niedziela, 3 marca 2013

Książe 4. Panienka Vivien

 Nie pisze nic na powitanie bo mam doła.
Ludzie potrafią być okrutni, wiecie?
Rozdział Księcia
 ***
W posiadłości panowała zasada, że gdy przyjeżdża gość, cała służba wraz z Księciem wychodzi mu na przywitanie. Służba, po prawej stronie swego Pana, w szeregu i niskim ukłonie wita nowo przybyłego a następnie każdy wraca do swoich obowiązków. Tak było i tym razem. W holu posiadłości zebrali się wszyscy jej mieszkańcy i wyczekiwali gościa. Z zewnątrz dało się słyszeć jak powóz zajeżdża i zatrzymuje się tuz przed wejściem do środka. Następnie, ku zdziwieniu Kona, zza drzwi dobiegły ich odgłosy szarpaniny.
- Puszczaj bo łapy karze poobcinać!
- Ależ Panienko, co Panienka mówi. Proszę się uspokoić i dać mi zaanonsować Panienkę.
- A co ty myślisz, że Irmelin jest imbecylem i nie wie kto przyjechał?
- Skądże! Ja nigdy bym o Panu złego słowa nie powiedział...
- Puszczaj mówię! Wchodzę i już! Bez żadnych zbędnych głupot!
- Panienko tak nie przystoi!
- Gówno mnie to obchodzi.
- Panienko! Takie słownictwo..
- Nie przystoi - powiedziała przedrzeźniając go. Zaśmiała się i chwilę potem drzwi otworzyły się z rozmachem. Stała w nich dziewczyna o roześmianej, ślicznej twarzy, chabrowych, dużych oczach i czarnych włosach upiętych w niedbały kok. - Sieeeeeeeeeeeeeeeeema!
Kon rozejrzał się po reszcie służby z niezrozumieniem w oczach. Nagle został delikatnie pociągnięty w dół do ukłonu. Zza dziewczyny wyskoczył mężczyzna ubrany na czarno, nabrał powietrza w płuca i wykrzyknął:
- Panienka Vivien, trzecia córka Lorda... - tu urwał bo musiał uchylić się przed nadlatującym uderzeniem chudej piąstki - Teodora, przybyła - dokończył i wyskoczył na zewnątrz budynku zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna rozejrzała się po holu, prześlizgnęła wzrokiem po całej służbie i już miała przenieść wzrok na Irmelina, gdy zawróciła spojrzenie na Kona. Przyglądała mu się chwilę po czym podeszła i stanęła naprzeciwko niego. Odchrząknęła znacząco. Kon uniósł głowę i wyprostował się splatając ręce za plecami. Dziewczyna bez słowa kontynuowała swoje oględziny. Obeszła Kona dwa razy, kiwając głową i pomrukując coś pod nosem. W końcu zatrzymała się przed nim i poklepała go po głowie jak dobrego psa za prawidłowe sprawowanie.
- Ładny jesteś - powiedziała uśmiechając się radośnie - Ile za niego dałeś? - zapytała odwracając tylko głowę do Irmela.
- Dużo. - odpowiedział krótko.
- Dam ci za niego dwa razy więcej - powiedziała cały czas się uśmiechając.
- Nie jest na sprzedaż.
- No weeeeeź, ty i tak masz już parę przystojniaków w służbie! Podziel się!
- Nie.
- Ale ja chce!
- Ale ja nie chce.
- Wredny jesteś. - nadąsała się.
- Wiem.
- Ale nie martw się i tak cię kocham - parsknęła i rzuciła mu się na szyję.
- Tak, tak. - odpowiedział i odsunął ją od ciebie. - Agni, zjemy obiad u mnie, nie szykujcie jadalni.
- Oddzielnej sypialni też nie szykujcie - dodała Vivien i wraz z Księciem ruszyli schodami w górę.
Mają nie szykować oddzielnej sypialni? Będą spać w jednej... Kon nieco przygasł...
Gdy tylko zniknęli za zakrętem zza frontowych drzwi wyjrzała para czarnych jak smoła oczu.
- Spokojnie Sebastianie, już poszła. - powiedziała Sonia.
Z westchnięciem do holu wszedł wysoki, przystojny mężczyzna o regularnych rysach twarzy i jasnej cerze. Ciemne, nieco za długie jak na lokaja włosy nerwowo zakładał za ucho.
- Cześć wszystkim - powiedział po czym podszedł do Kona - My się jeszcze nie znamy, nazywam się Sebastian. Miło mi cię poznać. - przedstawiając się cały czas rozglądał się po holu.
- Jestem Kon, mnie tez miło.
Mężczyzna uśmiechnął się lecz jego uśmiech był trochę niemrawy, tak samo jak uśmiech Kona.
Służące otoczyły Sebastiana i zaczęły wypytywać o różne rzeczy.
Jak długo zostają?
Który pokój mu naszykować?
Czy jest głodny?
Sebastian wydawał się w ogóle ich nie słuchać. Cały czas szukał czegoś wzrokiem, a Kon zauważył, że Agni wymknął się cichcem do kuchni.
***
- Znowu nie będą spać w nocy - westchnęła Sonia.
- Jeżeli zażyczą sobie szampana o czwartej nad ranem, tak jak poprzednim razem to przyrzekam, że ja go im nie zaniosę. - powiedziała Lucy.
- Sebastianie jak długo macie zamiar zostać?
- Hmm? - lokaj nadal wydawał się być gdzieś indziej, no na pewno nie w jednym z pokoi w podziemiach.
- Jak długo zostajecie?
- Jutro wyjeżdżamy.
Do pokoju wszedł zdyszany Agni. Omiótł wzrokiem wszystkich siedzących przy stole, a gdy natrafił na Kona odetchnął z ulgą.
- Możesz na chwilkę - powiedział zerkając nerwowo w stronę Sebastiana - teraz - dodał pośpieszająco.
Chwilę później wspinali się po schodach.
- Agni?
- Hmm? - zapytał jakby nie do końca przytomnie.
- Coś się stało?
- Co? Nie.
- To o czym chciałeś rozmawiać?
- Rozmawiać? - spojrzał na niego z zapytaniem w oczach.
- No, poprosiłeś mnie żebym z tobą poszedł więc..
- Ahh... nie chciałem siedzieć sam w kuchni - powiedział lekko zażenowany.
- Agni, czy coś... czy coś się stało między tobą a Sebastianem?
- Co?
- Znaczy no miedzy tobą i Sebastianem - Agni spojrzał na niego ze strachem w oczach - tak sobie tylko pomyślałem, no bo raczej starasz się go unikać i w ogóle.
- Aż tak bardzo to widać? - zapytał zduszonym głosem. - Myślisz, że on też zauważył?
- Raczej tak...
- A ty?
- Co ja?
- Od jakiegoś czasu wydajesz się być trochę przygaszony.
- Może i tak jest - odpowiedział po chwili.
- A powiesz mi dlaczego?
- Tylko jeżeli ty powiesz mi dlaczego unikasz Sebastiana.
Agni spojrzał na niego zdziwiony, następnie zmrużył oczy.
- Cwanyś...
- Ano, tak mówią
- Masz ochotę na herbatę, to będzie raczej długa historia.

3 komentarze:

  1. nie mogę doczekać się następnej części ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe no i przeczytałam! A tak wgl to ta pierwsza rozmowa między Księciem a Panienką jest podobna do naszych hahha ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nareszcie! Już myślałam że nie przeczytasz TT_TT

      Usuń