiał dźwięk dzwonka, nauczycielka sprawdziła listę i rozpoczęła lekcje.
- Dziś moi drodzy, omówimy legendę o bratnich duszach.
Po klasie przebiegł szmer znudzenia, natomiast na twarzy Sugi rozkwitł szeroki uśmiech.
- Kto z Was wie o jakiej legendzie mówię? - zapytała, na co cała klasa podniosła z znużeniem ręce do góry. - W takim razie kto zechce ją nam przypomnieć? - cisza nie wróżyła ochotników. - No dobrze to może, Kasia? Tak, Kasiu proszę abyś przytoczyła nam treść legendy. Na ocenę.
Blondynka o długich, przepalonych prostownicą włosach wstała, westchnęła ciężko i rozpoczęła swoją odpowiedź.
- A więc...
- Nie zaczyna się zdania od "a więc" Kasiu. - poinstruowała ją nauczycielka.
Lekko podirytowana dziewczyna zaczęła od początku, tym razem uważając na to jak zaczyna.
- Legenda ta opowiada o poprzednich życiach każdego człowieka na ziemi. Według niej każdy z nas posiada swoją bratnią duszę, z którą byliśmy w poprzednim życiu i w życiu przed tym poprzednim  i tak w nieskończoność.
- Jak się tą duszę rozpoznaje? - dopytała belferka.
- Wystarczy dotknąć drugiej osoby, a nasze serca dadzą znać.
- Bardzo dobry, możesz usiąść.
Suga zmarszczył brwi.
5? Za to? Przecież to nie było nawet streszczenie. - pomyślał rozzłoszczony - Powinna powiedzieć, że legenda ta odwołuje się do piękna miłości, że pokazuje, jak prawdziwe uczucie potrafi przetrwać nie tylko trudne chwilę, ale i śmierć, że potrafi trwać latami a nawet wiekami, że potrafi przeżyć w sercach kolejnych wcieleń. Powinna powiedzieć, że miłość to coś więcej niż emocja, to więcej niż moment uniesienia.. To coś co zostaje w pamięci ciała, serca, umysłu i duszy na zawsze. Powinna powiedzieć, że serce nigdy nie zapomni tego kogo raz pokochało i rozpozna tą osobę wszędzie, choćby po biciu serca, a gdy po latach rozłąki w końcu uda im się odnaleźć, będą świecić światłem jaśniejszym niż wszystkie gwiazdy na niebie.
To właśnie powinna była powiedzieć.
- Teraz, dlaczego nie możemy powiedzieć, że to zwykła legenda i dlaczego nie do końca powinno się to nazywać legendą?
- Co roku pojawiają się nowe bratnie dusze, więc historia ta nie spełnia wymagań legendy. Legenda to coś co mogło się wydarzyć kiedyś, ale nie musiało. Posiada odrobinę faktów i odrobinę fantastyki, natomiast tu wychodzi na to, że jest to prawda. - powiedział  jeden z chłopaków w ławce pod ścianą.
- Świetnie, widzicie jak genialnie Wam idzie? - powiedziała zadowolona z siebie po czym rozpoczęła wykład na temat różnych rodzajów legend.
 Wraz z dzwonkiem wszyscy poderwali się z miejsc i wyszli w pośpiechu z klasy, nie pozwalając polonistce na zadanie pracy domowej.
Suga udał się do miejsca, w którym zazwyczaj spędza wszystkie swoje przerwy - do ostatniej kabiny w toalecie na drugim piętrze. Może nie jest to jedno z najbardziej higienicznych miejsc w jakich przyszło mu się znajdować, ale wypróbowywał już wiele kryjówek i jak na razie ta sprawdzała się najlepiej.
Próbował kiedyś chować się miedzy regałami w bibliotece, ale stamtąd łatwo kogoś wyciągnąć, ewentualnie właśnie tam zlać.Próbował też przesiadywać niektóre przerwy u higienistki, ale zazwyczaj miała za dużo pracy by go przyjmować, poza tym każdy kto do niej wszedł mógł go zobaczyć, a potem udać się do pewnych osób z arcy ciekawą wiadomością o miejscu jego pobytu.
Natomiast tu przynajmniej ma pewność, że nikt nic mu nie zrobi. Może zamknąć drzwi, a od ich dołu jest tylko mała szpara no i żeby wejść górą trzeba by ze dwóch chłopa.
Tu jest bezpieczny.
Reszta godzin minęła mu tak jak zawsze.
Lekcja, toaleta, lekcja, toaleta itd.
Parę razy na korytarzu mignęła mu ruda czupryna, na widok której zrobiło mu się trochę słabo, a serce przyśpieszyło ze strachu. Na szczęście udało mu się uciec zanim dręczyciel zdołał wypatrzeć go w tłumie.
Ostatnie zajęcia jakie widniały dziś w jego planie zajęć to w-f.
Niestety łączony.
Pojawił się w szatni dużo wcześniej niż reszta klas. Przebrał się szybko i sprawnie, starając się nie dotykać posiniaczonych miejsc na żebrach i brzuchu.
Jak na chłopaka był raczej drobny, do tego strasznie blady, więc wszystkie zadrapania czy ślady po uderzeniach były bardzo widoczne. Każde mocniejsze szturchnięcie, czy upadek spowodowany popchnięciem mógł być przyczyną wielkich, bolesnych fioletowo-żółto-zielonych plam.
Już przebrany poszedł do sali i czekał na rozpoczęcie się piekła.
Po paru minutach na salę wtoczyła się trzydziestka wysportowanych i żądnych adrenaliny nastolatków. Wśród nich rude, zadziornie ułożone włosy, lekko przekrzywiony, jakby wiecznie kpiący uśmiech i bystre, zielone oczy lustrujące całą salę ze spokojem.
Na ich widok Suga mimowolnie cały się spiął i na swoje wielkie nieszczęście nie zdążył odwrócić wzroku zanim ich spojrzenia się skrzyżowały.
Uśmiech wyższego niebezpiecznie się wyostrzył, a oczy nabrały drapieżnego charakteru, gdy podniósł lekko rękę i nonszalancko, jakby z ukrytą groźbą pomachał w kierunku przerażonego Sugi.
No to przesrane. - pomyślał i do sali wszedł nauczyciel z piłką do zbijaka.
- Panowie, zagramy sobie w dwa ognie. - oznajmił na co Suga poczuł jak uginają się pod nim kolana. - Suga, nie grasz. Pani Matczak prosi cię do siebie. - powiedział, a chłopak pomimo chwilowej ulgi, poczuł spływający po plecach zimny pot. Rzucił spłoszone spojrzenie w stronę rudowłosego, który nie wyglądał na zachwyconego takim obrotem spraw, po czym jak najszybciej wyszedł z sali.
Nie przebierając się ze stroju poszedł od razu do polonistki. Zapukał do drzwi klasy i gdy usłyszał uprzejme "Proszę", wszedł do środka.
- Chciała się Pani ze mną widzieć? - zapytał nie do końca wiedząc o co może chodzić.
- Tak, cieszę się, że przyszedłeś. Nie będę owijać w bawełnę, chodzi o twoje wypracowanie.
- Ah... - czyli jednak brzmiało zbyt osobiście... - Mógłbym napisać je od początku?
- Od początku? O czym ty mówisz? To jedno z najlepszych wypracowań jakie przyszło mi przeczytać w całej mojej nauczycielskiej karierze. Jest szczere, dobitne i w pewnych momentach nawet wzruszające. Chciałam zapytać czy miałbyś coś przeciwko gdybym użyła go jako przykładu na warsztatach pisarskich, na które nawiasem mówiąc, mógłbyś się zapisać.
- Proszę używać go do woli - odpowiedział powoli, przetwarzając informacje - ale wolałbym aby nie ujawniała Pani mojego imienia ani nazwiska. Co do warsztatów, pomyślę nad tym.
- Ciesze się. Mógłbyś mi jeszcze pomóc z tą punktacją? Chyba, że bardzo śpieszysz się na w-f..
- Nie! - powiedział aż za gorliwie - To znaczy nie ma problemu, z chęcią Pani pomogę.
Minęła cała lekcja i jeszcze trochę zanim wyszedł z klasy polonistycznej i skierował się do szatni, żeby przebrać się w normalne ciuchy.
Nigdy by nie pomyślał, że jego wypracowanie będzie aż tak wyróżnione. Nie był jakoś niesamowicie zaskoczony, w końcu pisał na swój ulubiony temat no i zdawał sobie sprawę ze swoich jako takich zdolności literackich.
Tytuł pracy brzmiał: "Stosunek współczesnego człowieka do bratnich dusz" i gdyby nie limit dwóch stron to pisałby i pisał i pisał. Miał na ten temat zdecydowanie za dużo przemyśleń, ale co poradzić, gdy jednym z jego niewielu marzeń było by spotkać swoją bratnią duszę.
Często wyobrażał sobie jak wspaniale musi być gdy całe ciało wypełnia nieopisane uczucie szczęścia i miłości, tak jakby serce nie pompowało już krwi, a czyste emocje. Potrafił godzinami siedzieć i rozmyślać, jak to jest zatracić się w osobie, którą przeznaczono ci przed wiekami, jak to jest nie widzieć świata poza ta osobą.
Ja też kiedyś ją znajdę. Osobę, która będzie tylko moja. Kogoś kto będzie moją nadzieją, moim dniem i nocą. Moim absolutnym wszystkim. Kogoś kto będzie mnie rozumiał i będzie przy mnie zawsze. Znajdę kogoś takiego, na pewno kiedyś mi się uda.
Wchodząc do szatni spojrzał na zegarek.
15:50.
Agh! Powinien być już w domu!  
Tata się wścieknie... - pomyślał z niepokojem i zaczął zrzucać z siebie ubrania w tempie, o który sam by się nie podejrzewał.
Gdy zakładał na siebie swój szary t-shirt, ponownie starając się ominąć posiniaczone miejsca, usłyszał za plecami cichy chichot.
O cholera...
Odwrócił się powoli, modląc się aby to nie był On.
Zaraz za nim stał wysoki, tak dobrze mu znany chłopak o szerokich ramionach i nieprzyjemnie silnych sierpowych.
- Chyba nie myślałeś, że po całym dniu unikania mnie, dam Ci od tak iść sobie do domu - powiedział wysoki chłopak.
Suga zerknął nerwowo na zegarek.
15:57.
Rudowłosy położył na jego głowie ciężką rękę, bynajmniej delikatnie i przekręcił ją tak by chłopak patrzył tylko na niego. Suga otworzył swoje szare, duże oczy szerzej z zaskoczenia, bo to pierwszy raz gdy Kilian zainicjował tak bezpośredni kontakt fizyczny... To znaczy, że jest naprawdę zły. To z kolei znaczy, że będzie bolało.
Kat stał z niezmazywalnym, lekko drwiącym uśmieszkiem oraz tymi diabelnie zielonymi, przymrużonymi oczyskami i przyglądał się wszystkim siniakom i zadrapaniom Sugi.
- Nie przypominam sobie, żebym bił cię po żebrach - powiedział z rozbawieniem - Leje cię ktoś jeszcze? - zapytał, unosząc brew na co Suga ponownie spojrzał na zegarek
16:03
UGH... PRZYWAL MI W KOŃCU I DAJ MI IŚĆ.
- To co? Gotowy na lekcję? - zapytał rudzielec przeciągając się i strzykając kręgami w szyi.
NO SZYBCIEJ.
Chłopak zamachnął się mocno tą ręką, którą nie trzymał Sugi i ruszył z nią na jego twarz. Niższy z nich zacisnął oczy i skulił się, przygotowując się na uderzenie. Czekał tak chwilę w strachu, jednak cios nie nadchodził. Uchylił jedno oko, potem drugie i zobaczył jak twarz chuligana zalewa intensywny rumieniec.
- Kilian? - zapytał ze zdziwieniem po czym przez koszulkę zielonookiego zaczęło przebijać się lekkie światło. - Huh..? - Wyższy chłopak uniósł trzęsącą się dłoń wskazując na klatkę Sugi, która teraz świeciła jasnym rytmicznym blaskiem.
- Moment... to znaczy... - zaczął Kilian bardzo powoli, zakrywając dłonią piekące poliki.
- NIE! - krzyknął Suga. - NIE, WSZYSCY TYLKO NIE TY! - wydarł się zasłaniając wciąż świecącą w rytm bicia jego serca klatkę- Nie nie nie nie nie nie nie, nie zgadzam się! To musi być koszmar, to musi mi się śnić.

2 komentarze:

  1. Że co?! Ten chuligan to... bratnia dusza Sugi?! Jeeej... biedaczek. Załamie się, ale może ten kat przestanie go... katować?
    Ile w tej głowie drzemie pomysłów, co? Chyba nigdy się nie skończą! A ja bym chciała ciąg dalszy o Śmierci - strasznie mi się podoba!

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne.
    Zapraszam do siebie.
    http://angel-full-of-sins.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń