poniedziałek, 3 marca 2014

Książe 9. Ostatni raz

- Pan ostatnio jest bardzo poddenerwowany - powiedziała cicho jedna ze służek.
- Pewnie nie odpoczywa tyle ile powinien, dzisiejszej nocy też się nie wyśpi. Mogę się założyć, że do rana będą...
- Cicho głupia! - pisnęła pierwsza z nich - Nie wolno służbie o czymś takim mówić, a co gdyby jakiś Gość cię usłyszał - zganiła ją wzrokiem po czym westchnęła ze zmęczeniem - Choć musimy przekazać wiadomość Panu Korneliuszowi, a potem fajrant.
Obie służące usunęły się w pośpiechu, natomiast Kon stał wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał Irmel. Stał z oczami przepełnionymi rozpaczą. Tępy ból powoli zaczął rozlewać się po całym jego ciele, a pieczenie w kącikach oczu przybrało na sile.
Dlaczego?
Zszedł po schodach trafiając na zalany ciemnością korytarz.
Dlaczego?
Mijając niezliczoną ilość komnat w końcu dopadł się do drzwi swojego pokoju i gdy tylko wszedł do środka rzucił się na łóżko.
Dlaczego?
Nie zauważył kiedy ciepłe łzy zaczęły wsiąkać w materiał pościeli ani kiedy w pokoju rozległ się cichy szloch tłumiony przez poduszkę.
Dlaczego nie można po prostu kochać i być kochanym?
~~~

Ze snu wybudziło go pukanie do drzwi. Podniósł gwałtownie głowę i rozejrzał się po pokoju. W pierwszej chwili nie mógł przypomnieć sobie jak się tu znalazł i dlaczego tu jest, ale zaraz wszystko do niego wróciło. Westchnął ciężko i pociągnął nosem. Był pewny, że wygląda okropnie. Poprzyklejane do mokrych policzków włosy, zaczerwienione oczy i cieknący nos. Idealny przykład każdego dojrzałego osiemnastolatka...
Z myśli wyrwało go kolejne pukanie do drzwi.
- Tak? - powiedział i sam nie poznał swojego głosu. Zachrypnięty i zmęczony. Wyprany z emocji.
- Kon, Pan kazał mi po ciebie zejść - usłyszał po drugiej stronie drzwi jedną ze służek. - Proszę, pośpiesz się. Jest w złym humorze i jeśli nie przyjdziesz mogłabym mieć kłopoty.
- . . .
- Kon? - dziewczyna wydawała się być bardzo wystraszona.
- Już.. Już idę. - powiedział siląc się na wesoły ton głosu, ale w rezultacie zabrzmiał jakby śmiał się przez łzy.
- Tylko się pośpiesz, dobrze?
- Tak, zaraz wychodzę - pokiwał głową, tak jakby dziewczyna mogła zobaczyć go przez drzwi i wstał z łóżka. Wytarł mokre policzki rękawem i wyszedł.
Szedł wolno. I choć na jego twarzy widniał szeroki uśmiech to oczy były przepełnione smutkiem. Im bliżej komnaty Irmela się znajdował tym trudniej było utrzymać mu maskę radości i swojej codziennej beztroski.
Czego Irmel od niego chciał? Nie powinien być teraz z Vivien?
Dlaczego nie może mu dać przecierpieć w milczeniu? W zamknięciu, w samotności. Po prostu dać mu się przyzwyczaić do ukrywania bólu. Wystarczyłoby mu parę dni i znów byłby sobą. Wesołym Konem opowiadającym anegdotki. Może noce byłby trochę trudniejsze. Pewnie płakałby jeszcze przez jakiś czas i nie spałby przez najbliższe tygodnie, ale z czasem wszystko wróciłoby do normy. Tak samo jak po śmierci Mistrza. To byłaby tylko kolejna rzecz, którą starałby się ukryć. Jeszcze jedno rozczarowanie życiem, które musiałby przełknąć i iść dalej, przed siebie. Nic wielkiego. Uporałby się z tym. Dałby radę. Już raz mu się udało.
Stał przed drzwiami Irmela już od paru minut z ręką na klamce.
Wziął głęboki oddech i wszedł do środka.
Pokój był przyjemnie wywietrzony, co było miłą odmianą od zaduchu panującego w reszcie rezydencji. Świeże powietrze wpadało przez otwarty na oścież balkon, na którym stał Irmel, wpatrujący się w niebo. Książe oblany księżycowym światłem z delikatnie powiewającymi na wietrze, rozpuszczonymi włosami i cieniem uśmiechu na ustach zdawał się nie usłyszeć wejścia Kona. Chłopak stał przez moment porażony tym widokiem, bo pomimo widocznego zmęczenia na twarzy Irmela, to Książe i tak wydawała się być idealny. Długie, czarne, zadbane włosy, wysoka, dobrze zbudowana sylwetka i twarz tak piękna, że Kon mógłby porównać ją jedynie do twarzy wodnika.
Chyba jednak nie powinien był tu przychodzić.
Gdy sięgał ręką do klamki żeby, póki czas, wyślizgnąć się z pomieszczenia usłyszał rozbawione:
- Już wychodzisz?
Irmel, teraz stojący twarzą do niego, uśmiechał się ze zmęczeniem. Wskazał dłonią na miejsce obok siebie na balkonie z wyczekującym wyrazem twarzy. Kon wahał się przez chwilę. Zebrało mu się nawet na płacz, ale zdusił w sobie ostatnie przejawy emocji, przykleił do twarzy fałszywy uśmiech i małymi 'radosnymi' podskokami zbliżył się do Księcia.
Gdy stanął obok niego Irmel zmarszczył raptownie brwi i wziął jego twarz w swoje dłonie. Przyglądał mu się przez chwilę z zaniepokojeniem podczas gdy Kon desperacko starał się unikać kontaktu wzrokowego. Nie chciał widzieć jego oczu. Jak na niego patrzą, jak podążają za jego własnymi oczami. Przygryzł wewnętrzną stronę policzka, pewny, że jeśli nie zrobi czegoś by się rozproszyć to nie wytrzyma długo.
- Co się stało? - Książe zapytał zmartwiony, głaszcząc kciukiem policzek Kona.
- Nic takiego - odpowiedział gładko - Trochę źle się czuję. Ból głowy wrócił, ale zaraz minie, jestem pewien. - mówił, jakby to była najszczersza prawda.
- Nie kłam - usłyszał twardy ton, a przez jego twarz przebiegł cień desperacji.
- Po co miałbym kłamać? - zapytał śmiejąc się nerwowo.
- Ty mi powiedz.
Nastała niezręczna cisza.
W ustach Kona pojawił się metaliczny posmak. Przegryzł wnętrze policzka.
Nagle Irmel westchnął ciężko i opuścił ręce pozwalając Konowi odwrócić głowę i wziąć parę głębszych oddechów by się uspokoić.
- Nie ważne - powiedział, przecierając ze zmęczeniem twarz. - Chce spać. Jestem wykończony.
- Umm... To ja już pójdę - Kon powoli zaczął się wycofywać z balkonu.
- Co? - Książe uniósł jedną z brwi. - Po co?
- Pani Vivien pewnie zaraz się zjawi. Byłoby mi głupio gdybym wam przeszkadzał - powiedział ze sztucznym śmiechem.
- Vivien? Tutaj? Dlaczego? - zmarszczył brwi.
- Uh... eee nie mieliście być dzisiaj zajęci? - zapytał czując jak przegryza drugi policzek.
- Aaa, to? Już po sprawie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mnie wymęczyła. Po godzinie nie miałem już sił żeby się opierać. Czasem się zastanawiam skąd ona ma tyle energii. - mówił ciężkim, sennym głosem po czym ziewnął.
Jest źle.
Jest bardzo źle.
Tak bardzo nie chciał tego słuchać. Tak bardzo nie chciał tu być. Tak bardzo, bardzo chciał stąd wyjść.
- Chodź, idziemy spać - Irmel złapał go za ramię, na co Kon, nie wiele myśląc, odtrącił jego dłoń. Książe zmarszczył brwi.
- Co jest?
- Nic, tylko... źle się czuję. Trochę mi niedobrze i wolałbym iść już do siebie. - powiedział słabo.
- Nie myślisz chyba, że puszczę cię samego? - powiedział i sięgnął w kierunku jego ręki. Kon zrobił gwałtowny krok w tył trafiając na barierkę balkonu. Książe zwężył oczy i przyglądał się mu uważnie przez chwilę.
- Co się dzieje, Kon? - podszedł do niego, starając się spojrzeć mu w oczy. Kon desperacko starał się uniknąć jego wzroku. - Spójrz na mnie - głos stanowczy, choć zmartwiony - i powiedz co się dzieje.
- Jeśli Pani Vivien przyjdzie i...
- Po co miałaby tu przychodzić..? O czym ty bredzisz Kon? Chodź spać. Jutro rano będziesz czuł się lepiej. Chodź.
- Nieprawda. - powiedział cicho. On sam ledwo się usłyszał, więc powtórzył głośniej - Nieprawda. Nie będzie lepiej, będzie tak samo. I pojutrze też. I za tydzień i za miesiąc. Pani Vivien... Kochasz ją, prawda? - zapytał i po raz pierwszy tego dnia spojrzał Irmelowi w oczy.
- No.... tak, ale co to ma...
- Więc idź do niej i daj mi iść do siebie - powiedział cudem hamując drżenie głosu i całego ciała. - Daj mi iść. - chciał go wyminąć, ale Książe zablokował mu drogę ręką - Proszę, daj mi iść. - kąciki oczu boleśnie zapiekły, dając mu znać, że jego limit jest bardzo blisko.
- Ja do nikogo nie pójdę i ty zostaniesz tutaj. - łagodny głos Księcia zazwyczaj tak kojący, teraz wywoływał fale bólu. Wyciągnął dłoń by dotknąć jego policzka, lecz Kon, po raz trzeci odtrącił ją. - Kon, powiedz mi co się dzieje. - cichy, spokojny, ciepły głos Irmela był przepełniony troską i zmartwieniem.
Tak bardzo chciałby go słyszeć codziennie. Zawsze przed snem i zaraz po przebudzeniu, ale on już nie jest jego. Nigdy nie był i nie będzie. Nie mógł się już nawet oszukiwać , że jest inaczej.
- Powiedz mi, to...
- Idź do niej do cholery! - wybuchł czując łzy na policzkach. - Nie każ mi już na siebie patrzeć, nie mów do mnie, nie dotykaj mnie! Idź do niej i zostaw mnie - ostatnie słowa ledwo słyszalne przez szloch wydobywający się z jego piersi.
Przyjemna bryza wieczoru zmieniła się w doskwierający chłód.
Kon stał tam przed nim, trzęsąc się z zimna oraz mieszaniny złości i rozpaczy. Kolejna fala dreszczy przebiegła przez jego ciało, gdy nagle poczuł ciepłe usta na swoim czole i silne ramiona oplatające się wokół niego. Czuł jak jego serce kurczy się i na chwilę zatrzymuje, by zaraz potem zacząć bić ze zdwojoną prędkością.
- Powiedziałem... -  chłopak zaczął słabo, pociągając nosem i opierając dłonie o twardą klatkę Irmela starając się go odepchnąć.
- Słyszałem - przerwał mu zacieśniając ramiona. - Ale to nie ty jesteś tu od wydawania poleceń. - powiedział ciepło i pozwalając unieść Konowi głowę, oparł swoje czoło o jego. Ich nosy stykały się, a usta dzieliły centymetry. - Juto mi to wyjaśnisz. Teraz idziemy spać. - stanowcza nuta w głosie nie akceptowała sprzeciwu.
Jutro będzie tego żałował.
Będzie żałował, że został.
Ale na razie...
Na razie pozwoli poprowadzić się do wielkiego łoża. Pozwoli wsadzić się pod kołdrę i pozwoli się objąć. Pozwoli się delikatnie głaskać, podczas gdy będzie cicho płakał w ramię Irmela.
Ten ostatni raz.
Pozwoli sobie przeczesać włosy swojego ukochanego i pozwoli by on zrobił to samo z jego włosami.
To będzie ostatni raz.

6 komentarzy:

  1. Ooo... ^^ Biedny Kon, ale w sumie szlachetny. Przecież Irmel ma żonę, więc... Własnie. Dlaczego Viviwen nie mieszka u Irmela? I... biedny Kon! Strasznie mi go szkoda! Niepotrzebnie książe go do siebie przyzwyczajał, jak zaraz potem miał ożenić się z tą całą Vivien.
    Śliiiiczny rozdzialik :) Jak zwykle ;) Potrafisz strasznie tajemniczo pisać i tak, że człowiek czuje się jak w tym zamku. Naprawdę. Zawsze jak czyta "Księcia" wydaje mi się, że otaczają mnie kamienne, zimne mury. Nawet zakodowałam sobie w głowie wygląd hallu i schodów (pewnie w Twojej głowie to wszystko wygląda zupełnie inaczej). A jak już sobie potrafię wszystko wyobrazić to znaczy, że wczułam się w książkę, w tym przypadku opowiadanie. A wczuć w coś byle jakiego się nie da ^^
    Pozdrawiam seredcznie: Sia Siaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź napisz książkę ! xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Z księcia i gwiezdnych łez byłoby super :)

      Usuń
  3. ciekawe ;)

    a teraz zapraszamy do siebie;)
    http://lovemeliikeyoudo.blogspot.com/
    Wydarzenie, które zapoczątkuje na imprezie u Isabell diametralnie zmieni życia trzech przyjaciółek, a cztery brudne ściany piwnicy staną się ich codziennością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! W życiu nie zafascynowało mnie tak opowiadanie! Przeczytałam wszystkie 9 rozdziałów i nie żałuję! Szczerze powiem, że żaden mnie nie zawiódł. Co do Sebastiana i Agniego to się spodziewałam, ale i tak to, w jaki sposób doszło do ich wyznań było genialne! Jestem ciekawa co będzie dalej tylko z Irmelem i Konem. To już ostatni rozdział czy będzie dalej? Pozdrawiam! ~Ewelina ^^

    OdpowiedzUsuń